czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 26 : Coś nowego.

** Z perspektywy Nialla **
Siedzenie w sobotę wieczorem w domu samemu, nie jest zbyt fajne, szczególnie jeżeli osoba, którą kochasz nad życie, jest teraz w miejscu, którego kompletnie nie znasz, z ludźmi o których wcześniej nie słyszałeś. Właśnie w takiej sytuacji się dzisiaj znalazłem. Cóż Lou jest z Eleanor, Zayn z Destiny i Larrym cieszą się sobą, Harry i Rose są na górze, ale nie będę im przeszkadzał narzucając się swoim towarzystwem, w pełni rozumiem to, że są razem i cieszą się z wielkiego brzucha dziewczyny. Swoją drogą sam mam wielką frajdę, kiedy przykładam rękę do jej ciała, więc doskonale rozumiem Stylesa. Zastanawia was pewnie gdzie jest Liam. Szczerze mówiąc mnie też. Nie wiem co się ostatnio między nami dzieje, ale z pewnością jest to coś złego. Nie wiem czy już mu się znudziłem, czy chce spróbować czegoś innego, ale to boli, boli fakt, że nie liczy się już z moim zdaniem tak, jak kiedyś. Nawet spędzanie czasu razem, stało się dla jednego z nas uciążliwe. I zapewniam, że nie jestem to ja. Przydałaby nam się rozmowa, szczera rozmowa, bez owijania w bawełnę. Jeśli już nie chce ze mną być, to wolałbym to usłyszeć i chociaż sprawiłoby mi to wiele bólu, lepsza najgorsza prawda, niżeli kłamstwo.
Nigdy wcześniej nie oglądałem dramatu, ale dzisiaj miałem na niego ochotę. Wziąłem popcorn, chusteczki, czekoladę, chrupki, lody i picie. Zastanawiałem się jeszcze nad żelkami, ale przez mój dzisiejszy humor, kompletnie straciły swój urok. Zapytałem fanów na twitterze jaki film polecają, jako pierwszy dostrzegłem 'Jeden dzień', skoro Directioners tak mówią, to musi być dobry, podziękowałem, wyłączyłem laptopa, telefon i resztę urządzeń, dzięki którym można by się ze mną skontaktować. Chciałem mieć spokój, moje serce powoli krwawiło i chciało zostać same. Z jedzeniem przy boku, włączyłem umówiony wcześniej film i przyglądałem się całej akcji. 'Zostańmy przyjaciółmi' - to nigdy nie brzmi dobrze. Jednak tam było inaczej, może trochę lepiej, ale co ja mówię... Kobieta podkochująca się w swoim przyjacielu, który może mieć każdą, którą zapragnie i jeszcze się tym jej chwali. To zdecydowanie nie jest fajne. Wkrótce oboje, po ciężkich przeżyciach stwierdzają, że tak naprawdę to siebie kochają, oczywiście są razem jest sielanka. Przepraszam, czy fani aby na pewno dobrze przeczytali moją prośbę? Chciałem filmu, który mnie wzruszy, a nie jakiegoś badziewnego romansu, który kończy się jak każdy, czyli jeden wielki happy end. Kobieta jedzie uliczką do swojego ukochanego, nic nadzwyczajnego.
- NIALL !!! - mój spokój właśnie został przerwany, ale może to i lepiej.
- Tak Harry?!
- ROSE !! - i tutaj zerwałem się jak oszalały z kanapy i ruszyłem na górę.
- Co z nią?
- Ona rodzi! - powiedział przestraszony Styles. - Spokojnie, tylko spokojnie, przecież dobrze wiesz co powinieneś teraz zrobić. - mówił sam do siebie, nie wiem czy to jakiś skutek uboczny, czy co, ale był teraz potrzebny, a panikował, jako, że to ja myślałem teraz za niego, kazałem mu wziąć torbę z rzeczami Rose, a następnie razem pomogliśmy dojść jej do samochodu.
Wziąłem kluczyki i prędko ruszyłem w kierunku szpitala, w którym Rose miała rodzić. Gnałem jak oszalały, a czerwone światło na krzyżówce, wcale nie było mi straszne, bez żadnych skrupułów przejechałem na nim, byle tylko jak najszybciej dostać się do budynku. W końcu dojechaliśmy, wszystko działo się tak szybko, nawet nie wiem skąd mieliśmy wózek inwalidzki, na którym zawieźliśmy, a raczej ja zawiozłem Rose na recepcję i na salę porodową. Harry był przerażony jak nigdy wcześniej, latał w kółko i panikował, w końcu nie wytrzymałem, wstałem i walnąłem mu liścia, zachowywał się tak jakby to on rodził, musiałem w końcu go otrząsnąć. Całe szczęście poskutkowało, bo zaraz się uspokoił i wszedł do sali, gdzie słychać było krzyki Rose, obiecał jej, że tego dnia będzie z nią. Ja zostałem na korytarzu sam, cóż fajnie byłoby zawiadomić resztę, tylko jak? Komórkę mam w domu, na dodatek jest wyłączona, Styles swojej nie wziął, a o Rose to nawet nie wspomnę. Udałem się w kierunku recepcji, gdzie znalazłem telefon i szybko wykonałem parę rozmów z najbliższymi. Po 15 minutach byli tutaj wszyscy, wszyscy oprócz Liama. Ma nowych znajomych, nie powinienem się dziwić, ale się dziwię, w końcu będzie wujkiem. Wszyscy byli równie podekscytowani co Harry, wydawało mi się, że tylko ja tutaj jestem spokojny. Usiadłem wygodnie na krześle i czekałem na jakieś wieści. Po około dwóch godzinach w drzwiach pojawił się nikt inny jak Liam. Ucieszyłbym się, gdyby nie fakt, że nie był sam. Dokładniej mówiąc, był w towarzystwie Danielle. Na sam widok ich razem dostałem szału. Teraz to ja musiałem wyjść z pomieszczenia i odetchnąć świeżym powietrzem. Powstrzymywałem się, aby nie uronić żadnej łzy, co było trudne, naprawdę trudne. Czułem jakby ktoś wbijał mi nóż w plecy, w zasadzie to właśnie tak było. Payne przesadził, wiedziałem, że znowu spotyka się z tą jędzą, ale nie myślałem, że przyjdzie z nią do szpitala, gdzie byli tylko najbliżsi Harrego i Rose, a przede wszystkim byłem tutaj ja, osoba z którą rzekomo jest. Potrzebowałem się napić, albo odreagować jakkolwiek inaczej, tyle, że jestem w szpitalu, a moja przyjaciółka właśnie rodzi. Spojrzałem na zegarek, siedzę już tutaj od dobrej godziny i jakoś nie chce mi się tam wracać.
