niedziela, 26 sierpnia 2012

Zarry.

Hej! ;). To znowu ja, ale tym razem na krótko. Chciałabym was zaprosić na mojego nowego bloga, będzie on o Zarry'm, póki co jest tam tylko prolog (zbieram czytelników...). Tak, więc zapraszam na http://be-my-safety.blogspot.com/ . Komentarze mile widziane ;d. #muchlove :) xxxx.

środa, 8 sierpnia 2012

Rozdział 28 : Kocham Cię - ostatni.

Od dwóch miesięcy trwały przygotowania do ślubu, który mieli dzisiaj zawrzeć trzy pary. Mianowicie Rose i Harry, Destiny i Zayn oraz Eleanor i Lou. 6 września wszyscy byli bardzo podekscytowani, szczególnie, że dziewczyny Harry'ego i Louis'a były w ciąży. Rose starała się ze Styles'em o kolejnego maluszka, ponieważ nie chcieli, aby dzieci łączyła duża różnica wieku. Destiny z Malik'iem będą chcieli adoptować jeszcze jedno dziecko, jednak chęć na swoje dziecko, nie przeszła, wręcz przeciwnie, tylko się nasiliła.
Wszystko było idealnie przygotowane, tak, że nic nie zepsuje tej uroczystości. Z pomocą dziewczyn Rose jako pierwsza założyła na siebie swój strój. Była to biała, długa suknia na ramiączkach, bez gorsetu niestety, ponieważ była ona w ciąży, co było już widać, w końcu to już 3 miesiąc. Następnie dziewczyny pomogły się ubrać Eleanor. Jej suknia różniła się od sukni Rose i to o wiele. Po pierwsze jej kolor był kremowy, po 2 była ona wąska, idealnie dopasowana do jej zgrabnego ciała, a po 3 nie miała ramiączek i podkreślała jej piersi. W końcu nadszedł czas, w którym Destiny, nałożyła swoją sukienkę. Gorset zrobiony z koronki, w który bardzo chciałaby się wcisnąć Rose, w tym momencie dopasował się do sylwetki jej przyjaciółki. Jej suknia była piękna i nikt nie znalazłby innych słów, aby ją opisać. Kosmetyczka kończyła już swoją pracę i po chwili trzy kobiety stały przed lustrem, podziwiając swój wygląd. Były one szczęśliwe, a łzy powstrzymały z wielkim trudem, dusiły w sobie emocje tylko dlatego, żeby nie zepsuć makijażu, nad którym przez ostatnią godzinę pracowała Maggie - ich kosmetyczka.
Mężczyźni w tym czasie przygotowywali się w domu One Direction. Niall oraz Liam, bardzo zaangażowali się w pomoc przy ślubie, bowiem to właśnie oni dopilnowali, aby wszystko było na swoim miejscu. Liam tylko poprawił czarną muszkę Harry'ego i krawaty Zayn'a i Louis'a i już wsiadali do limuzyny, która dowiozła ich do kościoła, gdzie w środku przed ołtarzem, poczekają na swoje przyszłe żony.
Wyszli z auta, a na zewnątrz przywitał ich tłum ludzi i chociaż miały być tylko najbliższe im osoby, znaleźli się tutaj mniej ważni ludzie, ale nie przeszkadzało im to, pomyśleli, że dzięki nim będzie jeszcze lepsza zabawa, chociaż wystarczyła by jedna, ta ukochana osoba, aby mogli się dzisiaj dobrze bawić.
Dosłownie za sekundę, każdy z nich miał powiedzieć słowa przysięgi małżeńskiej. Stres powoli dawał o sobie znać, jednak byli pewni swoich decyzji. Krople potu na ich czołach wcale nie oznaczały złego wyboru, oni po prostu nie chcieli niczego zepsuć. To miał być najlepszy dzień w ich życiu.
Muzyka w końcu zaczęła grać, a trójka dziewczyn wraz ze swoimi ojcami u boku powolnym krokiem weszła do środka i zbliżała się ku ołtarzowi. Dla tej szóstki, ludzie przestali istnieć, wydawało się, że w kościele znajdują się tylko te trzy pary. Byli wpatrzeni w siebie jak w obrazek i wcale nie zanosiło się, aby ktokolwiek miał spuścić wzrok. Nareszcie kobiety doszły do swoich przyszłych mężów, a ojcowie oddali córki w ręce mężczyzn. Z uśmiechem na twarzy, każdy zajął swoje miejsce i doczekiwał się kontynuacji uroczystości. Muzyka ucichła, a ksiądz wygłosił kazanie, które idealnie wyjaśniało to, dlaczego ludzie się tutaj zgromadzili. W końcu nadszedł ten czas, w którym to zakochani mieli powiedzieć sobie uroczyste TAK. Wszyscy wstali i za moment słychać było już uroczyste słowa przysięgi małżeńskiej.
- Ja Harry, biorę sobie Ciebie Rose za żonę i ślubuję Ci miłość, - w tym momencie pani Tomlinson, a raczej teraz już pani Styles, odpłynęła, nie liczyła się dla niej żadna osoba tutaj przybyła. Była tylko ona i jej przyszły mąż. – wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. - jako pierwszy wypowiedział te słowa z dumną i łzami w oczach. Jego partnerka płakała, ale były to łzy szczęścia tylko i wyłącznie. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak długą drogę przeszli oni oboje, aby w końcu znaleźć się tutaj, teraz, razem, w takim dniu. Za moment reszta nowożeńców wypowiedziała te same słowa, z tymi samymi pozytywnymi emocjami. Każdy w pomieszczeniu dał spust emocjom i w oczach nawet nastolatków, pojawiły się łzy, które zaraz płynęły po policzkach, niemniej jednak ich usta były uśmiechnięte.
Niall spojrzał na Liam'a i dopiero teraz zauważył, że chłopak od kilku dobrych minut nie wpatruje się w szóstkę na ołtarzu, tylko na niego. Płakał, podobnie jak każdy tutaj zgromadzony. Blondyn wytarł opuszkiem palca wilgotny policzek chłopaka, który za chwilę powiedział bezdźwięczne "Kocham Cię", po czym przybliżył się do niego i złożył na jego ustach delikatny pocałunek.
W tym samym momencie ksiądz wypowiedział słowa "A teraz możecie pocałować swoje żony". Na sali rozległy się oklaski, a trzy pary złączyły swoje usta w namiętnym, pełnym pożądania pocałunku. Za moment jako pierwsi opuścili próg kościoła, wybiegając z niego jak oparzeni. Na zewnątrz zostali obrzuceni pieniążkami, które postarali się jak najszybciej pozbierać, po czym wysłuchiwali długich życzeń od najbliższych. Po nich nowożeńcy weszli do swoich limuzyn, a goście do autobusów, które zawiozły ich na wesele.
Po kilku minutach wszyscy stali już przed wielkim udekorowanym budynkiem. Zgodnie z tradycją w szóstkę wypiliśmy kieliszek wódki. Pomyślicie sobie pewnie jak to? Przecież Eleanor i Rose są w ciąży! Zamiast wódki mieli tam sok, ponieważ ich mężowie nigdy nie zgodziliby się na alkohol w takim stanie. Następnie mężczyźni wzięli kobiety na ręce i przeszli z nimi przez próg sali. Żony ciągle się uśmiechając złożyły delikatny pocałunek na ustach swojego wybranka. Chwila moment, a na podwyższeniu, gdzie stała rozłożona kapela, znalazł się Niall wraz z Liam'em, którzy zaczęli śpiewać, a nowożeńcy zatańczyli swój pierwszy taniec, jako mąż i żona. Kroków uczyli się przez ostatnie trzy dni, ponieważ panowie nie mogli wszystkiego załapać, ale całe szczęście na weselu wszystko wyszło idealnie. Później zostały im już tylko tańce i zabawa do białego rana, która faktycznie taka była, czyli jak na normalnej tego typu uroczystości. Jednak to nie była normalna uroczystość. To był najważniejszy dzień w ich życiu, dzięki któremu mają przy sobie na całą wieczność ukochane osoby i którego z pewnością nigdy nie zapomną oraz będą opowiadać swoim dzieciom, a następnie wnukom.

I wszyscy żyli długo i szczęśliwie... KONIEC :).
____________________________________
Najpierw przepraszam, trochę inaczej wyobrażałam sobie ten rozdział, ale nie potrafiłam go w żaden sposób rozbudować, ani przerobić.
Tak, to już ostatni rozdział, nie będzie już następnych i następnych... I jest mi ciężko go kończyć, nawet nie wiecie jak bardzo, bo to mój najpopularniejszy blog, z którym wiążę naprawdę dużo wspomnień, zarówno tych lepszych, jak i gorszych, ale głównie chcę pamiętać te lepsze, kiedy liczba komentarzy wynosiła 68, kiedy z każdym kolejnym dniem przybywało obserwatorów, albo kiedy liczba wyświetleń z rozdziału na rozdział wynosiła +1000 . To było piękne i chciałabym za to podziękować tym, którzy byli ze mną od początku do końca, oraz tym którzy nie byli od początku, ale doszli później. Na dzień dzisiejszy blog ma 78 obserwatorów, 919 komentarzy *.*, 28 rozdziałów.  Naprawdę wszystkim, którzy to czytali i wchodzili (tym samym nabijając ponad 40 tysięcy wejść na dzień dzisiejszy!!) ogromnie DZIĘKUJĘ! <3.
Ale szczególnie chciałabym podziękować :
Giovi Monster, która wiele razy doradzała mi odnośnie jakiegoś rozdziału, potrafiła podsunąć pomysł, motywowała do pisania, nawet jak wychodziło mi to naprawdę marnie, jednym słowem wspierała mnie, all day all night. DZIĘKUJĘ! :*.
Lavi, za to, że zaraziłaś mnie yaoizmem i, że pomagałaś pisać scenki z gejami, a nawet sama napisałaś tutaj pierwszą scenkę z Niam'em. DZIĘKUJĘ! ♥.
@iHugHoran, Tobie podziękuję, za każdy komentarz, bo je czytało mi się zawsze bardzo miło, uwielbiałam jak rozpisywałaś mi się w komentarzu i na pewno będę za tym tęsknić, tak więc DZIĘKUJĘ! ;*.
Kaja Malik Karolina Szymczak, dziękuję za każde dopytywywanie się o kolejny rozdział i o motywację, którą mi tym dawałaś. DZIĘKUJĘ! ; **.
I całej reszcie, która była tutaj razem ze mną, czytała każdy rozdział, komentowała i poświęcała czas na tego bloga. JESZCZE RAZ BARDZO WAM WSZYSTKIM DZIĘKUJĘ ! :* <3.

A gdyby ktoś chciał jeszcze poczytać coś mojego autorstwa, to zapraszam na http://dancewithjband1d.blogspot.com/ , a za jakiś czas na kompletnie nowego bloga :) x.

środa, 1 sierpnia 2012

Rozdział 27 : Zaskoczył mnie.

** Z perspektywy Liam'a **
Trochę smutny, przygnębiony, a nawet zły, wyszedłem z naszego mieszkania. Payne coś Ty narobił. Zraniłem go, zraniłem osobę, na której tak strasznie mi zależało. Chciałem z nim porozmawiać jeszcze raz, może wyjaśnić wszystko, jednak Niall nie dał mi szansy. Pobiegł do swojego pokoju i chyba czymś rzucił, ponieważ po całym domu rozległ się głośny huk. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do Danielle, ponieważ byliśmy na dzisiaj umówieni. Randka? Czy ja wiem, czy to tak można nazwać... Lepiej spotkanie przy winie, przynajmniej ja tak to traktowałem. Po około godzinie jazdy, byłem już pod domem dziewczyny. Wyjąłem z samochodu butelkę z czerwonym trunkiem i zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Szatynka niemal natychmiast znalazła się przede mną. Jak zawsze przywitaliśmy się pocałunkiem w policzek, po którym wszedłem do środka. Z początku było miło, zjedliśmy kolację, którą Danielle przygotowała, następnie rozmawialiśmy, ale jakoś nie chciałem mówić jej o swojej rozmowie z Niall'em. Nie wiem czemu, tak po prostu chciałem zostawić to dla siebie.
Kiedy opróżniliśmy całą butelkę wina, a tematy do rozmów się skończyły, postanowiłem wrócić do domu. Bardzo mądre posunięcie z mojej strony, siadać po alkoholu do samochodu. Niestety brązowooka nie pozwoliła mi nawet wyjść z pokoju, w którym siedzieliśmy. Popchnęła mnie do ściany, na co uśmiechnąłem się. To chyba dało jej 'zielone światło', ponieważ szybko przywarła ustami do moich warg. Niekoniecznie o to mi chodziło, kiedy się zaśmiałem, ale nie odepchnąłem jej od siebie. Próbowałem wczuć się jakoś w tą rolę. Przesunąłem rękoma po jej plecach i delikatnie rozpiąłem zamek od jej sukienki, która w mgnieniu oka znalazła się na podłodze. Sam po minucie zostałem już bez koszuli i spodni, zmierzając w stronę sypialni Danielle. Położyłem ją delikatnie na łóżku i zdjąłem ostatnie ciuchy, które zakrywały jej ciało. Ona z kolei pozbyła się moich bokserek. Nie powiem, że nie, bo czułem się nieswojo. Jakoś nie włożyłem zbytnio serca w seks z nią. Było mi to szczerze mówiąc obojętne, a dziewczyna wijąca się po całym łóżku z podniecenia, nie robiła na mnie żadnego wrażenia, chociaż chciałbym, aby robiła. W końcu doszedłem i wyszedłem z dziewczyny kładąc się u jej boku. Danielle po chwili już słodko spała. Mnie natomiast doszły wyrzuty sumienia. czułem się tak jakbym zdradził Niall'a. Moment, ja właśnie to zrobiłem... Do oczu napłynęły mi łzy, które zaraz płynęły po moich policzkach. Dopiero teraz doszło do mnie, że za nim tęsknię. No tak, trzeba coś stracić, by coś docenić. O wiele bardziej wolałbym teraz leżeć obok niego i bawić się jego blond włosami. Zawaliłem sprawę, a najgorsze jest to, że nie wydaje mi się, aby Niall chciał ze mną, chociażby porozmawiać. Jestem straszną świnią, ponieważ zraniłem dwie bliskie mi osoby.

** Z perspektywy Niall'a **
Leniwie otworzyłem oczy i spróbowałem podnieść się do pozycji siedzącej, niestety na próżno. Głowa mi pękała, a gardło krzyczało o chociażby kropelkę wody, mimo, że na jednej z pewnością by się nie skończyło. Spojrzałem w lewo, ewidentnie znajdowałem się w swoim pokoju, co rozpoznałem po rozwalonej gitarze, wydawało mi się jednak, że wczoraj była ona w lepszym stanie, na szafce nocnej dostrzegłem swój telefon, wyciągnąłem rękę i chwyciłem go tylko i wyłącznie w celu sprawdzenia godziny. Jak się okazało była 14, wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia, chociaż było to niczym, w porównaniu z tym, co zobaczyłem po swojej prawej stronie. Obok mnie leżała przepiękna, naprawdę przepiękna blondynka. 'Kurwa Horan, coś Ty odjebał' - karałem siebie w myślach. Co jeśli się z nią przespałem? To był pierwszy scenariusz, który przyszedł mi do głowy. Sądząc po moim stroju to właśnie, to zrobiłem. Strzeliłem facepalma, a zaraz po tym złapałem się za głowę, to był nieprzemyślany krok z mojej strony. Ostrożnie, tak, aby nie obudzić dziewczyny, wyszedłem spod kołdry i podążyłem w kierunku łazienki, gdzie szybko wszedłem pod prysznic. Byłem w nim dość długo, ponieważ chciałem, aby pomógł mi w odzyskaniu świadomości. Fakt, zimna woda dodała mi trochę energii. Owinąłem sobie ręcznik wokół bioder i wróciłem do swojego pokoju w celu wygrzebania jakiś ciuchów na dzisiaj. W zasadzie to chwyciłem pierwsze lepsze bokserki, spodnie i koszulkę, po czym wróciłem do łazienki, gdzie umyłem zęby i ubrałem się. Kiedy wróciłem do pokoju, na łóżku siedziała owa blondynka, była już ubrana i w miarę ogarnięta.
- ym.. Hej? - zająknąłem się, bardziej wolałbym przywitać ją po imieniu, ale był z nim problem, bowiem nie pamiętałem go.
- Katy, cześć Niall. - niestety zauważyła to, a ja spaliłem buraka.
- Masz ochotę na coś do jedzenia? - zaproponowałem, chociaż było mi głupio jak nigdy wcześniej.
- Nie pogardziłabym czymś do picia. - odpowiedziała z uśmiechem.
Razem udaliśmy się w kierunku kuchni, gdzie przygotowałem jajecznicę dla nas obojga, oraz nalałem soku pomarańczowego do dwóch szklanek. Teraz na trzeźwo Katy wydawała się całkiem miłą dziewczyną. Rozmowa jako tako nam się kleiła, chociaż miałem kilka pytań, na które musiałem znać odpowiedź. Kiedy kończyliśmy konsumować śniadanie, odezwałem się niepewnie.
- Katy czy my... No wiesz, czy między nami do czegoś wczoraj doszło?
Ta tylko uśmiechnęła się i szybko odpowiedziała mi na moje pytanie.
- No prawie. - na jej twarzy znowu pojawił się ten piękny uśmiech.
- Prawie? - powtórzyłem. - Przepraszam, ale mam jedną wielką pustkę w głowie. - zaczerwieniłem się.
- Naprawdę nic, a nic nie pamiętasz? - zapytała z niedowierzaniem.
- Nic, a nic. - odpowiedziałem niezbyt zadowolony.
- No więc, w barze przysiadłeś się do mnie i zamówiłeś mi drinka, przedstawiłeś się i nawet miałam z Ciebie ubaw, ponieważ nie byłeś już wtedy trzeźwy. No więc z początku nie mogłam uwierzyć, że tak sławna osoba jak Ty, zwróciła na mnie uwagę, na mnie to znaczy dziewczynę z podpuchniętymi oczami i rozmazanym tuszem od łez. Zapytałeś co się stało, więc opowiedziałam Ci o swoim chło.. przepraszam, byłym chłopaku, a później Ty zacząłeś opowiadać mi o Liam'ie, o tym, że poszedł do Danielle, a Ciebie zostawił. Mówiłeś, że go kochasz, ale zranił Cię tak strasznie, że nie wiesz czy kiedykolwiek będziesz mógł z nim chociażby normalnie porozmawiać, żaliłeś się jeszcze, że od czasu, kiedy wszyscy członkowie One Direction znaleźli dziewczyny, zostałeś kompletnie sam. Jako, że oboje mieliśmy spore problemy, postanowiliśmy zatopić je w alkoholu, z tym, że w czasie, kiedy Ty wypiłeś trzy kolejki, ja zdążyłam wypić jedną. Byłeś totalnie zalany i trochę się do mnie przystawiałeś, jeśli mam być szczera, to parę razy się pocałowaliśmy, aż w końcu przyjechaliśmy tutaj, od razu poszliśmy do sypialni, gdzie zdążyliśmy się rozebrać, stety lub też nie, zasnąłeś na łóżku, więc między nami do niczego nie doszło. Jako, że byłam tak samo padnięta jak Ty, wtuliłam się w Ciebie i zasnęłam. I oto cała historia. - wytłumaczyła mi, a ja poczułem ogromną ulgę, wiem, to głupie, przecież nie jestem już z Liam'em, ale jeśli między nami by do czegoś doszło, czułbym, że go zdradziłem.
Przez następne 3 godziny siedziałem z Katy, wspólnie oglądaliśmy telewizję, przy czym opowiedziała mi jeszcze raz co zaszło pomiędzy nią, a jej chłopakiem. Zrobiło mi się jej żal, ponieważ jej eks odszedł do innej, czyli w zasadzie spotkało ją to samo co mnie. Chcąc poprawić jej humor włączyłem playstation i zaczęliśmy grać w gry samochodowe, o dziwo blondynka o niebieskich oczach je uwielbiała. Pewnie poprawialibyśmy sobie humor znacznie dłużej, gdyby nie to, że około 19 do domu wparował Liam.
- O widzę, że znalazłeś już swoją nową miłość. - rzucił oschle.
- O jak tam Twoja świetna Danielle? Czyżby nie zadowoliła Cię w nocy, że masz taki podły humor? - spytałem ironicznie.
- A ona - wskazał palcem na Katy. - Jaka jest w łóżku?
- To raczej ja powinienem zapytać, jak bardzo dobra jest w łóżku Danielle, hę? - ciągnąłem tą wymianę zdań, całkiem bezsensowną zresztą.
- Nie tak bardzo jak Ty. - odpowiedział już zdecydowanie niższym tonem, a mnie zatkało.
- Co to ma kurwa być Payne?! - wydarłem się na niego. - Myślisz, że po jednej nocy wrócisz do mnie z podkulonym ogonem to przyjmę Cię z powrotem, co?!
- Niall przepraszam, wiem, że zrobiłem źle, ale tak naprawdę dopiero teraz to wszystko przemyślałem, a jak zobaczyłem Cię z tą dziewczyną, to coś jakby we mnie pękło... Nie kocham Dannielle, nigdy jej nie kochałem. - wytłumaczył się, a ja nie wiedziałem co powiedzieć. Wraca po JEDNEJ nocy i chce, żebym mu wybaczył? Zresztą co takiego zmieniło się w ciągu paru godzin?
- W takim razie dobrze myślisz. - dokończyłem już słabszym głosem.
Będę tego żałował, oj będę, ale kocham go. Jak mógłbym go odrzucić? I chociaż nie wiem dlaczego tak szybko zmienił decyzję, to chcę mu wybaczyć, a przynajmniej postarać się to odbudować. Usiadłem na kanapie, a Liam zrobił to samo.
- Możesz mi to wszystko wytłumaczyć? - poprosiłem.
- Tak, ale pamiętaj, że to Ty jesteś dla mnie najważniejszy, okej?
- Mów jak bardzo narozrabiałeś. - uśmiechnąłem się do niego delikatnie.
- Wiem, że to było głupie z mojej strony, mówiąc to, mam na myśli Danielle i to co pomiędzy mną, a nią było. Nie powinienem z Ciebie rezygnować dla niej. Trochę zbliżyliśmy się do siebie w ostatnim czasie, no i jakoś tak zapragnąłem posmakować czegoś innego. Odrzuciłem Ciebie w taki sposób, przepraszam.
- Na to jeszcze przyjdzie pora, kontynuuj.
- Myślałem, że dam radę żyć bez Ciebie przy moim boku, z początku mi to świetnie wychodziło, aż do wczoraj. Po naszej rozmowie, pojechałem do niej. Byłem, albo inaczej, nie byłem sobą. Denerwowałem się, myślałem... - wziął głęboki wdech. - Przespałem się z nią. - wydusił i spuścił wzrok. - I dopiero po tym mnie olśniło, nie czułem się wtedy jakoś wyjątkowo. Czułem się tak jakbym posuwał jakąś dziwkę, która i tak nic dla mnie nie znaczy, nie było w tym czegoś, co powinno być podstawą. Miłości. I nie to, że Danielle nic dla mnie nie znaczy, bo znaczy, ale niczego więcej poza przyjaźnią nie mogę jej zaoferować. - uśmiech zszedł mi z twarzy, nie mogłem wydobyć z siebie ani słowa. - Niall, wiem, że zjebałem wszystko, ale ta dziewczyna, która tu niedawno była... Czy wy, no wiesz... - speszył się, a ja zdobyłem się, aby wydusić z siebie kilka słów.
- Nie, Liam. Między mną, a Katy do niczego nie doszło. - szczerze mówiąc nawet nie zauważyłem, kiedy blondynka opuściła nasze mieszanie. - Daj mi trochę czasu, muszę pomyśleć, okej? - powiedziałem i wyszedłem z salonu.
Szedłem przed siebie, nie zwracając uwagi na krzyczące za mną fanki. Przydałby mi się teraz spokój, a one mi go nie dają. Rozumiem, że chcą zdjęcie, autograf, ale nie dzisiaj. Wyminąłem wszystkich i poszedłem do samochodu. Odpaliłem silnik i pojechałem nad morze, czyli w miejsce, gdzie będę miał święty spokój od tego wszystkiego. Kiedy dojechałem poszedłem w stronę wody. Usiadłem na mokrym piasku. Jak zwykle nikogo tutaj nie było, a ja miałem czas, żeby pomyśleć, ponieważ nie wiedziałem co mam teraz zrobić.