- Stary, będzie dobrze. - ktoś położył mi rękę na ramieniu, był to Zayn, chyba wyczuł, że coś jest nie tak, w zasadzie to każdy głupi by to wyczuł.
- Czy ja wiem. - odpowiedziałem zrezygnowany, było mi ciężko, jak nigdy przedtem.
- Nie wiem, co się stało, ale porozmawiajcie, musicie sobie wszystko wyjaśnić. - polecił mi.
- Tak wiem, ale nie wiem kiedy, ani gdzie, ostatnio więcej nie ma go w domu niżeli jest.
- Wiesz, że nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, nie potrafię powiedzieć Ci jak masz to zrobić, ale sam doskonale wiesz, że potrzebujecie rozmowy, poważnej rozmowy, która powie Ci na czym stoisz, wiem, że go kochasz, on na pewno Ciebie też, ale może się pogubił? - szukał jakiegoś wytłumaczenia dla niego, chociaż ja go nie widziałem, Payne nie ma usprawiedliwienia, postępuje jak świnia.
- Wracajmy do nich. - zaproponowałem, a Malik tylko mi przytaknął.
Postanowiłem być silny jako tako, ale silny i wróciłem z Zaynem na korytarz, gdzie każdy dopytywał się już pielęgniarki stojącej w drzwiach, czy wszystko jest okej. Niestety, ale nie udzieliła nam żadnych informacji i po chwili znowu zniknęła w drzwiach sali porodowej. Wiedziałem, że one zazwyczaj długo trwają, ale ten ciągnął mi się niesamowicie. Jestem tutaj od 4 godzin, chociaż czuję się jakbym spędził tutaj wieczność. Lou chodził w kółko, jest naprawdę wspaniałym bratem. Zayn i Destiny również się niepokoili. Jedynie Liam i Danielle siedzieli i rozmawiali. Nie chciałem na to patrzeć i postanowiłem, że zabiorę Larrego do domu. Jest 3 w nocy, a roczne dziecko prawie zasypia na kolanach swojej matki. Destiny podziękowała i oddała mi małego. Fajne uczucie nieść na rękach takiego malucha. Uśmiechnąłem się do niego i pocałowałem w czółko. Powoli kierowałem się ku wyjściu sam, chociaż w głębi siebie miałem jeszcze nadzieję, że mój chłopak podąży za mną i powie 'Niall czekaj, pojedziemy razem', a następnie złapie mnie za rękę i razem wrócimy do domu. Niestety, nadzieja matką głupich. Wsadziłem małego do fotelika i pojechałem z nim do domu. Nim się obejrzałem już byłem na miejscu. Wysiadłem, wziąłem Larrego i poszedłem do swojego pokoju. Położyłem go na łóżku i przykryłem kołdrą. Wyglądał tak słodko, że musiałem zrobić mu zdjęcie i bez wahania ustawiłem je sobie na tapetę w telefonie. Spojrzałem na telewizor, nie wyłączyłem jeszcze filmu, więc postanowiłem go dokończyć. W tym momencie, dziękowałem Bogu, że nikt mnie nie widzi, ryczałem jak mały chłopczyk. Zacząłem z powodu filmu, to ciężkie, kiedy traci się ukochaną osobę i to jeszcze przez jakiegoś kretyna, który nie umie jeździć, skończyłem już z myślami przy Liamie, postanowiłem, że porozmawiam z nim jutro rano. Tak po prostu nie może być. Otrząsnąłem się i pozbierałem wszystkie chusteczki leżące obok mnie. Za chwilę spałem już obok Larrego.
**
'If I was your boyfriend I'd never let you go...' Obudził mnie dźwięk telefonu. Leniwie przetarłem ręką twarz i złapałem za iPhona. Dzwonił Lou, więc odebrałem słuchawkę.
- JESTEM WUJKIEM!!!! - usłyszałem jego krzyk i uśmiechnąłem się. 
- Zaraz tam będę, czekajcie. - odpowiedziałem i rozłączyłem się.
Spojrzałem w lewo, gdzie leżał Larry i przyglądał się mi. 
- To co mały, jedziemy zobaczyć, o boże, nawet nie wiem, czy to chłopiec czy dziewczynka, powiedzmy, że jedziemy zobaczyć małego stworka, z którym będziesz się użerał, przez najbliższe kilka lat. - zwróciłem się do niego, a on tylko się zaśmiał na co odpowiedziałem wielkim, szczerym uśmiechem.
Odczuwałem głód, więc mały na pewno też. Pobiegłem do kuchni i wziąłem kilka owoców, następnie pobiegłem po Larrego i dałem mu banana, po czym wziąłem na ręce i pobiegliśmy do samochodu, tam włożyłem go do fotelika i szybko udałem się na miejsce kierowcy. Droga zajęła mi 15 minut, ponieważ o 6 rano nie ma zbyt wielkich korków. Powoli, już nie śpiesząc się, wziąłem małego i poszliśmy szukać naszej rodzinki. Całe szczęście, było ich słychać już z końca korytarza, więc szybko trafiłem na miejsce. Oddałem Larrego Destiny, a sam zapytałem się o płeć dziecka. Okazało się, że Rose z Harrym mają córeczkę, którą nazwali Darcy. No tak, planowali to od początku. Pogratulowałem Haroldowi, który ledwo co trzymał się na nogach, ale na jego twarzy gościł wielki uśmiech. Rose jak się dowiedziałem zasnęła, co się dziwić, męczyła się przez całą noc. Zobaczyliśmy malutką przez szybę, ponieważ lekarze musieli sprawdzić czy na pewno jest zdrowa. Postanowiliśmy zabrać Harrego do domu, aby się trochę odświeżył, chociaż było to trudne, chciał zostać tutaj w szpitalu. Jednak Lou przekonał go, że teraz do niczego się tutaj nie przyda. Wspólnie wróciliśmy do domu One Direction jak za dawnych czasów, jednak Destiny, Eleanor i Larry wrócili do domu Malików, my natomiast tzn. ja, Harry, Zayn, Lou oraz Liam (całe szczęście był bez Danielle) musieliśmy iść opić piękną córeczkę Stylesa.

** Z perspektywy Rose **
 dzień później.
Leżałam właśnie na łóżku, kiedy do mojego pokoju weszła pielęgniarka z małą Darcy. Zrobili jej już wszystkie badania i całe szczęście, mała jest zdrowa. Wzięłam ją na ręce i spojrzałam na nią, w zasadzie dopiero teraz mogłam jej się dobrze przyjrzeć, bo wcześniej byłam zbyt zmęczona. Okazało się, że mała odziedziczyła po Haroldzie zielone oczka, były tak samo piękne jak jego. Raczej nic więcej jeszcze nie mogłam powiedzieć, bo Darcy była przecież noworodkiem. Jeśli chodzi o tatusia, to jestem ciekawa, gdzie on teraz jest. Byłoby miło gdyby nas odwiedził. Byłam z niego dumna, ponieważ tak jak obiecał, towarzyszył mi przy porodzie, nawet sam odciął pępowinę i przy tym nie zemdlał. Czy był przerażony? Oo tak, był, nawet bardzo, ale dał radę. Uśmiechałam się do małej, kiedy ją karmiłam.
- Kochanie już jestem! - krzyknął Hazza, a ja natychmiast uciszyłam go przykładając palec do swoich ust. - Przepraszam. - szepnął, dopiero teraz zobaczył Darcy, podszedł do mojego łóżka i pocałował mnie w czoło. - Hej skarbie. Cześć malutka. - pogładził ją po policzku. - Odpoczęłaś trochę? - zapytał.
- Tak, tak. Lekarz mówił, że za dwa dni będę mogła wyjść. - uśmiechnęłam się.
- To wspaniale. - powiedział podekscytowany.

** Z perspektywy Nialla **
- Liam! - darłem się przez pół domu, ponieważ chłopak miał zamiar już go opuszczać, a ja dopiero wstałem.
- Tak? - zatrzymał się w korytarzu.
- Możemy przez chwilę pogadać? - zapytałem, w moim głosie można było wyczuć nutkę niepewności, nic dziwnego, bałem się tej rozmowy jak cholera.
- Teraz? Trochę mi się śpieszy.
- Wolałbym teraz. - odpowiedziałem stanowczo.
Całe szczęście chłopak zgodził się i za moment siedzieliśmy już razem na kanapie, nie wiedziałem jak mam zacząć, a Liam wcale mi w tym nie pomagał, siedział i wpatrywał się we mnie, co trochę mnie wkurzało. Zachowywał się tak, jakby wszystko było w najlepszym porządku, w końcu nie wytrzymałem i zacząłem swoją przemowę :
- Przebolałem to, że Danielle była z nami w Stanach, nie powiedziałem wtedy ani słowa, doskonale zrozumiałem, kiedy powiedziałeś, że chcesz pomóc jej w karierze, ale tego, że przyszedłeś z nią do szpitala, gdzie byli tylko najbliżsi Harrego i Rose już nie mogę. Nie rozumiem Cię Payne, zapomniałeś, że jesteśmy razem? Wcale nie liczysz się z moim zdaniem, nawet nie zwracasz na mnie uwagi, unikasz mnie, co to ma być? Myślisz, że możesz robić ze mną co chcesz, bo jestem w Tobie zakochany? I tu się mylisz, bo nie dam sobą pomiatać. - powiedziałem na jednym wydechu.
Liam wpatrywał się we mnie, zrobiło mu się głupio dokładnie znałem tą minę. Nie odpowiedział nic, ani wcale nie zanosiło się, żeby miał zacząć gadać.
- Jeśli już Ci na mnie nie zależy to powiedz. - dodałem.
- Niall to nie tak... - zaczął powoli.
- A jak ?! - podniosłem głos.
- Nie krzycz, to przede wszystkim. - spróbował mnie uciszyć, szkoda tylko, że rozwścieczył mnie tym jeszcze bardziej.
- Nie krzycz?! A jakbyś Ty znalazł się w takiej sytuacji jak ja, byłbyś spokojny? Raczej wątpię. - powiedziałem z ironią.
- To nie tak, że mi na Tobie nie zależy, zależy i to bardzo, zawsze będziesz dla mnie kimś naprawdę ważnym, chodzi o to, że... - zająkał się, widząc mój wyraz twarzy, byłem bliski płaczu.
- Chodzi o to, że już mnie nie kochasz. - dokończyłem za niego słabym i łamiącym się głosem.
- Nie, znaczy się, trochę tak, ale Niall, ja po prostu chcę spróbować czegoś innego, czegoś czego nigdy nie miałem, muszę być pewien w stu procentach, że jestem gejem. Nie powiem Ci, że już nie wrócę, albo, że wrócę, bo nie wiem. Naprawdę nie wiem, chcę tylko zasmakować czegoś nowego. - wytłumaczył się, a ja z trudem powstrzymałem łzy, które napływały mi do oczu, powinienem był się domyśleć.
- Trzeba było tak od razu. - powiedziałem zimnym tonem, wstałem i udałem się do swojego pokoju, słyszałem jak Payne woła mnie, ale olałem to, nie chciałem teraz na niego patrzeć.
Wbiegłem do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Szybko chwyciłem pierwszy lepszy przedmiot leżący tuż obok mnie i rzuciłem nim mocno w ścianę. Pech trafił, że padło na moją gitarę. Jestem debilem, kompletnym kretynem, który myślał, że życie będzie dla niego teraz łaskawsze. Doskonale wiem, że nie będzie, dopiero teraz zostanę wyśmiany, już widzę te nagłówki w gazetach 'Liam Payne spotyka się z Danielle Peazer, w takim razie co z Niallem Horanem, z którym niedawno był w związku?'. Na samo wyobrażenie sobie tego z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Zjechałem po ścianie, zanosząc się płaczem. Jak on mógł... Wiedział, że znaczy dla mnie tak strasznie dużo, a mimo to już zaczął coś nowego, coś w czym nie będzie mnie, albo będę, ale nie będę grał głównej roli. Spojrzałem w swoje odbicie w lustrze, wyglądałem jak pokraka, w zasadzie co się dziwić? Jestem nią. Wstałem i udałem się w jego kierunku, przetarłem łzy, zmieniłem koszulkę i wyszedłem z pokoju. Chciałem iść się napić, ale nie chciałem robić tego samotnie, poszedłem do pokoju Harrego, niestety nikogo tam nie zastałem, pokój Lou, to samo, Zayna nie było. 'Horan, nikt się Tobą nie interesuje, powinieneś przywyknąć' powiedział ktoś w mojej głowie.
- Fakt, wszyscy mają mnie w dupie. - odpowiedziałem mu.
Chwyciłem parasol, ponieważ za oknem padało i wyszedłem z domu, podążyłem w kierunku najbliższego baru i zamówiłem kolejkę, później kolejną i następną, i następną, aż w końcu urwał mi się film...
_____________________________________________
Siemanko ; **. Wiecie, nawet spodobał mi się ten rozdział ; o. Szczególnie początek xd.
Pewnie zabijecie mnie za to, co zrobiłam z Niamem <boi się>.. No i w zasadzie nie ma żadnej niespodzianki, jeżeli chodzi o małą Rose i Harrego, ale to wszystko przez to, że tak samo jak Haroldowi, podoba mi się to imię ;). I jak opisywałam scenę porodu Rose, to tak mnie natchnął ten filmik, gdzie Zayn i Lou wkręcali chłopców, hahahahah ;d. Taką pompę miałam z Stylesa, albo z Horana taki opanowany, kiedy kobieta rodzi ;D.