** Z perspektywy Rose **
2 miesiące później.
Kolejny dzień, w którym miałam pobudkę o godzinie 4:25, z precyzją co do minuty. Mała szalała o tej porze już czwarty dzień z rzędu. Byłam zmęczona i szczerze mówiąc chciałabym dostać jakieś wakacje. Harry pomagał przy Darcy, nie mogłam na niego narzekać, ale potrzebowałam chociażby dnia odpoczynku. Zgodnie z moim obowiązkiem, wstałam i próbowałam uciszyć Darcy, mała była głodna, więc nakarmiłam ją, po czym próbowałam ponownie ułożyć do snu. Moja córcia niestety miała inne plany, na które ja szczerze mówiąc, nie miałam ani siły, ani ochoty.
- Darcy, proszę Cię zaśnij, mama jest zmęczona. - błagałam ją, a ta tylko mnie wyśmiała, przez co na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Kochałam tego małego szkraba, jak nic na świecie i mimo, że, brzydko mówiąc, padałam na ryj, potrafiła jednym uśmiechem sprawić, że ja sama się uśmiechnęłam.
- Daj ją, idź spać. - usłyszałam za sobą głos Harolda, który zabierał mi już małą.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i pocałowałam go w usta, po czym wróciłam do łóżka.
Z miejsca gdzie stało łóżeczko, słyszałam cichy śpiew Hazzy, który również mi, pomógł przy zaśnięciu.
**
Powoli otworzyłam oczy, po czym rozejrzałam się dookoła. Siedziałam w samochodzie, na przednim siedzeniu, obok mnie, samochodem kierował mój chłopak, a za mną siedziała mała Darcy. Pierwsze słowa, które wypowiedziałam po obudzeniu się, pewnie nikogo nie zdziwią:
- Harry, o co chodzi? 
- O już wstałaś. Cześć Skarbie. - przywitał się ze mną, jak gdyby nigdy nic. - Jak się spało? 
- Dobrze, dziękuję, ale mógłbyś mi wytłumaczyć co jest grane? - poprosiłam ponownie.
- No więc, kiedy zobaczyłem jak bardzo jesteś zmęczona ostatnimi dniami, pomyślałem, że przydałby Ci się odpoczynek, tak więc spakowałem nas, przeniosłem Ciebie do samochodu i jedziemy w sekretne miejsce. - wytłumaczył z wielkim bananem na twarzy. 
- Aha. - odpowiedziałam, tak naprawdę mało co kontaktując. 
Wiedziałam do czego jest zdolny Harold, ale tego bym się akurat po nim nie spodziewała. To trochę nie na miejscu zostawiać tak wszystko z dnia na dzień i jechać, gdzieś, bo tak w zasadzie to nawet nie wiem gdzie jadę. Miałam na sobie piżamę, co nie było spełnieniem moich marzeń, w dodatku moje włosy wyglądały jakbym się trzy dni nie czesała. Sięgnęłam do kieszeni moich spodni w poszukiwaniu telefonu, ale na próżno, ponieważ Hazza zaraz uświadomił mi, że wszystko zostało w domu. Super. 
- Jesteś na mnie zła. - stwierdził po chwili. 
- Nie, ale mógłbyś wziąć przynajmniej mój telefon. - odpowiedziałam mu.
- Przepraszam, chciałem żebyś miała spokój... - powiedział smutnym tonem, a mi zrobiło się szczerze mówiąc głupio. Chłopak naprawdę chciał dobrze, a ja na niego najeżdżam, zdecydowanie ma racje, przyda mi się odpoczynek.
- Nie, to ja przepraszam. Miałeś kompletną rację, powinniśmy dostać kilka chwil dla siebie, życie w Londynie zdecydowanie zbyt szybko się toczy. - wyjaśniłam i pocałowałam go w policzek. - I dziękuję. 
- Ależ nie ma za co. - uśmiechnął się zwycięsko, a ja się zaśmiałam. 
Później próbowałam wyciągnąć od Harry'ego gdzie jedziemy, jednak był on nieugięty i za wszelką cenę nie chciał mi wyjawić swojej niespodzianki. Droga tam trwała dość długo, więc zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, gdzie nakarmiłam i przewinęłam małą, a sama się przebrałam i kupiłam gumy miętowe, Harry'ego jak zwykle dopadły szalone szesnastki, więc zrobił sobie z nimi parę zdjęć, a kiedy byłam już gotowa, pojechaliśmy dalej. Po drodze było nam całkiem wesoło, tak w zasadzie, to w końcu spędzamy czas jak prawdziwa rodzina. Zazwyczaj to, albo Harry jechał nagrywać nową płytę, a kiedy wracał ja i Darcy już spałyśmy, albo ja zostawiałam mu małą i szłam na zakupy z dziewczynami. Tak w zasadzie, to zaczęłam się cieszyć z tego wyjazdu coraz bardziej. 
W końcu po jakiś trzech postojach i dziesięciu godzinach jazdy, dojechaliśmy na miejsce. Byliśmy gdzieś na odludziu, wokół nas były lasy, a dosłownie kilka metrów przed jednym z nich, stał drewniany domek jednorodzinny. Wzięłam małą i zgodnie z poleceniem Hazzy, poszłam z nią w kierunku domku. Usiadłam na ławce znajdującej się przed nim i czekałam na Harolda. W końcu przyszedł z dwoma walizkami, wyciągnął z kieszeni jakiś klucz, którym jak się później okazało, otworzył drzwi. Weszłam do wewnątrz, a widok w środku kompletnie mnie zaskoczył. Myślałam, że będzie to mało komfortowa chatka z łazienką, kuchnią i pokojem, jednak było kompletnie inaczej. Były tutaj dwa piętra, na pierwszym znajdował się salon, w którym był kominek, nad którym wisiał telewizor, na przeciwko znajdowała się biała kanapa, a przed nią stół, podłogę przykrywał czerwono-kremowy dywan, a całość idealnie ze sobą komponowała, kuchnia i łazienka były zaopatrzone w podstawowe sprzęty dla tych pomieszczeń. Na górze znajdowały się dwie sypialnie, w jednej stało wielkie łoże małżeńskie, a w drugiej łóżeczko dla dziecka oraz normalne łóżko jednoosobowe. Podsumowując - bardzo mi się tutaj spodobało. 
Poszłam do łazienki, wziąć prysznic, a Harry w tym czasie rozpalił kominek, ponieważ było trochę chłodno. Kiedy wróciłam nakarmiłam małą, a w tym czasie z toalety skorzystał mój chłopak. Chciałam zrobić kolację, ale Harry zdecydowanie się temu sprzeciwił i zabrał mnie i naszą córkę, na spacer. Z początku byłam przeciwna, ale Harold mnie przekonał i w trójkę udaliśmy się w miejsce niespodziankę. Mój mężczyzna z minuty na minutę zaskakiwał mnie coraz bardziej, szliśmy przez las, a w zasadzie to przez jego obrzeża, przez dobre pół godziny. W końcu zatrzymaliśmy się, a Harry wyciągnął z kieszeni czerwoną chustę, którą zasłonił mi oczy, świetnie. Tym razem nie sprzeciwiałam się mu, ponieważ i tak postawiłby na swoim. Chwyciłam jego rękę i razem poszliśmy dalej. Po około pięciu minutach, Harry puścił moją dłoń, ale zabronił mi zdjąć z oczu chustę. Zgodnie z jego zakazem nie zrobiłam tego, tylko zatrzymałam się. 
- Harry już mogę? - zapytałam po raz kolejny. 
- Chwilka, daj mi rękę i chodź. 
- Już?! - zniecierpliwiłam się, kiedy przeszliśmy kilka kroków. 
- Tak, teraz już. - odpowiedział, po czym zdjął mi z oczu chustę, a moim oczom ukazał się niesamowity widok.
Byliśmy nad jakąś rzeką. Promienie księżyca przepięknie rozjaśniały się na wodzie. W oddali było widać jedną i tą samą długą rzekę, wokół której znajdowała się roślinność. Było to miejsce nie do opisania. Pierwszy raz widziałam coś tak pięknego. Zaniemówiłam, kiedy na to patrzałam, ale jeszcze bardziej odebrało mi języka w buzi, kiedy spojrzałam na Harry'ego. Klęczał on przede mną, a w dłoni trzymał granatowe pudełeczko, w którym znajdował się srebrny pierścionek z malutkim brylantem.
- Rose Tomlinson, zostaniesz moją żoną? - z jego ust wydobyło się to pytanie, a do moich oczu napłynęły łzy. Kilka razy faktycznie zastanawiałam się jakby ten moment wyglądał, ale w najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałabym, że Harry aż tak się postara. 
W jednej chwili przypomniałam sobie wszystkie chwile spędzone razem, początki, które z pewnością nie były dobre, ale za to późniejsze przeżycia były zdecydowanie lepsze, tak właściwie to najlepsze w całym moim życiu. Po moim policzku popłynęła pojedyncza łza, a zaraz po tym Darcy zaczęła płakać. 
- Skarbie, nie płacz. - zwrócił się do mnie Harry, a zaraz potem wstał. - Jeśli nie chcesz nie musimy... - zmieszał się, pewnie inaczej to sobie wyobrażał...
- Ale kiedy ja chcę, ja bardzo chcę zostać w końcu Twoją żoną. - odpowiedziałam, a na twarzy Harry'ego zagościł wielki uśmiech. Nie byliśmy zbyt dobrymi rodzicami, ponieważ Darcy wciąż płakała, a my uśmiechaliśmy się do siebie. W końcu przybliżyłam swoją twarz, do mojego narzeczonego i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Ręce wplątałam w jego loki, a on swoją lewą ręką złapał moją twarz i pogłaskał kciukiem. O dziwo mała przestała płakać, a zaczęła się śmiać. Oderwaliśmy się od siebie. 
- Spłodziliśmy zboczeńca. - zaśmiałam się do Harrego i ponownie złożyłam pocałunek na jego wargach. 

** Z perspektywy Niall'a **
Wraz z Liam'em przygotowywaliśmy babeczki, na które już od dawna miałem ochotę, ale dopiero teraz zebrałem siebie i Payne'a do roboty. 
Od dwóch miesięcy zmieniło się tyle, że ponownie jesteśmy razem, a Liam nie utrzymuje już kontaktów z Danielle, ale nie dlatego, że ja tak chciałem, tylko dlatego, że dziewczyna kategorycznie odmówiła wszelkich kontaktów z moim chłopakiem, uważała, że ją wykorzystał i jest skończoną świnią. Szczerze mówiąc miała rację, ale jakoś nie bardzo się tym przejąłem, wręcz przeciwnie, cieszyłem się, że w końcu będę miał spokój od szatynki. Co ze mną? Jakoś się pozbierałem i postanowiłem zapomnieć o wydarzeniach, które miały miejsce niedawno. Nie miałem mu czego wybaczać, bo w końcu nie byliśmy wtedy razem, ale Liam niejednokrotnie mnie przepraszał za tamten epizod. Podsumowując wszystko się jakoś poukładało i znowu jesteśmy razem szczęśliwi. 
Po około dwóch godzinach ciężkiej pracy, a tak w zasadzie to ciężkiej pracy Liam'a, bo ja tylko wyjadałem mu czekoladę, nasze babeczki stały już gotowe na talerzu, gotowe do spożycia. Payne już łapał za jedną, kiedy ja strzeliłem mu w ręce, chłopak tylko się skrzywił i zrobił pytającą minę. 
- Chciałeś zapewne zjeść naszą PIERWSZĄ WSPÓLNĄ babeczkę sam, nie mogłem do tego dopuścić. - szybko mu wyjaśniłem szczerząc się jak dziecko. 
Chwyciłem babeczkę do ręki po czym wsadziłem ją sobie do połowy do buzi, całe szczęście Liam zrozumiał o co mi chodzi i ugryzł drugą stronę, jak się później okazało, pysznej czekoladowej babeczki. Pogryzłem ją, delektując się jej smakiem, Payne naprawdę robił świetne wypieki. Kiedy połknąłem ostatni kawałek, oblizałem swoje wargi i pochwaliłem mojego chłopaka, ten z kolei przybliżył się do mnie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Szkoda tylko, że tym razem ja zapragnąłem czegoś więcej. Przybliżyłem się do niego ponownie i złączyłem nasze wargi w namiętnym pocałunku. Wepchnąłem mu język do środka, przedzierając się przez szereg jego białych ząbków, aby w końcu przejechać nim po jego podniebieniu. Liam nie pozostawał mi dłużny i odwdzięczył się tym samym. Popchnąłem go delikatnie do tyłu, nie przerywając pocałunku, chciałem bowiem szybko znaleźć się w naszej sypialni, po drodze zdjąłem koszulkę swoją i swojego chłopaka. Całe szczęście po chwili już byłem przygwożdżony do ściany, która była mi tak dobrze znana. Palcami sprytnie odpiąłem guzik i rozporek od jego spodni, a następnie pomogłem im znaleźć się na podłodze. Liam zrobił to samo z moimi, przy czym jednocześnie pozbył się także moich bokserek, zostałem teraz nago, a Payne pocałował mój dołek pod uchem, a językiem przejechał przez moją szyję, klatkę piersiową, brzuch, aż w końcu dotknął nim mojego przyjaciela, który stał już na baczność. Bez wątpienia droczył się ze mną, czego nie lubiłem, może dlatego sprawiało mu to tak wielką satysfakcję. 
- Liam, proszę. - wydusiłem pomiędzy oddechami.
Całe szczęście brązowooki spełnił moją prośbę i delikatnie objął ustami mojego członka, wkładając w to jak najwięcej uczucia. Mój oddech zdecydowanie przyśpieszył, palce wbiłem w ramiona Liam'a. Liżąc, poruszał głową w tym samym tempie, a ja jęczałem z podniecenia, co bez wątpienia dawało mu wiele satysfakcji. Rękoma chwycił moje uda, a ja właśnie doszedłem. Ten tylko przełknął to, co znajdowało się w jego jamie ustnej i oblizał wargi. Podniósł się z kolan, a ja wyszeptałem mu na ucho kilka słów, mianowicie "chcę iść na całość, Liam". Zdjąłem z niego jego bokserki i popchnąłem na łóżko, zagryzając tym samym dolną wargę. Z lubością zassałem jego dwa palce, po czym on pocałował mnie w szyję. 
- Zrób to Payne. - zachęciłem go poruszając brwiami. 
Musnął po raz ostatni moje usta, po czym włożył we mnie swój jeden palec. Zabolało, ale tylko trochę. Dość nieprzyjemne uczucie. Nogi splotłem na jego talii i zacisnąłem palce u stóp. Po chwili włożył swój drugi palec, co zabolało znacznie bardziej, a z moich ust wydarło się niekontrolowane 'ała'. Miarowo ruszał palcami, aż w końcu naruszył nimi moje czułe miejsce, a ja tylko odchyliłem głowę do tyłu, jęcząc przy tym niemiłosiernie. Do oczu napłynęły mi łzy, było to teraz naprawdę bolesne. 
- Na pewno tego chcesz? - zapytał z troską Payne.
Nie odpowiedziałem mu nic, tylko pokiwałem głową w celu potwierdzenia tego. Za moment poczułem w sobie jego przyjaciela, zabolało jeszcze mocniej, aż nie wytrzymałem i wydarłem się na pół mieszkania, ale w tym momencie mnie to nie interesowało. Jego pchnięcia były delikatne, a z czasem ból przerodził się w całkiem pozytywne uczucie. Bez wątpienia mojemu chłopakowi było dobrze, widziałem to po jego wyrazie twarzy, wkrótce także jego ciało owładnęło tym stanem, zaczął lekko drżeć z rozkoszy, co poprawiło moje mniemanie o sobie. Pocałował mnie w usta, po czym oblizałem językiem swoje rozwarte usta. Jęknąłem ponownie, a zaraz po tym poczułem w sobie ciepłą maź wypełniającą moje wnętrze, przy czym sam doszedłem po raz kolejny tego dnia. Liam położył się obok mnie, głęboko dysząc. 
- Ups, ubrudziłem Cię. - odezwałem się i wskazałem palcem na jego brzuch. - Posprzątam po sobie. - poinformowałem go, po czym zlizałem białą spermę, a następnie z wielką satysfakcją, położyłem się na klatce piersiowej mojego chłopaka. 
- Kocham Cię. - wyszeptał, pomiędzy oddechami, które zaczynał powoli kontrolować.
- Ja Ciebie też. - odpowiedziałem, po czym przytuliłem go do siebie jeszcze bardziej.

_____________________________________________________
Pisałam ten rozdział 3 dni, a jeśli będzie pod nim znowu 13 komentarzy, to idę się powiesić.
No i wiem, zjebałam całkowicie Niama, przepraszam :(.  Za resztę błędów również przepraszam.
Zmieniłam układ bloga, ale wydaje mi się, że tak się lepiej czyta ;) x.
@iHugHoran - tak, Liam zajebiście wygląda w nowej fryzurze, gwałcę każde jego zdjęcie *.*
Tak w zasadzie to nie wiem co mogłabym więcej napisać, rozpiszę się bardziej w następnym rozdziale. Kocham Was bardzo mocno i do następnego (a i dajcie mi na niego trochę czasu, bo nie chcę go zjebać, max. tydzień) ♥.

czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 26 : Coś nowego.

** Z perspektywy Nialla **
Siedzenie w sobotę wieczorem w domu samemu, nie jest zbyt fajne, szczególnie jeżeli osoba, którą kochasz nad życie, jest teraz w miejscu, którego kompletnie nie znasz, z ludźmi o których wcześniej nie słyszałeś. Właśnie w takiej sytuacji się dzisiaj znalazłem. Cóż Lou jest z Eleanor, Zayn z Destiny i Larrym cieszą się sobą, Harry i Rose są na górze, ale nie będę im przeszkadzał narzucając się swoim towarzystwem, w pełni rozumiem to, że są razem i cieszą się z wielkiego brzucha dziewczyny. Swoją drogą sam mam wielką frajdę, kiedy przykładam rękę do jej ciała, więc doskonale rozumiem Stylesa. Zastanawia was pewnie gdzie jest Liam. Szczerze mówiąc mnie też. Nie wiem co się ostatnio między nami dzieje, ale z pewnością jest to coś złego. Nie wiem czy już mu się znudziłem, czy chce spróbować czegoś innego, ale to boli, boli fakt, że nie liczy się już z moim zdaniem tak, jak kiedyś. Nawet spędzanie czasu razem, stało się dla jednego z nas uciążliwe. I zapewniam, że nie jestem to ja. Przydałaby nam się rozmowa, szczera rozmowa, bez owijania w bawełnę. Jeśli już nie chce ze mną być, to wolałbym to usłyszeć i chociaż sprawiłoby mi to wiele bólu, lepsza najgorsza prawda, niżeli kłamstwo.
Nigdy wcześniej nie oglądałem dramatu, ale dzisiaj miałem na niego ochotę. Wziąłem popcorn, chusteczki, czekoladę, chrupki, lody i picie. Zastanawiałem się jeszcze nad żelkami, ale przez mój dzisiejszy humor, kompletnie straciły swój urok. Zapytałem fanów na twitterze jaki film polecają, jako pierwszy dostrzegłem 'Jeden dzień', skoro Directioners tak mówią, to musi być dobry, podziękowałem, wyłączyłem laptopa, telefon i resztę urządzeń, dzięki którym można by się ze mną skontaktować. Chciałem mieć spokój, moje serce powoli krwawiło i chciało zostać same. Z jedzeniem przy boku, włączyłem umówiony wcześniej film i przyglądałem się całej akcji. 'Zostańmy przyjaciółmi' - to nigdy nie brzmi dobrze. Jednak tam było inaczej, może trochę lepiej, ale co ja mówię... Kobieta podkochująca się w swoim przyjacielu, który może mieć każdą, którą zapragnie i jeszcze się tym jej chwali. To zdecydowanie nie jest fajne. Wkrótce oboje, po ciężkich przeżyciach stwierdzają, że tak naprawdę to siebie kochają, oczywiście są razem jest sielanka. Przepraszam, czy fani aby na pewno dobrze przeczytali moją prośbę? Chciałem filmu, który mnie wzruszy, a nie jakiegoś badziewnego romansu, który kończy się jak każdy, czyli jeden wielki happy end. Kobieta jedzie uliczką do swojego ukochanego, nic nadzwyczajnego.
- NIALL !!! - mój spokój właśnie został przerwany, ale może to i lepiej.
- Tak Harry?!
- ROSE !! - i tutaj zerwałem się jak oszalały z kanapy i ruszyłem na górę.
- Co z nią?
- Ona rodzi! - powiedział przestraszony Styles. - Spokojnie, tylko spokojnie, przecież dobrze wiesz co powinieneś teraz zrobić. - mówił sam do siebie, nie wiem czy to jakiś skutek uboczny, czy co, ale był teraz potrzebny, a panikował, jako, że to ja myślałem teraz za niego, kazałem mu wziąć torbę z rzeczami Rose, a następnie razem pomogliśmy dojść jej do samochodu.
Wziąłem kluczyki i prędko ruszyłem w kierunku szpitala, w którym Rose miała rodzić. Gnałem jak oszalały, a czerwone światło na krzyżówce, wcale nie było mi straszne, bez żadnych skrupułów przejechałem na nim, byle tylko jak najszybciej dostać się do budynku. W końcu dojechaliśmy, wszystko działo się tak szybko, nawet nie wiem skąd mieliśmy wózek inwalidzki, na którym zawieźliśmy, a raczej ja zawiozłem Rose na recepcję i na salę porodową. Harry był przerażony jak nigdy wcześniej, latał w kółko i panikował, w końcu nie wytrzymałem, wstałem i walnąłem mu liścia, zachowywał się tak jakby to on rodził, musiałem w końcu go otrząsnąć. Całe szczęście poskutkowało, bo zaraz się uspokoił i wszedł do sali, gdzie słychać było krzyki Rose, obiecał jej, że tego dnia będzie z nią. Ja zostałem na korytarzu sam, cóż fajnie byłoby zawiadomić resztę, tylko jak? Komórkę mam w domu, na dodatek jest wyłączona, Styles swojej nie wziął, a o Rose to nawet nie wspomnę. Udałem się w kierunku recepcji, gdzie znalazłem telefon i szybko wykonałem parę rozmów z najbliższymi. Po 15 minutach byli tutaj wszyscy, wszyscy oprócz Liama. Ma nowych znajomych, nie powinienem się dziwić, ale się dziwię, w końcu będzie wujkiem. Wszyscy byli równie podekscytowani co Harry, wydawało mi się, że tylko ja tutaj jestem spokojny. Usiadłem wygodnie na krześle i czekałem na jakieś wieści. Po około dwóch godzinach w drzwiach pojawił się nikt inny jak Liam. Ucieszyłbym się, gdyby nie fakt, że nie był sam. Dokładniej mówiąc, był w towarzystwie Danielle. Na sam widok ich razem dostałem szału. Teraz to ja musiałem wyjść z pomieszczenia i odetchnąć świeżym powietrzem. Powstrzymywałem się, aby nie uronić żadnej łzy, co było trudne, naprawdę trudne. Czułem jakby ktoś wbijał mi nóż w plecy, w zasadzie to właśnie tak było. Payne przesadził, wiedziałem, że znowu spotyka się z tą jędzą, ale nie myślałem, że przyjdzie z nią do szpitala, gdzie byli tylko najbliżsi Harrego i Rose, a przede wszystkim byłem tutaj ja, osoba z którą rzekomo jest. Potrzebowałem się napić, albo odreagować jakkolwiek inaczej, tyle, że jestem w szpitalu, a moja przyjaciółka właśnie rodzi. Spojrzałem na zegarek, siedzę już tutaj od dobrej godziny i jakoś nie chce mi się tam wracać.
- Stary, będzie dobrze. - ktoś położył mi rękę na ramieniu, był to Zayn, chyba wyczuł, że coś jest nie tak, w zasadzie to każdy głupi by to wyczuł.
- Czy ja wiem. - odpowiedziałem zrezygnowany, było mi ciężko, jak nigdy przedtem.
- Nie wiem, co się stało, ale porozmawiajcie, musicie sobie wszystko wyjaśnić. - polecił mi.
- Tak wiem, ale nie wiem kiedy, ani gdzie, ostatnio więcej nie ma go w domu niżeli jest.
- Wiesz, że nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, nie potrafię powiedzieć Ci jak masz to zrobić, ale sam doskonale wiesz, że potrzebujecie rozmowy, poważnej rozmowy, która powie Ci na czym stoisz, wiem, że go kochasz, on na pewno Ciebie też, ale może się pogubił? - szukał jakiegoś wytłumaczenia dla niego, chociaż ja go nie widziałem, Payne nie ma usprawiedliwienia, postępuje jak świnia.
- Wracajmy do nich. - zaproponowałem, a Malik tylko mi przytaknął.
Postanowiłem być silny jako tako, ale silny i wróciłem z Zaynem na korytarz, gdzie każdy dopytywał się już pielęgniarki stojącej w drzwiach, czy wszystko jest okej. Niestety, ale nie udzieliła nam żadnych informacji i po chwili znowu zniknęła w drzwiach sali porodowej. Wiedziałem, że one zazwyczaj długo trwają, ale ten ciągnął mi się niesamowicie. Jestem tutaj od 4 godzin, chociaż czuję się jakbym spędził tutaj wieczność. Lou chodził w kółko, jest naprawdę wspaniałym bratem. Zayn i Destiny również się niepokoili. Jedynie Liam i Danielle siedzieli i rozmawiali. Nie chciałem na to patrzeć i postanowiłem, że zabiorę Larrego do domu. Jest 3 w nocy, a roczne dziecko prawie zasypia na kolanach swojej matki. Destiny podziękowała i oddała mi małego. Fajne uczucie nieść na rękach takiego malucha. Uśmiechnąłem się do niego i pocałowałem w czółko. Powoli kierowałem się ku wyjściu sam, chociaż w głębi siebie miałem jeszcze nadzieję, że mój chłopak podąży za mną i powie 'Niall czekaj, pojedziemy razem', a następnie złapie mnie za rękę i razem wrócimy do domu. Niestety, nadzieja matką głupich. Wsadziłem małego do fotelika i pojechałem z nim do domu. Nim się obejrzałem już byłem na miejscu. Wysiadłem, wziąłem Larrego i poszedłem do swojego pokoju. Położyłem go na łóżku i przykryłem kołdrą. Wyglądał tak słodko, że musiałem zrobić mu zdjęcie i bez wahania ustawiłem je sobie na tapetę w telefonie. Spojrzałem na telewizor, nie wyłączyłem jeszcze filmu, więc postanowiłem go dokończyć. W tym momencie, dziękowałem Bogu, że nikt mnie nie widzi, ryczałem jak mały chłopczyk. Zacząłem z powodu filmu, to ciężkie, kiedy traci się ukochaną osobę i to jeszcze przez jakiegoś kretyna, który nie umie jeździć, skończyłem już z myślami przy Liamie, postanowiłem, że porozmawiam z nim jutro rano. Tak po prostu nie może być. Otrząsnąłem się i pozbierałem wszystkie chusteczki leżące obok mnie. Za chwilę spałem już obok Larrego.
**
'If I was your boyfriend I'd never let you go...' Obudził mnie dźwięk telefonu. Leniwie przetarłem ręką twarz i złapałem za iPhona. Dzwonił Lou, więc odebrałem słuchawkę.
- JESTEM WUJKIEM!!!! - usłyszałem jego krzyk i uśmiechnąłem się. 
- Zaraz tam będę, czekajcie. - odpowiedziałem i rozłączyłem się.
Spojrzałem w lewo, gdzie leżał Larry i przyglądał się mi. 
- To co mały, jedziemy zobaczyć, o boże, nawet nie wiem, czy to chłopiec czy dziewczynka, powiedzmy, że jedziemy zobaczyć małego stworka, z którym będziesz się użerał, przez najbliższe kilka lat. - zwróciłem się do niego, a on tylko się zaśmiał na co odpowiedziałem wielkim, szczerym uśmiechem.
Odczuwałem głód, więc mały na pewno też. Pobiegłem do kuchni i wziąłem kilka owoców, następnie pobiegłem po Larrego i dałem mu banana, po czym wziąłem na ręce i pobiegliśmy do samochodu, tam włożyłem go do fotelika i szybko udałem się na miejsce kierowcy. Droga zajęła mi 15 minut, ponieważ o 6 rano nie ma zbyt wielkich korków. Powoli, już nie śpiesząc się, wziąłem małego i poszliśmy szukać naszej rodzinki. Całe szczęście, było ich słychać już z końca korytarza, więc szybko trafiłem na miejsce. Oddałem Larrego Destiny, a sam zapytałem się o płeć dziecka. Okazało się, że Rose z Harrym mają córeczkę, którą nazwali Darcy. No tak, planowali to od początku. Pogratulowałem Haroldowi, który ledwo co trzymał się na nogach, ale na jego twarzy gościł wielki uśmiech. Rose jak się dowiedziałem zasnęła, co się dziwić, męczyła się przez całą noc. Zobaczyliśmy malutką przez szybę, ponieważ lekarze musieli sprawdzić czy na pewno jest zdrowa. Postanowiliśmy zabrać Harrego do domu, aby się trochę odświeżył, chociaż było to trudne, chciał zostać tutaj w szpitalu. Jednak Lou przekonał go, że teraz do niczego się tutaj nie przyda. Wspólnie wróciliśmy do domu One Direction jak za dawnych czasów, jednak Destiny, Eleanor i Larry wrócili do domu Malików, my natomiast tzn. ja, Harry, Zayn, Lou oraz Liam (całe szczęście był bez Danielle) musieliśmy iść opić piękną córeczkę Stylesa.