Dziękuję za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że będzie ich więcej :). Za błędy przepraszam.
I jak tam lecą wakacje? U mnie właśnie się rozpogodziło OŁ YEAH ! Jezioro - przybywam ♥.
Kocham Was baaardzo mocno i do następnego ;*.

czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 25 : Rodzina.

' Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak wiele szczęścia może dać Ci, jedna malutka istotka, którą spłodzisz? Istotka, która będzie poprawiała Ci humor nawet wtedy, kiedy masz ochotę zdetonować cały świat, którą nauczysz chodzić, mówić, przeżyjesz z nią pierwsze chwile jej życia, niejednokrotnie doradzisz w sprawach sercowych. Istotka, o którą będziesz walczył do ostatniej kropli krwi... A teraz zastanów jak wyglądałoby twoje życie z myślą, że nigdy kogoś takiego mieć nie będziesz... '

Przytulałam do siebie swoją przyjaciółkę. Było mi jej żal, ale chyba bardziej żal było mi Malika... To co musiał teraz czuć.. Nie życzę tego najgorszemu wrogowi, a co dopiero przyjacielowi. Patrzenie na ból, który zadaje to osobom, z którymi jesteś tak blisko, jest wprost nie do zniesienia.
- To moja wina, gdyby nie moje głupie namawianie go na te badania, wszystko byłoby okej. - karciła siebie Des, ale czy ona zrobiła źle? Nie. Wręcz przeciwnie, gdyby nie to, dalej żyli by w utwierdzeniu, że kiedyś będą mieli dziecko...
- Nie mów tak, to nieprawda. - odpowiedziałam i starłam łzy z jej policzków.
- Owszem prawda, gdyby nie to, pewnie siedzielibyśmy razem z Zaynem na kanapie i oglądali jakiś badziewny film, na który i tak nie zwracalibyśmy najmniejszej uwagi, ponieważ bylibyśmy zajęci sobą, a tak siedzę tutaj i odchodzę od zmysłów gdzie on teraz jest. - mówiła roztrzęsiona.
Nie odpowiedziałam już nic, to i tak by mało zmieniło. Odsunęłam się na chwilę od przyjaciółki i wyszłam z Haroldem z pomieszczenia. Oczywiste było to, że ze swoją super nowiną musimy się wstrzymać, ale wyciągnęłam go z pokoju po to, żeby kazać mu iść szukać Malika. Razem z Liamem i resztą chłopaków powinno im się udać. Wiedziałam, że spełni moją prośbę. Pocałowałam go tylko w usta i weszłam z powrotem do niewielkiego pokoju hotelowego. Harry wyciągnął z niej chłopców, a ja razem z Danielle i Eleanor próbowałyśmy uspokoić Des. Łatwo nie było.. Dawno nie widziałam swojej przyjaciółki w takim stanie. Co wcale mnie nie zdziwiło, przecież ostatnie miesiące były dla niej jak z bajki, kochający mężczyzna, przyjaciele, rodzina. Jeśli czegoś się nie spodziewaliśmy to właśnie tego. Tego, że Malik może być niepłodny. Mało o tym wiedzieliśmy, ale to musiało oznaczać tylko jedno. Żadnych możliwości na wspólne dziecko... W końcu przyjaciółka uspokoiła się, zrobiłam jej kawę, która powinna postawić ją trochę na nogi. W międzyczasie Destiny opowiedziała nam całe zajście.
- Ucieszyłam się, kiedy do pokoju, listonosz przyniósł mi kopertę zaadresowaną z kliniki. Nie czekając ani chwili dłużej postanowiłam, że ją otworzę. Byłam niemal pewna, że zobaczę tam wynik jak najbardziej mnie zadowalający. Nie wierzyłam w to co czytam, po prostu nie wierzyłam. Usiadłam i zaczęłam płakać... Zastanawiałam się jak ja to powiem teraz Zaynowi... - próbowała powstrzymać się od płaczu, którego była bliska, jednak z każdym słowem traciła swoje siły. - I wtedy on wyszedł z łazienki, podbiegł do mnie i zapytał co się stało, nie chciałam mu mówić, szybko wymyśliłam jakąś głupią wymówkę, w którą mi nie uwierzył, bo kto płakałby w taki sposób z powodu oparzenia ręki wrzątkiem, którego nie widać? Żałosne. - skarciła sama siebie. - Nie miał najmniejszych problemów z zauważeniem tego, że ściemniam, więc musiałam powiedzieć prawdę, ale mi by to nie przeszło przez gardło. Podałam mu tylko brązową kopertę. Nigdy wcześniej nie widziałam żeby płakał. - powiedziała i zaniosła się płaczem. - Rzucił ją w kąt, a sam wybiegł z pokoju, zamykając drzwi najmocniej jak się dało. - rozpłakała się na dobre.
- I wtedy przyszliśmy my. - dokończyła za nią Eleanor.
Znowu zaczęłyśmy pocieszać Destiny, tym razem mało skutecznie. Danielle zaproponowała jej, aby się położyła, ta natomiast zaczęła na nią wrzeszczeć. Poniosły ją emocje, co w takiej sytuacji wcale nie było dziwne. Zaraz się opanowała i przeprosiła brunetkę. Próbowała się uspokoić, ale bez lekarstw się nie obeszło, nie chciała ich brać, ale zdecydowałam, że tak będzie najlepiej. Minęło jakieś pół godziny, a Des już spała. Postanowiłyśmy przenieść ją na łóżko, po czym wyszłam z pokoju zadzwonić do Harrego, miałam nadzieję, że znaleźli Malika. Po krótkiej rozmowie z nim wróciłam do pomieszczenia.
- Wie coś? - zapytała szeptem Eleanor.
- Znaleźli go w pubie, co wcale mnie nie zdziwiło. Chciał się zalać, ale chłopaki wyprowadzili go z niego i postanowili, że zrobią sobie wycieczkę, chcą z nim o tym pogadać, pomóc... - wyjaśniłam jej.

** Z perspektywy Harrego **
Wpakowaliśmy się w piątkę w samochód i pojechaliśmy nad morze. Malik od zawsze je uwielbiał i doskonale o tym wiedziałem, zresztą jak chyba każdy. Miał największy ubaw podczas kręcenia teledysku do what makes you beautiful. Pomyślałem sobie, że go uspokoi, ale ten był w okropnym stanie, nie mówił nic, mimo, że chłopacy próbowali złapać z nim jakiś kontakt. Wszystko szło na nic, więc w połowie drogi się przymknęli. Jechaliśmy w ciszy jak nigdy przedtem. W końcu po godzinie jazdy dojechaliśmy do celu. Siłą wyciągnęliśmy Zayna z samochodu. Ucieszyłem się kiedy spostrzegłem, że na plaży nie ma nikogo, a mulat w końcu wyszedł z auta. Ruszyliśmy w stronę morza, niestety dalej w milczeniu, poważna rozmowa dopiero przed nami, ale jakoś nikomu nie uśmiechało się ją zacząć. Bo co niby mielibyśmy mu powiedzieć? 'Stary wszystko będzie dobrze', jakoś to by nie przeszło. Malik w końcu usiadł na zimny i mokry piasek, co miał kompletnie gdzieś. Nasza czwórka zaraz zajęła miejsca obok niego.