** Z perspektywy Rose **
 dzień później.
Leżałam właśnie na łóżku, kiedy do mojego pokoju weszła pielęgniarka z małą Darcy. Zrobili jej już wszystkie badania i całe szczęście, mała jest zdrowa. Wzięłam ją na ręce i spojrzałam na nią, w zasadzie dopiero teraz mogłam jej się dobrze przyjrzeć, bo wcześniej byłam zbyt zmęczona. Okazało się, że mała odziedziczyła po Haroldzie zielone oczka, były tak samo piękne jak jego. Raczej nic więcej jeszcze nie mogłam powiedzieć, bo Darcy była przecież noworodkiem. Jeśli chodzi o tatusia, to jestem ciekawa, gdzie on teraz jest. Byłoby miło gdyby nas odwiedził. Byłam z niego dumna, ponieważ tak jak obiecał, towarzyszył mi przy porodzie, nawet sam odciął pępowinę i przy tym nie zemdlał. Czy był przerażony? Oo tak, był, nawet bardzo, ale dał radę. Uśmiechałam się do małej, kiedy ją karmiłam.
- Kochanie już jestem! - krzyknął Hazza, a ja natychmiast uciszyłam go przykładając palec do swoich ust. - Przepraszam. - szepnął, dopiero teraz zobaczył Darcy, podszedł do mojego łóżka i pocałował mnie w czoło. - Hej skarbie. Cześć malutka. - pogładził ją po policzku. - Odpoczęłaś trochę? - zapytał.
- Tak, tak. Lekarz mówił, że za dwa dni będę mogła wyjść. - uśmiechnęłam się.
- To wspaniale. - powiedział podekscytowany.

** Z perspektywy Nialla **
- Liam! - darłem się przez pół domu, ponieważ chłopak miał zamiar już go opuszczać, a ja dopiero wstałem.
- Tak? - zatrzymał się w korytarzu.
- Możemy przez chwilę pogadać? - zapytałem, w moim głosie można było wyczuć nutkę niepewności, nic dziwnego, bałem się tej rozmowy jak cholera.
- Teraz? Trochę mi się śpieszy.
- Wolałbym teraz. - odpowiedziałem stanowczo.
Całe szczęście chłopak zgodził się i za moment siedzieliśmy już razem na kanapie, nie wiedziałem jak mam zacząć, a Liam wcale mi w tym nie pomagał, siedział i wpatrywał się we mnie, co trochę mnie wkurzało. Zachowywał się tak, jakby wszystko było w najlepszym porządku, w końcu nie wytrzymałem i zacząłem swoją przemowę :
- Przebolałem to, że Danielle była z nami w Stanach, nie powiedziałem wtedy ani słowa, doskonale zrozumiałem, kiedy powiedziałeś, że chcesz pomóc jej w karierze, ale tego, że przyszedłeś z nią do szpitala, gdzie byli tylko najbliżsi Harrego i Rose już nie mogę. Nie rozumiem Cię Payne, zapomniałeś, że jesteśmy razem? Wcale nie liczysz się z moim zdaniem, nawet nie zwracasz na mnie uwagi, unikasz mnie, co to ma być? Myślisz, że możesz robić ze mną co chcesz, bo jestem w Tobie zakochany? I tu się mylisz, bo nie dam sobą pomiatać. - powiedziałem na jednym wydechu.
Liam wpatrywał się we mnie, zrobiło mu się głupio dokładnie znałem tą minę. Nie odpowiedział nic, ani wcale nie zanosiło się, żeby miał zacząć gadać.
- Jeśli już Ci na mnie nie zależy to powiedz. - dodałem.
- Niall to nie tak... - zaczął powoli.
- A jak ?! - podniosłem głos.
- Nie krzycz, to przede wszystkim. - spróbował mnie uciszyć, szkoda tylko, że rozwścieczył mnie tym jeszcze bardziej.
- Nie krzycz?! A jakbyś Ty znalazł się w takiej sytuacji jak ja, byłbyś spokojny? Raczej wątpię. - powiedziałem z ironią.
- To nie tak, że mi na Tobie nie zależy, zależy i to bardzo, zawsze będziesz dla mnie kimś naprawdę ważnym, chodzi o to, że... - zająkał się, widząc mój wyraz twarzy, byłem bliski płaczu.
- Chodzi o to, że już mnie nie kochasz. - dokończyłem za niego słabym i łamiącym się głosem.
- Nie, znaczy się, trochę tak, ale Niall, ja po prostu chcę spróbować czegoś innego, czegoś czego nigdy nie miałem, muszę być pewien w stu procentach, że jestem gejem. Nie powiem Ci, że już nie wrócę, albo, że wrócę, bo nie wiem. Naprawdę nie wiem, chcę tylko zasmakować czegoś nowego. - wytłumaczył się, a ja z trudem powstrzymałem łzy, które napływały mi do oczu, powinienem był się domyśleć.
- Trzeba było tak od razu. - powiedziałem zimnym tonem, wstałem i udałem się do swojego pokoju, słyszałem jak Payne woła mnie, ale olałem to, nie chciałem teraz na niego patrzeć.
Wbiegłem do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Szybko chwyciłem pierwszy lepszy przedmiot leżący tuż obok mnie i rzuciłem nim mocno w ścianę. Pech trafił, że padło na moją gitarę. Jestem debilem, kompletnym kretynem, który myślał, że życie będzie dla niego teraz łaskawsze. Doskonale wiem, że nie będzie, dopiero teraz zostanę wyśmiany, już widzę te nagłówki w gazetach 'Liam Payne spotyka się z Danielle Peazer, w takim razie co z Niallem Horanem, z którym niedawno był w związku?'. Na samo wyobrażenie sobie tego z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Zjechałem po ścianie, zanosząc się płaczem. Jak on mógł... Wiedział, że znaczy dla mnie tak strasznie dużo, a mimo to już zaczął coś nowego, coś w czym nie będzie mnie, albo będę, ale nie będę grał głównej roli. Spojrzałem w swoje odbicie w lustrze, wyglądałem jak pokraka, w zasadzie co się dziwić? Jestem nią. Wstałem i udałem się w jego kierunku, przetarłem łzy, zmieniłem koszulkę i wyszedłem z pokoju. Chciałem iść się napić, ale nie chciałem robić tego samotnie, poszedłem do pokoju Harrego, niestety nikogo tam nie zastałem, pokój Lou, to samo, Zayna nie było. 'Horan, nikt się Tobą nie interesuje, powinieneś przywyknąć' powiedział ktoś w mojej głowie.
- Fakt, wszyscy mają mnie w dupie. - odpowiedziałem mu.
Chwyciłem parasol, ponieważ za oknem padało i wyszedłem z domu, podążyłem w kierunku najbliższego baru i zamówiłem kolejkę, później kolejną i następną, i następną, aż w końcu urwał mi się film...
_____________________________________________
Siemanko ; **. Wiecie, nawet spodobał mi się ten rozdział ; o. Szczególnie początek xd.
Pewnie zabijecie mnie za to, co zrobiłam z Niamem <boi się>.. No i w zasadzie nie ma żadnej niespodzianki, jeżeli chodzi o małą Rose i Harrego, ale to wszystko przez to, że tak samo jak Haroldowi, podoba mi się to imię ;). I jak opisywałam scenę porodu Rose, to tak mnie natchnął ten filmik, gdzie Zayn i Lou wkręcali chłopców, hahahahah ;d. Taką pompę miałam z Stylesa, albo z Horana taki opanowany, kiedy kobieta rodzi ;D.
Dziękuję za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że będzie ich więcej :). Za błędy przepraszam.
I jak tam lecą wakacje? U mnie właśnie się rozpogodziło OŁ YEAH ! Jezioro - przybywam ♥.
Kocham Was baaardzo mocno i do następnego ;*.

czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 25 : Rodzina.

' Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak wiele szczęścia może dać Ci, jedna malutka istotka, którą spłodzisz? Istotka, która będzie poprawiała Ci humor nawet wtedy, kiedy masz ochotę zdetonować cały świat, którą nauczysz chodzić, mówić, przeżyjesz z nią pierwsze chwile jej życia, niejednokrotnie doradzisz w sprawach sercowych. Istotka, o którą będziesz walczył do ostatniej kropli krwi... A teraz zastanów jak wyglądałoby twoje życie z myślą, że nigdy kogoś takiego mieć nie będziesz... '

Przytulałam do siebie swoją przyjaciółkę. Było mi jej żal, ale chyba bardziej żal było mi Malika... To co musiał teraz czuć.. Nie życzę tego najgorszemu wrogowi, a co dopiero przyjacielowi. Patrzenie na ból, który zadaje to osobom, z którymi jesteś tak blisko, jest wprost nie do zniesienia.
- To moja wina, gdyby nie moje głupie namawianie go na te badania, wszystko byłoby okej. - karciła siebie Des, ale czy ona zrobiła źle? Nie. Wręcz przeciwnie, gdyby nie to, dalej żyli by w utwierdzeniu, że kiedyś będą mieli dziecko...
- Nie mów tak, to nieprawda. - odpowiedziałam i starłam łzy z jej policzków.
- Owszem prawda, gdyby nie to, pewnie siedzielibyśmy razem z Zaynem na kanapie i oglądali jakiś badziewny film, na który i tak nie zwracalibyśmy najmniejszej uwagi, ponieważ bylibyśmy zajęci sobą, a tak siedzę tutaj i odchodzę od zmysłów gdzie on teraz jest. - mówiła roztrzęsiona.
Nie odpowiedziałam już nic, to i tak by mało zmieniło. Odsunęłam się na chwilę od przyjaciółki i wyszłam z Haroldem z pomieszczenia. Oczywiste było to, że ze swoją super nowiną musimy się wstrzymać, ale wyciągnęłam go z pokoju po to, żeby kazać mu iść szukać Malika. Razem z Liamem i resztą chłopaków powinno im się udać. Wiedziałam, że spełni moją prośbę. Pocałowałam go tylko w usta i weszłam z powrotem do niewielkiego pokoju hotelowego. Harry wyciągnął z niej chłopców, a ja razem z Danielle i Eleanor próbowałyśmy uspokoić Des. Łatwo nie było.. Dawno nie widziałam swojej przyjaciółki w takim stanie. Co wcale mnie nie zdziwiło, przecież ostatnie miesiące były dla niej jak z bajki, kochający mężczyzna, przyjaciele, rodzina. Jeśli czegoś się nie spodziewaliśmy to właśnie tego. Tego, że Malik może być niepłodny. Mało o tym wiedzieliśmy, ale to musiało oznaczać tylko jedno. Żadnych możliwości na wspólne dziecko... W końcu przyjaciółka uspokoiła się, zrobiłam jej kawę, która powinna postawić ją trochę na nogi. W międzyczasie Destiny opowiedziała nam całe zajście.
- Ucieszyłam się, kiedy do pokoju, listonosz przyniósł mi kopertę zaadresowaną z kliniki. Nie czekając ani chwili dłużej postanowiłam, że ją otworzę. Byłam niemal pewna, że zobaczę tam wynik jak najbardziej mnie zadowalający. Nie wierzyłam w to co czytam, po prostu nie wierzyłam. Usiadłam i zaczęłam płakać... Zastanawiałam się jak ja to powiem teraz Zaynowi... - próbowała powstrzymać się od płaczu, którego była bliska, jednak z każdym słowem traciła swoje siły. - I wtedy on wyszedł z łazienki, podbiegł do mnie i zapytał co się stało, nie chciałam mu mówić, szybko wymyśliłam jakąś głupią wymówkę, w którą mi nie uwierzył, bo kto płakałby w taki sposób z powodu oparzenia ręki wrzątkiem, którego nie widać? Żałosne. - skarciła sama siebie. - Nie miał najmniejszych problemów z zauważeniem tego, że ściemniam, więc musiałam powiedzieć prawdę, ale mi by to nie przeszło przez gardło. Podałam mu tylko brązową kopertę. Nigdy wcześniej nie widziałam żeby płakał. - powiedziała i zaniosła się płaczem. - Rzucił ją w kąt, a sam wybiegł z pokoju, zamykając drzwi najmocniej jak się dało. - rozpłakała się na dobre.
- I wtedy przyszliśmy my. - dokończyła za nią Eleanor.
Znowu zaczęłyśmy pocieszać Destiny, tym razem mało skutecznie. Danielle zaproponowała jej, aby się położyła, ta natomiast zaczęła na nią wrzeszczeć. Poniosły ją emocje, co w takiej sytuacji wcale nie było dziwne. Zaraz się opanowała i przeprosiła brunetkę. Próbowała się uspokoić, ale bez lekarstw się nie obeszło, nie chciała ich brać, ale zdecydowałam, że tak będzie najlepiej. Minęło jakieś pół godziny, a Des już spała. Postanowiłyśmy przenieść ją na łóżko, po czym wyszłam z pokoju zadzwonić do Harrego, miałam nadzieję, że znaleźli Malika. Po krótkiej rozmowie z nim wróciłam do pomieszczenia.
- Wie coś? - zapytała szeptem Eleanor.
- Znaleźli go w pubie, co wcale mnie nie zdziwiło. Chciał się zalać, ale chłopaki wyprowadzili go z niego i postanowili, że zrobią sobie wycieczkę, chcą z nim o tym pogadać, pomóc... - wyjaśniłam jej.

** Z perspektywy Harrego **
Wpakowaliśmy się w piątkę w samochód i pojechaliśmy nad morze. Malik od zawsze je uwielbiał i doskonale o tym wiedziałem, zresztą jak chyba każdy. Miał największy ubaw podczas kręcenia teledysku do what makes you beautiful. Pomyślałem sobie, że go uspokoi, ale ten był w okropnym stanie, nie mówił nic, mimo, że chłopacy próbowali złapać z nim jakiś kontakt. Wszystko szło na nic, więc w połowie drogi się przymknęli. Jechaliśmy w ciszy jak nigdy przedtem. W końcu po godzinie jazdy dojechaliśmy do celu. Siłą wyciągnęliśmy Zayna z samochodu. Ucieszyłem się kiedy spostrzegłem, że na plaży nie ma nikogo, a mulat w końcu wyszedł z auta. Ruszyliśmy w stronę morza, niestety dalej w milczeniu, poważna rozmowa dopiero przed nami, ale jakoś nikomu nie uśmiechało się ją zacząć. Bo co niby mielibyśmy mu powiedzieć? 'Stary wszystko będzie dobrze', jakoś to by nie przeszło. Malik w końcu usiadł na zimny i mokry piasek, co miał kompletnie gdzieś. Nasza czwórka zaraz zajęła miejsca obok niego.
- Nigdy nie przypuszczałem, że nie będę mógł mieć dzieci... Destiny tak bardzo ich pragnie... - odezwał się pierwszy, co wyraźnie trochę dodało nam odwagi.
- Zayn... - zaczął Liam, niestety bez skutecznie, bo czarnowłosy zaraz wszedł mu w zdanie.
- Liam, nie pocieszaj mnie. Znając życie, kobieta którą kocham ponad wszystko, zostawi mnie samego, bo co miałbym jej niby zaoferować, co? Jedyne co mógłbym jej dać to prezenty, żadnego małego szkraba, który będzie dopieszczeniem naszej miłości, żadnej gromadki dzieci, która nie raz popsuje nam humor... Jestem niepłodny i beznadziejny. - użalał się nad sobą, bez wątpienia Zayn Malik, który zawsze patrzył na świat kolorowo, a przynajmniej od paru dobrych miesięcy, użalał się nad sobą, a ja nie mogłem na to patrzeć, mógł to robić każdy, każdy ale nie on.
Zacząłem szukać jakiegoś rozwiązania, kiedy to trójka moich przyjaciół, próbowała pocieszyć tego czwartego. Zastanawiałem się co mogę mu powiedzieć, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy, nic co nie zostało tutaj powiedziane. Po kilku dobrych minutach niezłej rozkminy, w końcu wpadłem na jakiś, całkiem sensowny pomysł.
- Malik, jesteś niepłodny, czy bezpłodny? - zapytałem.
- A to jakaś różnica? - odpowiedział poirytowany.
- Owszem i to ogromna, więc?
- Z tego co pamiętam na kartce pisało niepłodny, chociaż teraz już sam nie wiem, jak dla mnie to bez różnicy. - spodziewałem się trochę lepszej odpowiedzi.
Natychmiast wstałem i zatelefonowałem do Rose, poprosiłem ją o sprawdzenie tej jakże istotnej dla mnie informacji. BINGO! Zayn jest niepłodny, ta wiadomość, chodź wciąż okropna, ucieszyła mnie. Z uśmiechem wróciłem do chłopaków i przekazałem im moją, w tej sytuacji, nowinę. Ucieszyłem się, kiedy zobaczyłem mały, ale jednak jakiś, uśmiech na twarzy mojego przyjaciela. Otóż chodziło o to, że niepłodność można leczyć, bezpłodność nie, jest to stan którego nigdy nie można zmienić. Porozmawialiśmy jeszcze chwilkę, a raczej kazaliśmy mu przeprosić Destiny. Są razem, nawet jeśli jedno nie może mieć dziecka to i tak łączy ich mocne uczucie, w które nigdy nie powinien wątpić. Przyznał nam rację i w drodze powrotnej zajechaliśmy do kwiaciarni, w celu zakupienia bukietu czerwonych róż dla jego ukochanej.

** Z perspektywy Rose **
Minęło już 5 godzin odkąd chłopaki wyruszyli na poszukiwania Zayna. Harry odzywał się, ale mimo wszystko zaczynam się trochę martwić. Niebo stało się już granatowe, a księżyc świecił niemiłosiernie mocno. Destiny wciąż spała, Eleanor i Danielle poszły do swoich pokoi, były zmęczone, więc rozkazałam im się zdrzemnąć. Sama chodziłam nerwowo po pokoju z telefonem w ręce. Nie wiem co wykombinował Harry, ale oby był to dobry pomysł. Jako, że zaczynałam się robić senna, poszłam do kuchni zrobić sobie kawę, miałam zamiar poczekać na chłopaków, chociaż moje zmęczenie dawało się we znaki. Wyjęłam z szafki kubek, a z drugiej pudełko z kawą.
- Ja też poproszę. - usłyszałam za sobą czyjś głos, odwróciłam się i zobaczyłam ledwo żyjącą Destiny, musiała przed chwilą wstać.
Zgodnie z jej prośbą wyjęłam jeszcze jeden kubek i nasypałam do niego kawy, wstawiłam wodę i czekałam aż się zagotuje.
- Lepiej się czujesz? - zapytałam.
- Jeśli w tej sytuacji można czuć się lepiej, to chyba tak. - skwitowała, na co już nic nie odpowiedziałam, zrobiło mi się głupio, no tak sama jestem sobie winna, to chyba najgorsze pytanie jakie mogłam zadać. - Przepraszam. - powiedziała Destiny, widząc moje zmieszanie. - Po prostu martwię się o niego, jest 23, a go nadal nie ma...
- Chłopacy znaleźli go i zabrali na małą wycieczkę. - wyjaśniłam jej.
Ucieszyła się, że nic mu nie jest jednak dalej odchodziła od zmysłów. W końcu woda się zagotowała, a ja zrobiłam nam kawę. Usiadłyśmy przy stole i zaczęłyśmy rozmawiać. Jak za dawnych czasów, szkoda tylko, że robimy to w takich okolicznościach. Sięgnęłam po kubek w celu wypicia już ostatniego łyka kawy, powstrzymałam się kiedy w drzwiach zobaczyłam pięciu mężczyzn. Uśmiechnęłam się na widok Zayna z kwiatami. Podszedł on do Destiny i powiedział ciche przepraszam, zobaczyłam w jego oczach łzy, które w tym samym momencie napłynęły do oczu mojej przyjaciółki. Ta tylko przytuliła go i poprosiła, aby już więcej tak nie robił. Ja natomiast podeszłam do reszty chłopaków i zaproponowałam, abyśmy zostawili ich samych. Wszyscy, bez żadnego 'ale' wróciliśmy do swoich pokoi. Usiadłam na łóżku i zapytałam Harrego, jaki był jego pomysł, a ten szybko mi go wyjaśnił. Ucieszyłam się, w końcu to jakieś rozwiązanie. Później poszliśmy wspólnie pod prysznic i wróciliśmy do łóżka, po czym wtuleni w siebie zasnęliśmy.