- Nigdy nie przypuszczałem, że nie będę mógł mieć dzieci... Destiny tak bardzo ich pragnie... - odezwał się pierwszy, co wyraźnie trochę dodało nam odwagi.
- Zayn... - zaczął Liam, niestety bez skutecznie, bo czarnowłosy zaraz wszedł mu w zdanie.
- Liam, nie pocieszaj mnie. Znając życie, kobieta którą kocham ponad wszystko, zostawi mnie samego, bo co miałbym jej niby zaoferować, co? Jedyne co mógłbym jej dać to prezenty, żadnego małego szkraba, który będzie dopieszczeniem naszej miłości, żadnej gromadki dzieci, która nie raz popsuje nam humor... Jestem niepłodny i beznadziejny. - użalał się nad sobą, bez wątpienia Zayn Malik, który zawsze patrzył na świat kolorowo, a przynajmniej od paru dobrych miesięcy, użalał się nad sobą, a ja nie mogłem na to patrzeć, mógł to robić każdy, każdy ale nie on.
Zacząłem szukać jakiegoś rozwiązania, kiedy to trójka moich przyjaciół, próbowała pocieszyć tego czwartego. Zastanawiałem się co mogę mu powiedzieć, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy, nic co nie zostało tutaj powiedziane. Po kilku dobrych minutach niezłej rozkminy, w końcu wpadłem na jakiś, całkiem sensowny pomysł.
- Malik, jesteś niepłodny, czy bezpłodny? - zapytałem.
- A to jakaś różnica? - odpowiedział poirytowany.
- Owszem i to ogromna, więc?
- Z tego co pamiętam na kartce pisało niepłodny, chociaż teraz już sam nie wiem, jak dla mnie to bez różnicy. - spodziewałem się trochę lepszej odpowiedzi.
Natychmiast wstałem i zatelefonowałem do Rose, poprosiłem ją o sprawdzenie tej jakże istotnej dla mnie informacji. BINGO! Zayn jest niepłodny, ta wiadomość, chodź wciąż okropna, ucieszyła mnie. Z uśmiechem wróciłem do chłopaków i przekazałem im moją, w tej sytuacji, nowinę. Ucieszyłem się, kiedy zobaczyłem mały, ale jednak jakiś, uśmiech na twarzy mojego przyjaciela. Otóż chodziło o to, że niepłodność można leczyć, bezpłodność nie, jest to stan którego nigdy nie można zmienić. Porozmawialiśmy jeszcze chwilkę, a raczej kazaliśmy mu przeprosić Destiny. Są razem, nawet jeśli jedno nie może mieć dziecka to i tak łączy ich mocne uczucie, w które nigdy nie powinien wątpić. Przyznał nam rację i w drodze powrotnej zajechaliśmy do kwiaciarni, w celu zakupienia bukietu czerwonych róż dla jego ukochanej.

** Z perspektywy Rose **
Minęło już 5 godzin odkąd chłopaki wyruszyli na poszukiwania Zayna. Harry odzywał się, ale mimo wszystko zaczynam się trochę martwić. Niebo stało się już granatowe, a księżyc świecił niemiłosiernie mocno. Destiny wciąż spała, Eleanor i Danielle poszły do swoich pokoi, były zmęczone, więc rozkazałam im się zdrzemnąć. Sama chodziłam nerwowo po pokoju z telefonem w ręce. Nie wiem co wykombinował Harry, ale oby był to dobry pomysł. Jako, że zaczynałam się robić senna, poszłam do kuchni zrobić sobie kawę, miałam zamiar poczekać na chłopaków, chociaż moje zmęczenie dawało się we znaki. Wyjęłam z szafki kubek, a z drugiej pudełko z kawą.
- Ja też poproszę. - usłyszałam za sobą czyjś głos, odwróciłam się i zobaczyłam ledwo żyjącą Destiny, musiała przed chwilą wstać.
Zgodnie z jej prośbą wyjęłam jeszcze jeden kubek i nasypałam do niego kawy, wstawiłam wodę i czekałam aż się zagotuje.
- Lepiej się czujesz? - zapytałam.
- Jeśli w tej sytuacji można czuć się lepiej, to chyba tak. - skwitowała, na co już nic nie odpowiedziałam, zrobiło mi się głupio, no tak sama jestem sobie winna, to chyba najgorsze pytanie jakie mogłam zadać. - Przepraszam. - powiedziała Destiny, widząc moje zmieszanie. - Po prostu martwię się o niego, jest 23, a go nadal nie ma...
- Chłopacy znaleźli go i zabrali na małą wycieczkę. - wyjaśniłam jej.
Ucieszyła się, że nic mu nie jest jednak dalej odchodziła od zmysłów. W końcu woda się zagotowała, a ja zrobiłam nam kawę. Usiadłyśmy przy stole i zaczęłyśmy rozmawiać. Jak za dawnych czasów, szkoda tylko, że robimy to w takich okolicznościach. Sięgnęłam po kubek w celu wypicia już ostatniego łyka kawy, powstrzymałam się kiedy w drzwiach zobaczyłam pięciu mężczyzn. Uśmiechnęłam się na widok Zayna z kwiatami. Podszedł on do Destiny i powiedział ciche przepraszam, zobaczyłam w jego oczach łzy, które w tym samym momencie napłynęły do oczu mojej przyjaciółki. Ta tylko przytuliła go i poprosiła, aby już więcej tak nie robił. Ja natomiast podeszłam do reszty chłopaków i zaproponowałam, abyśmy zostawili ich samych. Wszyscy, bez żadnego 'ale' wróciliśmy do swoich pokoi. Usiadłam na łóżku i zapytałam Harrego, jaki był jego pomysł, a ten szybko mi go wyjaśnił. Ucieszyłam się, w końcu to jakieś rozwiązanie. Później poszliśmy wspólnie pod prysznic i wróciliśmy do łóżka, po czym wtuleni w siebie zasnęliśmy.

2 miesiące później.
Mój brzuch przez ten czas zdążył już trochę urosnąć, w celu schowania go przed najbliższymi ubierałam rzeczy o rozmiar większe. To już 3 miesiąc, a my dalej nic im nie powiedzieliśmy. Nie chcieliśmy sprawiać przykrości Zaynowi i Destiny, a jeśli o nich chodzi... Niestety, wada Malika jest zbyt poważna, żeby mógł ją leczyć. Jednak trzyma się już znacznie lepiej niż na początku. Ma ogromne wsparcie ze strony najbliższych, sam nawet wpadł na pomysł adoptowania dziecka. Des miała niewielkie obawy, ale skoro Zayn tego chciał, zgodziła się na tą propozycję. Starają się o półrocznego chłopczyka. Moja przyjaciółka chciałaby jednak kiedyś poczuć, jak maluszek kopie ją w brzuch, czy przewraca się z boku na bok, niestety wie, że Malik nigdy nie zgodziłby się, żeby miała nasienie kogoś innego niżeli jego... Mimo wszystko starają się żyć normalnie. W końcu się kochają, a to jest najważniejsze. 
Wiemy z Harrym, że nie możemy już dłużej ukrywać naszej wiadomości. Musimy im powiedzieć, zastanawiamy się tylko jak... 
- Zróbmy to normalnie, na spontana. - zaproponowałam.
- Zadzwonię do nich, żeby tutaj przyszli. - odpowiedział, po czym wyjął telefon i zadzwonił do naszych przyjaciół, po jakiś 10 minutach wszyscy byli u nas w pokoju. 
Harry chwycił moją dłoń, chciał mnie tym uspokoić, jednak mnie w tej chwili nie dało się uspokoić, bałam się reakcji Zayna i Destiny. 
- Musimy powiedzieć wam coś bardzo ważnego. - zaczął mój chłopak, dało się wyczuć w jego głosie nutkę strachu. - Chodzi o to, że Rose. - tutaj popatrzył na mnie i delikatnie się uśmiechnął. - Jest w ciąży. Będziemy rodzicami. - dokończył. 
Zdziwiła ich ta wiadomość, nawet bardzo, jednak ucieszyli się. Nawet Zayn i Destiny wydawali się naprawdę szczęśliwi. Wszyscy złożyli nam gratulacje, a później poszliśmy na kolację, w celu uczczenia tego. 

6 miesięcy później. 
** Z perspektywy Destiny **
To właśnie dzisiaj jedziemy z Zaynem po Larrego, właśnie tak nazywa się nasz synek Larry Malik. Zabawne.. Tak samo jak bromance Harrego i Louisa, mimo wszystko jednak chcieliśmy zostać przy tym imieniu, nie trudno także zgadnąć, kto zajmował się nim równie mocno, jak Malik. Przez te kilka miesięcy przywiązaliśmy się do niego bardzo mocno. Nie wyobrażam sobie życia bez tego małego szkraba u naszego boku. Wiedziałam, że mój chłopak lubi dzieci, ale nie spodziewałam się takiego zaangażowania z jego strony, nie daje mi nawet przebrać małego, karmi go, śpiewa na dobranoc. Będzie najlepszym ojcem pod słońcem, chwila, on już nim jest. Mały od dzisiaj zostanie już w naszym domu, wszystko zostało już przygotowane. Jako, że będziemy mieli teraz kogoś mniejszego, postanowiliśmy z Malikiem wyprowadzić się z domu One Direction, jednak dalej spędzamy tam mnóstwo czasu. Takie same zmiany nastąpiły u Harrego i Rose. Mieszkamy jednak po sąsiedzku, nie chcieliśmy się rozstawać. Jeśli o nich chodzi... Jest mi trochę smutno, że będą mieli swoje dziecko właśnie teraz, kiedy to my staraliśmy się o nie bezskutecznie. Jednak cieszę się wraz z Zaynem z ich szczęścia.
Po godzinie załatwiania formalności, które wcześniej trwały już od jakiś 7 miesięcy, w końcu Larry jest nasz. Jesteśmy jego prawnymi opiekunami. Razem z Zaynem z uśmiechem podpisaliśmy ostatni dokument i poszliśmy do pokoju po naszego synka. Już chciałam brać go na ręce, kiedy Malik zatrzymał się i złapał mnie za rękę. Szybko znalazł się na kolanach, a z kieszeni wyciągnął małe granatowe pudełeczko. 
- Wiem, że powinno wyglądać to kompletnie inaczej, ale Destiny Jones, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - odezwał się, a do moich oczu momentalnie napłynęły łzy.
Spodziewałam się, że kiedyś nadejdzie ten moment jednak nie myślałam, że tak szybko. Czy miałam wątpliwości? Nie. Kocham go i to mi w pełni wystarcza, wiem, że to mężczyzna mojego życia.
- Jasne, że tak, wariacie. - odpowiedziałam, po czym przybliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach pocałunek.
Nagle z łóżeczka usłyszeliśmy cichy śmiech, spojrzeliśmy do środka, a w nim siedział Larry przyglądając się całej tej sytuacji. Zaśmialiśmy się tylko z Zaynem i szybko wzięliśmy go na ręce. Jesteśmy teraz rodziną.
_________________________________
Zaskoczeni, że tak szybko macie nowy rozdział, prawda? :D. Lubię zaskakiwać ;p. Cóż jeśli o rozdział chodzi to przepraszam za wszelkie błędy i mam nadzieję, że się nie zanudziliście. Jestem ciekawa czy podoba wam się imię małego, co prawda zmieniłam je w ostatniej chwili, ale mam nadzieję, że jest okej ;). A właśnie, dawno nie było Niama, ale spokojnie w następnym rozdziale będzie :D.
Dziękuję za życzenie mi szybkiego powrotu do zdrowia, można powiedzieć, że już wyzdrowiałam ;d. I zgadzam się, piękną mamy jesień tego lata -,-.
A i jeszcze jedna mała prośba, byłoby mi naprawdę bardzo, bardzo miło gdybym pod rozdziałem zobaczyła liczbę komentarzy taką jak we wcześniejszych rozdziałach, wiem, że to moja wina, że to przez tą długą przerwę, ale błagam zróbcie coś z tym, bo mam wrażenie, że zanudzam jak nie ma komentarzy. Tak więc CZYTASZ = KOMENTUJESZ . :)) .
Kocham Was i do następnego ♥.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział 24 : Brakowało mi tego.

2 miesiące później . 
** Z perspektywy Rose **
Siedziałam właśnie na piasku i spoglądałam w morze gdzie mój brat, chłopak oraz dwójka przyjaciół wygłupiali się na skuterach wodnych. Obok mnie siedziała Destiny wraz z Eleanor. Jako, że chłopaki mają ustaloną trasę po Ameryce Północnej, my możemy korzystać z tutejszej pogody, cóż od zawsze lubiłam chodzić w stroju kąpielowym, pozwalając mojemu ciału nabrać kolorów. Od dwóch miesięcy w zasadzie nic się nie zmieniło. Może jedynie to, że chłopacy mają dla nas coraz mniej czasu. Zarówno ja, jak i moje przyjaciółki chciałybyśmy mieć swoich mężczyzn dla siebie częściej. No ale niestety, taka praca. Przez to cieszymy się dwa razy bardziej z każdej chwili spędzonej razem.