2 miesiące później.
Mój brzuch przez ten czas zdążył już trochę urosnąć, w celu schowania go przed najbliższymi ubierałam rzeczy o rozmiar większe. To już 3 miesiąc, a my dalej nic im nie powiedzieliśmy. Nie chcieliśmy sprawiać przykrości Zaynowi i Destiny, a jeśli o nich chodzi... Niestety, wada Malika jest zbyt poważna, żeby mógł ją leczyć. Jednak trzyma się już znacznie lepiej niż na początku. Ma ogromne wsparcie ze strony najbliższych, sam nawet wpadł na pomysł adoptowania dziecka. Des miała niewielkie obawy, ale skoro Zayn tego chciał, zgodziła się na tą propozycję. Starają się o półrocznego chłopczyka. Moja przyjaciółka chciałaby jednak kiedyś poczuć, jak maluszek kopie ją w brzuch, czy przewraca się z boku na bok, niestety wie, że Malik nigdy nie zgodziłby się, żeby miała nasienie kogoś innego niżeli jego... Mimo wszystko starają się żyć normalnie. W końcu się kochają, a to jest najważniejsze. 
Wiemy z Harrym, że nie możemy już dłużej ukrywać naszej wiadomości. Musimy im powiedzieć, zastanawiamy się tylko jak... 
- Zróbmy to normalnie, na spontana. - zaproponowałam.
- Zadzwonię do nich, żeby tutaj przyszli. - odpowiedział, po czym wyjął telefon i zadzwonił do naszych przyjaciół, po jakiś 10 minutach wszyscy byli u nas w pokoju. 
Harry chwycił moją dłoń, chciał mnie tym uspokoić, jednak mnie w tej chwili nie dało się uspokoić, bałam się reakcji Zayna i Destiny. 
- Musimy powiedzieć wam coś bardzo ważnego. - zaczął mój chłopak, dało się wyczuć w jego głosie nutkę strachu. - Chodzi o to, że Rose. - tutaj popatrzył na mnie i delikatnie się uśmiechnął. - Jest w ciąży. Będziemy rodzicami. - dokończył. 
Zdziwiła ich ta wiadomość, nawet bardzo, jednak ucieszyli się. Nawet Zayn i Destiny wydawali się naprawdę szczęśliwi. Wszyscy złożyli nam gratulacje, a później poszliśmy na kolację, w celu uczczenia tego. 

6 miesięcy później. 
** Z perspektywy Destiny **
To właśnie dzisiaj jedziemy z Zaynem po Larrego, właśnie tak nazywa się nasz synek Larry Malik. Zabawne.. Tak samo jak bromance Harrego i Louisa, mimo wszystko jednak chcieliśmy zostać przy tym imieniu, nie trudno także zgadnąć, kto zajmował się nim równie mocno, jak Malik. Przez te kilka miesięcy przywiązaliśmy się do niego bardzo mocno. Nie wyobrażam sobie życia bez tego małego szkraba u naszego boku. Wiedziałam, że mój chłopak lubi dzieci, ale nie spodziewałam się takiego zaangażowania z jego strony, nie daje mi nawet przebrać małego, karmi go, śpiewa na dobranoc. Będzie najlepszym ojcem pod słońcem, chwila, on już nim jest. Mały od dzisiaj zostanie już w naszym domu, wszystko zostało już przygotowane. Jako, że będziemy mieli teraz kogoś mniejszego, postanowiliśmy z Malikiem wyprowadzić się z domu One Direction, jednak dalej spędzamy tam mnóstwo czasu. Takie same zmiany nastąpiły u Harrego i Rose. Mieszkamy jednak po sąsiedzku, nie chcieliśmy się rozstawać. Jeśli o nich chodzi... Jest mi trochę smutno, że będą mieli swoje dziecko właśnie teraz, kiedy to my staraliśmy się o nie bezskutecznie. Jednak cieszę się wraz z Zaynem z ich szczęścia.
Po godzinie załatwiania formalności, które wcześniej trwały już od jakiś 7 miesięcy, w końcu Larry jest nasz. Jesteśmy jego prawnymi opiekunami. Razem z Zaynem z uśmiechem podpisaliśmy ostatni dokument i poszliśmy do pokoju po naszego synka. Już chciałam brać go na ręce, kiedy Malik zatrzymał się i złapał mnie za rękę. Szybko znalazł się na kolanach, a z kieszeni wyciągnął małe granatowe pudełeczko. 
- Wiem, że powinno wyglądać to kompletnie inaczej, ale Destiny Jones, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - odezwał się, a do moich oczu momentalnie napłynęły łzy.
Spodziewałam się, że kiedyś nadejdzie ten moment jednak nie myślałam, że tak szybko. Czy miałam wątpliwości? Nie. Kocham go i to mi w pełni wystarcza, wiem, że to mężczyzna mojego życia.
- Jasne, że tak, wariacie. - odpowiedziałam, po czym przybliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach pocałunek.
Nagle z łóżeczka usłyszeliśmy cichy śmiech, spojrzeliśmy do środka, a w nim siedział Larry przyglądając się całej tej sytuacji. Zaśmialiśmy się tylko z Zaynem i szybko wzięliśmy go na ręce. Jesteśmy teraz rodziną.
_________________________________
Zaskoczeni, że tak szybko macie nowy rozdział, prawda? :D. Lubię zaskakiwać ;p. Cóż jeśli o rozdział chodzi to przepraszam za wszelkie błędy i mam nadzieję, że się nie zanudziliście. Jestem ciekawa czy podoba wam się imię małego, co prawda zmieniłam je w ostatniej chwili, ale mam nadzieję, że jest okej ;). A właśnie, dawno nie było Niama, ale spokojnie w następnym rozdziale będzie :D.
Dziękuję za życzenie mi szybkiego powrotu do zdrowia, można powiedzieć, że już wyzdrowiałam ;d. I zgadzam się, piękną mamy jesień tego lata -,-.
A i jeszcze jedna mała prośba, byłoby mi naprawdę bardzo, bardzo miło gdybym pod rozdziałem zobaczyła liczbę komentarzy taką jak we wcześniejszych rozdziałach, wiem, że to moja wina, że to przez tą długą przerwę, ale błagam zróbcie coś z tym, bo mam wrażenie, że zanudzam jak nie ma komentarzy. Tak więc CZYTASZ = KOMENTUJESZ . :)) .
Kocham Was i do następnego ♥.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział 24 : Brakowało mi tego.

2 miesiące później . 
** Z perspektywy Rose **
Siedziałam właśnie na piasku i spoglądałam w morze gdzie mój brat, chłopak oraz dwójka przyjaciół wygłupiali się na skuterach wodnych. Obok mnie siedziała Destiny wraz z Eleanor. Jako, że chłopaki mają ustaloną trasę po Ameryce Północnej, my możemy korzystać z tutejszej pogody, cóż od zawsze lubiłam chodzić w stroju kąpielowym, pozwalając mojemu ciału nabrać kolorów. Od dwóch miesięcy w zasadzie nic się nie zmieniło. Może jedynie to, że chłopacy mają dla nas coraz mniej czasu. Zarówno ja, jak i moje przyjaciółki chciałybyśmy mieć swoich mężczyzn dla siebie częściej. No ale niestety, taka praca. Przez to cieszymy się dwa razy bardziej z każdej chwili spędzonej razem.
- Destiny, mogłabyś posmarować mi plecy olejkiem? - poprosiłam ją, lecz ta nie zwróciła na mnie najmniejszej uwagi. Wpatrywała się pustym wzrokiem, ze smutną miną w morze. Niewątpliwie, coś było nie tak. - Des halo jesteś tutaj? - zapytałam, machając tym samym ręką przed jej twarzą w celu zwrócenia na siebie uwagi.
- Tak? - odpowiedziała po chwili.
- Co się dzieje? - zapytała ją tym razem Eleanor.
- Nic. Wszystko jest okej.
Kłamała. Co jak co, ale znałam ją lepiej niż własną kieszeń. Kilka lat przyjaźni czegoś uczy...
Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak...
Ta spuściła tylko głowę w dół, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, która zatrzymała się na piasku. Nie czekając ani chwili dłużej przytuliłam ją do siebie.
- Ej, mała co jest? - zapytałam z troską.
Destiny wzięła głęboki oddech, przetarła ręką wilgotny policzek i spojrzała na mnie.
- Wiecie, że z Zaynem staramy się o dziecko... Wiecie również, że nie jest nam łatwo. Staramy się już tak długo, a efektów nadal nie widać. Nie ma chyba takiego miejsca, gdzie nie próbowaliśmy seksu, ani żadnego sposobu, ale to wszystko na nic. Tak, byliśmy u tych wszystkich lekarzy, ale oni mówią cały czas jedno i to samo, to wszystko przez stres, nerwy, za szybki tryb życia, ale przecież od dawna jesteśmy tutaj, gdzie nie ma żadnych problemów, ani niczego w tym rodzaju, nawet o tym temacie starałam się prawie w ogóle nie myśleć. Boję się, że coś może być ze mną nie tak... - odpowiedziała smutno.
- Ale musieli robić Ci przecież jakieś badania...
- Owszem, robili i to masę, ale ponoć wszystko jest okej. Nie wiem już gdzie leży problem.
- A Zayn? On się badał? - zapytała Eleanor.
- Nie chciał się na nie zgodzić, uważa, że wszystko jest z nim w porządku, nie ukrywam, że również tak sądzę. - odpowiedziała.
- Cóż.. Moim zdaniem, powinien się przebadać i on. - stwierdziła.
- Moim także. - poparłam ją. - Spróbuj z nim porozmawiać, na pewno się zgodzi, w końcu chodzi tutaj o wasze szczęście, nie może być samolubny.
- To nie przejdzie, nie zgodzi się na nie...
- Najpierw z nim o tym porozmawiaj, a jeśli to nic nie da, wtedy zwróć się do mnie. - odpowiedziałam i pocałowałam ją w czoło.
Później ja i Eleanor starałyśmy się ją rozśmieszyć. Skutecznie, bo na jej twarzy zagościł uśmiech. W końcu po paru godzinach postanowiliśmy wrócić do hotelu, gdzie wzięłam prysznic, po którym wzięłam się za malowanie paznokci. Siedziałam na łóżku w szlafroku zastanawiając się jaki kolor lakieru mam wybrać. Stwierdziłam, że zielony jak najbardziej się nada. Po chwili z łazienki wyszedł Harry, który zajął ją zaraz po mnie, owinięty był jedynie w biały ręcznik na biodrach. Spojrzałam na niego podnosząc zalotnie brwi. Ten tylko uśmiechnął się do mnie.
- Zielony? - zdziwił się. - Nigdy go nie lubiłaś.
- Pokochałam, kiedy pierwszy raz spojrzałam w Twoje oczy. - szybko mu wytłumaczyłam.
Ten natomiast przybliżył się do mnie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach, który natychmiast pogłębiłam. Wstałam z łóżka i przejechałam palcem wzdłuż jego pleców. Spojrzałam na niego i przywarłam ustami do jego warg. Ten natomiast przybliżył mnie do siebie jeszcze bardziej, podniósł mój podbródek tak, że wpatrywaliśmy się w siebie z dobre kilka minut. W końcu się odezwał.
- Jesteś... - zaczął.
- Tak, jestem. - przerwałam mu, ponieważ doskonale wiedziałam o co chce mnie zapytać.
Od dłuższego czasu zastanawiałam się nad tym czy dam radę spędzić z nim noc, konsultowałam się z psychologiem, popracowałam nad sobą, aż w końcu postanowiłam dać nam szansę, dać szansę samej sobie. Bez wątpienia bałam się, że nie zadowolę go, tak jak kiedyś, ale żeby się przekonać trzeba spróbować...
Harry delikatnie pocałował mnie w usta, a następnie musnął skórę mojej szyi. Jednym ruchem odwiązał pasek od szlafroku, który momentalnie wylądował na podłodze. Zostałam naga i wcale się  nie skrępowałam, wręcz przeciwnie, byłam zadowolona ze swojego wyglądu. Nie czekając ani chwili dłużej, zdjęłam z niego ręcznik, który osłaniał jego przyrodzenie. Teraz zostaliśmy kompletnie nadzy. Hazza przejechał opuszkiem palca po moim pośladku, jadąc wyżej tuż do moich piersi, które szybko zassał, tym samym kończąc swoją wędrówkę. Moje ręce z kolei błądziły po jego plecach i umięśnionym torsie. Temu wszystkiemu towarzyszyły czułe pocałunki, oznaczające każdy milimetr naszych ciał. Powoli cofnęliśmy się ku łóżku, a Harold delikatnie mnie na nim położył. Widziałam, że starał się być delikatny, chciał to zrobić najlepiej jak umiał i udawało mu się to. Pocałował mnie po raz kolejny złączając nasze usta w czułym pocałunku, pozwalając mi tym samym na pieszczenie jego podniebienia językiem. Odsunął się od moich warg i zaczął zjeżdżać swoim językiem niżej, malując linię od mojego dołka pod uchem, który wcześniej ucałował, przez szyję, piersi, pępek, aż do mojej muszelki, gdzie zaczął sprytnie przebierać językiem. Byłam zdziwiona, że po tylu miesiącach przerwy, jego doświadczenie wcale nie zmalało. Wiłam się po łóżku z podniecenia, nie mogąc przestać dyszeć i wydawać różnych odgłosów z moich ust. Bez wątpienia robił mi dobrze, a ja nie chciałam, żeby kiedykolwiek przestawał. W tym momencie byłam samolubna, co wcale mi nie przeszkadzało. W końcu czułam, że zaraz dojdę, szybko złapałam poduszkę, na której leżałam i przyłożyłam sobie do twarzy w celu zagłuszenia swoich wrzasków, nie chciałam, żeby cały hotel wiedział, że uprawiamy seks. Nadszedł ten moment, w którym nie wytrzymałam. Harry tylko ucałował ją po raz ostatni i zadowolony z siebie złożył na moich ustach czuły pocałunek, wcześniej wyrzucając poduszkę w kąt pokoju. Zagryzłam dolną wargę i zrzuciłam go z siebie siadając na nim okrakiem. Skoro on zrobił dobrze mi, to chyba teraz moja kolej... Pocałowałam go w dołek pod uchem i przyssałam go chwilkę w celu zrobienia małej malinki, która wyszła idealnie. Językiem obtoczyłam wnętrze jego ucha, przez co na jego ciele pojawiła się gęsia skórka. Przegryzłam płatek jego ucha i zeszłam niżej, uwielbiałam dotykać jego umięśnione ciało, nad którym pracował przez ostatni rok. Ręką dotknęłam jego przyjaciela, który zareagował na to natychmiastowo. Zaśmiałam się pod nosem. Przybliżyłam usta do niego, tak, że doskonale wyczuwał ciepłe powietrze wychodzące z moich warg.
- Po prostu zrób to. - wysapał Hazza.
Męczyło go to, a ja nie miałam nawet wyrzutów sumienia, że się z nim w taki sposób droczę.
- Proszę. - jęknął z podniecenia.
Chcąc przerwać jego 'katusze' przejechałam językiem po jego przyrodzeniu, po czym wsadziłam go sobie do buzi, nie zaprzestając zabawy. Teraz to Harry jęczał głośno, a ja dostałam nagły przypływ zadowolenia z samej siebie. Nie przypuszczałam, że będę umiała jeszcze tak nad nim zapanować. Nie chcąc, aby spuścił się we mnie skończyłam to co niedawno zaczęłam. Musnęłam tylko jego przyrodzenie i oblizałam wargi. Hazza przybliżył się do mnie i położył mnie na łóżko, po czym powoli we mnie wszedł wykonując idealne ruchy w górę i w dół, co jakiś czas całując moje usta. Nasze oddechy idealnie współgrały ze sobą, traciliśmy właśnie ostatnie resztki energii.
- Mocniej. - wydyszałam, a Harold szybko spełnił moją prośbę, mimo iż zrobił to resztkami sił.
W końcu poczułam w sobie ciepłą maź, która szybko znalazła się w obrębie każdego milimetra sześciennego w moim ciele. Oboje zdyszani, ale strasznie zadowoleni opadliśmy na łóżko.
- Jesteś niesamowita. - szepnął mi do ucha, po czym lekko przegryzł płatek mojego ucha.
- Kocham Cię, wariacie. - odpowiedziałam mu ledwo dysząc i pocałowałam jego usta.
Przytuliłam się do niego, a on przykrył nas oboje kołdrą.
- Brakowało mi tego, brakowało mi Twojej bliskości, czułości, dotyku... - szepnęłam.
- Mnie również. - pocałował mnie w czoło, a ja poczułam się tak jak na początku naszego związku.
W końcu wtuleni w siebie zasnęliśmy.