- Destiny, mogłabyś posmarować mi plecy olejkiem? - poprosiłam ją, lecz ta nie zwróciła na mnie najmniejszej uwagi. Wpatrywała się pustym wzrokiem, ze smutną miną w morze. Niewątpliwie, coś było nie tak. - Des halo jesteś tutaj? - zapytałam, machając tym samym ręką przed jej twarzą w celu zwrócenia na siebie uwagi.
- Tak? - odpowiedziała po chwili.
- Co się dzieje? - zapytała ją tym razem Eleanor.
- Nic. Wszystko jest okej.
Kłamała. Co jak co, ale znałam ją lepiej niż własną kieszeń. Kilka lat przyjaźni czegoś uczy...
Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak...
Ta spuściła tylko głowę w dół, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, która zatrzymała się na piasku. Nie czekając ani chwili dłużej przytuliłam ją do siebie.
- Ej, mała co jest? - zapytałam z troską.
Destiny wzięła głęboki oddech, przetarła ręką wilgotny policzek i spojrzała na mnie.
- Wiecie, że z Zaynem staramy się o dziecko... Wiecie również, że nie jest nam łatwo. Staramy się już tak długo, a efektów nadal nie widać. Nie ma chyba takiego miejsca, gdzie nie próbowaliśmy seksu, ani żadnego sposobu, ale to wszystko na nic. Tak, byliśmy u tych wszystkich lekarzy, ale oni mówią cały czas jedno i to samo, to wszystko przez stres, nerwy, za szybki tryb życia, ale przecież od dawna jesteśmy tutaj, gdzie nie ma żadnych problemów, ani niczego w tym rodzaju, nawet o tym temacie starałam się prawie w ogóle nie myśleć. Boję się, że coś może być ze mną nie tak... - odpowiedziała smutno.
- Ale musieli robić Ci przecież jakieś badania...
- Owszem, robili i to masę, ale ponoć wszystko jest okej. Nie wiem już gdzie leży problem.
- A Zayn? On się badał? - zapytała Eleanor.
- Nie chciał się na nie zgodzić, uważa, że wszystko jest z nim w porządku, nie ukrywam, że również tak sądzę. - odpowiedziała.
- Cóż.. Moim zdaniem, powinien się przebadać i on. - stwierdziła.
- Moim także. - poparłam ją. - Spróbuj z nim porozmawiać, na pewno się zgodzi, w końcu chodzi tutaj o wasze szczęście, nie może być samolubny.
- To nie przejdzie, nie zgodzi się na nie...
- Najpierw z nim o tym porozmawiaj, a jeśli to nic nie da, wtedy zwróć się do mnie. - odpowiedziałam i pocałowałam ją w czoło.
Później ja i Eleanor starałyśmy się ją rozśmieszyć. Skutecznie, bo na jej twarzy zagościł uśmiech. W końcu po paru godzinach postanowiliśmy wrócić do hotelu, gdzie wzięłam prysznic, po którym wzięłam się za malowanie paznokci. Siedziałam na łóżku w szlafroku zastanawiając się jaki kolor lakieru mam wybrać. Stwierdziłam, że zielony jak najbardziej się nada. Po chwili z łazienki wyszedł Harry, który zajął ją zaraz po mnie, owinięty był jedynie w biały ręcznik na biodrach. Spojrzałam na niego podnosząc zalotnie brwi. Ten tylko uśmiechnął się do mnie.
- Zielony? - zdziwił się. - Nigdy go nie lubiłaś.
- Pokochałam, kiedy pierwszy raz spojrzałam w Twoje oczy. - szybko mu wytłumaczyłam.
Ten natomiast przybliżył się do mnie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach, który natychmiast pogłębiłam. Wstałam z łóżka i przejechałam palcem wzdłuż jego pleców. Spojrzałam na niego i przywarłam ustami do jego warg. Ten natomiast przybliżył mnie do siebie jeszcze bardziej, podniósł mój podbródek tak, że wpatrywaliśmy się w siebie z dobre kilka minut. W końcu się odezwał.
- Jesteś... - zaczął.
- Tak, jestem. - przerwałam mu, ponieważ doskonale wiedziałam o co chce mnie zapytać.
Od dłuższego czasu zastanawiałam się nad tym czy dam radę spędzić z nim noc, konsultowałam się z psychologiem, popracowałam nad sobą, aż w końcu postanowiłam dać nam szansę, dać szansę samej sobie. Bez wątpienia bałam się, że nie zadowolę go, tak jak kiedyś, ale żeby się przekonać trzeba spróbować...
Harry delikatnie pocałował mnie w usta, a następnie musnął skórę mojej szyi. Jednym ruchem odwiązał pasek od szlafroku, który momentalnie wylądował na podłodze. Zostałam naga i wcale się  nie skrępowałam, wręcz przeciwnie, byłam zadowolona ze swojego wyglądu. Nie czekając ani chwili dłużej, zdjęłam z niego ręcznik, który osłaniał jego przyrodzenie. Teraz zostaliśmy kompletnie nadzy. Hazza przejechał opuszkiem palca po moim pośladku, jadąc wyżej tuż do moich piersi, które szybko zassał, tym samym kończąc swoją wędrówkę. Moje ręce z kolei błądziły po jego plecach i umięśnionym torsie. Temu wszystkiemu towarzyszyły czułe pocałunki, oznaczające każdy milimetr naszych ciał. Powoli cofnęliśmy się ku łóżku, a Harold delikatnie mnie na nim położył. Widziałam, że starał się być delikatny, chciał to zrobić najlepiej jak umiał i udawało mu się to. Pocałował mnie po raz kolejny złączając nasze usta w czułym pocałunku, pozwalając mi tym samym na pieszczenie jego podniebienia językiem. Odsunął się od moich warg i zaczął zjeżdżać swoim językiem niżej, malując linię od mojego dołka pod uchem, który wcześniej ucałował, przez szyję, piersi, pępek, aż do mojej muszelki, gdzie zaczął sprytnie przebierać językiem. Byłam zdziwiona, że po tylu miesiącach przerwy, jego doświadczenie wcale nie zmalało. Wiłam się po łóżku z podniecenia, nie mogąc przestać dyszeć i wydawać różnych odgłosów z moich ust. Bez wątpienia robił mi dobrze, a ja nie chciałam, żeby kiedykolwiek przestawał. W tym momencie byłam samolubna, co wcale mi nie przeszkadzało. W końcu czułam, że zaraz dojdę, szybko złapałam poduszkę, na której leżałam i przyłożyłam sobie do twarzy w celu zagłuszenia swoich wrzasków, nie chciałam, żeby cały hotel wiedział, że uprawiamy seks. Nadszedł ten moment, w którym nie wytrzymałam. Harry tylko ucałował ją po raz ostatni i zadowolony z siebie złożył na moich ustach czuły pocałunek, wcześniej wyrzucając poduszkę w kąt pokoju. Zagryzłam dolną wargę i zrzuciłam go z siebie siadając na nim okrakiem. Skoro on zrobił dobrze mi, to chyba teraz moja kolej... Pocałowałam go w dołek pod uchem i przyssałam go chwilkę w celu zrobienia małej malinki, która wyszła idealnie. Językiem obtoczyłam wnętrze jego ucha, przez co na jego ciele pojawiła się gęsia skórka. Przegryzłam płatek jego ucha i zeszłam niżej, uwielbiałam dotykać jego umięśnione ciało, nad którym pracował przez ostatni rok. Ręką dotknęłam jego przyjaciela, który zareagował na to natychmiastowo. Zaśmiałam się pod nosem. Przybliżyłam usta do niego, tak, że doskonale wyczuwał ciepłe powietrze wychodzące z moich warg.
- Po prostu zrób to. - wysapał Hazza.
Męczyło go to, a ja nie miałam nawet wyrzutów sumienia, że się z nim w taki sposób droczę.
- Proszę. - jęknął z podniecenia.
Chcąc przerwać jego 'katusze' przejechałam językiem po jego przyrodzeniu, po czym wsadziłam go sobie do buzi, nie zaprzestając zabawy. Teraz to Harry jęczał głośno, a ja dostałam nagły przypływ zadowolenia z samej siebie. Nie przypuszczałam, że będę umiała jeszcze tak nad nim zapanować. Nie chcąc, aby spuścił się we mnie skończyłam to co niedawno zaczęłam. Musnęłam tylko jego przyrodzenie i oblizałam wargi. Hazza przybliżył się do mnie i położył mnie na łóżko, po czym powoli we mnie wszedł wykonując idealne ruchy w górę i w dół, co jakiś czas całując moje usta. Nasze oddechy idealnie współgrały ze sobą, traciliśmy właśnie ostatnie resztki energii.
- Mocniej. - wydyszałam, a Harold szybko spełnił moją prośbę, mimo iż zrobił to resztkami sił.
W końcu poczułam w sobie ciepłą maź, która szybko znalazła się w obrębie każdego milimetra sześciennego w moim ciele. Oboje zdyszani, ale strasznie zadowoleni opadliśmy na łóżko.
- Jesteś niesamowita. - szepnął mi do ucha, po czym lekko przegryzł płatek mojego ucha.
- Kocham Cię, wariacie. - odpowiedziałam mu ledwo dysząc i pocałowałam jego usta.
Przytuliłam się do niego, a on przykrył nas oboje kołdrą.
- Brakowało mi tego, brakowało mi Twojej bliskości, czułości, dotyku... - szepnęłam.
- Mnie również. - pocałował mnie w czoło, a ja poczułam się tak jak na początku naszego związku.
W końcu wtuleni w siebie zasnęliśmy.

** Z perspektywy Destiny **
- Zayn, pójdź na te badania, proszę Cię. - próbowałam go do nich przekonać, niestety jak na razie bezskutecznie, Malik był strasznie uparty.
- Po co? Nie widzę powodu, dla którego miałbym to robić.
- Jezu skoro jesteś pewny, że jesteś zdrowy to co Ci szkodzi je zrobić?! - wrzasnęłam, bo miałam już dosyć powtarzania jednego i tego samego..
- Nie krzycz, bo obudzisz cały hotel. Dobrze, skoro tak Ci na tym zależy możemy iść i zrobić te głupie badania, które i tak pewnie niczego nie zmienią. - w końcu mi uległ.
- Jutro?
- Dobrze, może być nawet i jutro, ale teraz chodź tu do mnie. - powiedział i podniósł kołdrę, abym mogła pod nią wejść.
Cieszyłam się, że w końcu go przekonałam, a nie było to wcale takie proste. 
Zayn pocałował mnie w głowę, a ja wtuliłam się w niego i zasnęłam.
Następnego dnia.
Zgodnie z naszymi wczorajszymi planami poszliśmy na badania, które przebiegły dość szybko. Teraz zostało nam czekać na nie około miesiąc. 

** Z perspektywy Rose **
Miesiąc później. 
- Wiesz, tak sobie myślałam. - zwróciłam się do Harrego, który leżał tuż obok mnie. - Co byś powiedział na dzidziusia...
- Nie lepiej z tym jeszcze trochę poczekać? 
- Dlaczego? Zayn i Destiny próbują... 
- Jesteś gotowa na dziecko? - zapytał.
- Jestem. Myślę, że to by było dopełnienie naszego związku. - odpowiedziałam z uśmiechem. 
- Jeśli chcesz i jesteś tego pewna, to myślę, że możemy spróbować. - pocałował mnie w czoło. 
- Bo tak w zasadzie. - wstałam i wyjęłam malutkie buciki spod łóżka. - To ja już jestem w ciąży. - postawiłam je na łóżku i delikatnie uśmiechnęłam się do Harolda. - Będziesz tatusiem. 
- Aaallee. - zająkał się i zaniemówił na dobre 5 minut. 
- Hazza powiedz coś...
- O mój Boże, będę ojcem! - wrzasnął na cały pokój, po czym podniósł mnie i zaczął kręcić w kółko oraz całować po szyi.
- Już uspokój się, wariacie. - zaśmiałam się, jego reakcja mnie zadowoliła. 
- Chodźmy powiedzieć innym. - odpowiedział z entuzjazmem i pociągnął mnie za sobą w kierunku drzwi.
Wbiegliśmy do pokoju Zayna i Destiny, gdzie o dziwo siedzieli już wszyscy, zdziwiliśmy się z Hazzą, ale to nawet lepiej, że są teraz tutaj wszyscy, nie będziemy musieli się powtarzać. Już miałam zaczynać mówić nasze dobre wieści, kiedy zobaczyłam zapłakaną przyjaciółkę. Bez wahania podbiegłam do niej i zaczęłam wypytywać o co chodzi...
_______________________________
Zabijecie że tak długo nic nie było nowego, zabijecie dosłownie. Przepraszamy za to ; <. No i już więcej tak nie zapuszczę bloga, obiecuję :). Teraz zostały jakieś 3/4 rozdziały, więc luzik i do końca lipca powinnyśmy skończyć. No i w zasadzie będę pisała, bo jestem uziemniona w domu przez chorobę i pogodę na zewnątrz :(. Już wszelkie wyjazdy się skończyły, ewentualnie jakieś wypady do znajomych, ale mimo to będę pisać ;d. I wróciłam z gór niedawno, Paulina siedzi w Niemczech, ja jestem zadowolona z całokształtu wyjazdu ;d. a jak tam wasze wakacje ? :D.
Much Love ♥.