** Z perspektywy Destiny **
- Zayn, pójdź na te badania, proszę Cię. - próbowałam go do nich przekonać, niestety jak na razie bezskutecznie, Malik był strasznie uparty.
- Po co? Nie widzę powodu, dla którego miałbym to robić.
- Jezu skoro jesteś pewny, że jesteś zdrowy to co Ci szkodzi je zrobić?! - wrzasnęłam, bo miałam już dosyć powtarzania jednego i tego samego..
- Nie krzycz, bo obudzisz cały hotel. Dobrze, skoro tak Ci na tym zależy możemy iść i zrobić te głupie badania, które i tak pewnie niczego nie zmienią. - w końcu mi uległ.
- Jutro?
- Dobrze, może być nawet i jutro, ale teraz chodź tu do mnie. - powiedział i podniósł kołdrę, abym mogła pod nią wejść.
Cieszyłam się, że w końcu go przekonałam, a nie było to wcale takie proste. 
Zayn pocałował mnie w głowę, a ja wtuliłam się w niego i zasnęłam.
Następnego dnia.
Zgodnie z naszymi wczorajszymi planami poszliśmy na badania, które przebiegły dość szybko. Teraz zostało nam czekać na nie około miesiąc. 

** Z perspektywy Rose **
Miesiąc później. 
- Wiesz, tak sobie myślałam. - zwróciłam się do Harrego, który leżał tuż obok mnie. - Co byś powiedział na dzidziusia...
- Nie lepiej z tym jeszcze trochę poczekać? 
- Dlaczego? Zayn i Destiny próbują... 
- Jesteś gotowa na dziecko? - zapytał.
- Jestem. Myślę, że to by było dopełnienie naszego związku. - odpowiedziałam z uśmiechem. 
- Jeśli chcesz i jesteś tego pewna, to myślę, że możemy spróbować. - pocałował mnie w czoło. 
- Bo tak w zasadzie. - wstałam i wyjęłam malutkie buciki spod łóżka. - To ja już jestem w ciąży. - postawiłam je na łóżku i delikatnie uśmiechnęłam się do Harolda. - Będziesz tatusiem. 
- Aaallee. - zająkał się i zaniemówił na dobre 5 minut. 
- Hazza powiedz coś...
- O mój Boże, będę ojcem! - wrzasnął na cały pokój, po czym podniósł mnie i zaczął kręcić w kółko oraz całować po szyi.
- Już uspokój się, wariacie. - zaśmiałam się, jego reakcja mnie zadowoliła. 
- Chodźmy powiedzieć innym. - odpowiedział z entuzjazmem i pociągnął mnie za sobą w kierunku drzwi.
Wbiegliśmy do pokoju Zayna i Destiny, gdzie o dziwo siedzieli już wszyscy, zdziwiliśmy się z Hazzą, ale to nawet lepiej, że są teraz tutaj wszyscy, nie będziemy musieli się powtarzać. Już miałam zaczynać mówić nasze dobre wieści, kiedy zobaczyłam zapłakaną przyjaciółkę. Bez wahania podbiegłam do niej i zaczęłam wypytywać o co chodzi...
_______________________________
Zabijecie że tak długo nic nie było nowego, zabijecie dosłownie. Przepraszamy za to ; <. No i już więcej tak nie zapuszczę bloga, obiecuję :). Teraz zostały jakieś 3/4 rozdziały, więc luzik i do końca lipca powinnyśmy skończyć. No i w zasadzie będę pisała, bo jestem uziemniona w domu przez chorobę i pogodę na zewnątrz :(. Już wszelkie wyjazdy się skończyły, ewentualnie jakieś wypady do znajomych, ale mimo to będę pisać ;d. I wróciłam z gór niedawno, Paulina siedzi w Niemczech, ja jestem zadowolona z całokształtu wyjazdu ;d. a jak tam wasze wakacje ? :D.
Much Love ♥.

środa, 13 czerwca 2012

Rozdział 23 : Tak, zależy mi.

Tak, jej reakcja zaskoczyła nas nie wątpliwie, przecież kto normalny rzuciłby się na dwójkę gejów i zaczął im gratulować? Ale właśnie to zrobiła, jak się później dowiedzieliśmy, Katy. Wydaje mi się, że to dodało zarówno jak i mi, tak i Liam'owi odwagi. Co ja mówię, wydaje mi się? To dodało nam odwagi. Sądzę, że teraz wszystko się już jakoś ułoży.
Po skończonym wywiadzie, wyszliśmy z budynku i razem z Katy udaliśmy się w kierunku najbliższego centrum handlowego. Może to głupie, ale chcieliśmy się jej odwdzięczyć. Za to, że zaakceptowała nas takich jacy jesteśmy. Najpierw oczywiście daliśmy jej autograf, zrobiliśmy sobie zdjęcie, aż w końcu zaprosiliśmy na wspólny dzień z Niam'em. Byłoby jej miło, gdyby spędziła go również z resztą zespołu, ale oni niestety musieli już wracać do swoich dziewczyn. We trójkę udaliśmy się do restauracji, gdzie zjedliśmy wspólnie posiłek. Dziewczyna zaczęła wypytywać nas o wszystko, mianowicie jak to się zaczęło, od jak dawna jesteśmy razem. W końcu zadała pytanie czy się kochamy. 'Tak, zależy mi na nim.' odpowiedziałem jej bez większego namysłu. Ta jednak wcale się tym nie zadowoliła. ' Kochasz Liam'a, Niall ?' ponowiła pytanie. Odwróciłem głowę w kierunku Liam'a. Po raz kolejny w moim życiu zatraciłem się w jego brązowych oczach, swoją lewą ręką złapałem jego dłoń, która leżała na stole. Z uśmiechem na ustach, odpowiedziałem Katy na jej pytanie 'Kocham Go'. Delikatnie przegryzłem dolną wargę. Nie musiałem długo czekać, aż na swoich ustach poczuję jego pełne wargi. Nie był to jakiś długi pocałunek, wręcz przeciwnie, pozostawił mi pewien niedosyt. Chciałem więcej, pragnąłem go. Tak, właśnie tu i teraz. Teoretycznie, mógłbym zaciągnąć go do męskiej toalety lub przymierzalni na szybki numerek, ale praktycznie to by nigdy w życiu nie przeszło. Już nawet nie chodziło o to, że przed nami siedziała 16-latka, która obserwowała każdy nasz ruch, ale o to, że za nami, stało stado baranów, pragnących tylko zrobić nam kolejne zdjęcie. Tak więc moje plany musiały poczekać, aż w końcu będziemy sami.
Resztę dnia spędziliśmy w towarzystwie, tak w zasadzie, to całkiem atrakcyjnej dziewczyny. Chodziliśmy po centrum, później oprowadziliśmy Katy po domu One Direction. Widziałem te iskierki w jej oczach, kiedy coraz więcej się o nas dowiadywała. Można powiedzieć, że kochała nas. Ale za co? Za to, że mamy dobrą muzykę, czy jesteśmy przystojni? Możliwe, że przez to też, ale głównym powodem, jak sama nam oznajmiła, było nasze przywiązanie do fanów, to jak o nich dbamy, pragnąc zadowolić ich we wszystkim co robimy. Jedni powiedzą, że to głupie, kochać kogoś kogo się nie zna, ale drudzy zrozumieją, bo doskonale wiedzą jak to jest.
Na sam koniec dnia odwieźliśmy ją do domu i podziękowaliśmy za wspólny dzień. Katy była nam wdzięczna, cały czas dziękowała, ale to my powinniśmy dziękować, co też uczyniliśmy. Mam nadzieję, że dzięki niej ludzie szybciej nas zaakceptują. W końcu teraz tworzymy jedność, teraz jesteśmy Niam'em.

** Z perspektywy Rose **
miesiąc później.
Siedziałam właśnie na tarasie, zajadając płatki kukurydziane i oglądając zachód słońca. Byłam sama. Cóż każdemu przydaje się czasami chwila samotności. To dobry czas do przemyśleń. Nad czym ja myślałam? Wydaje się, że mam wszystko, kochającego brata, rodziców, którzy co prawda się rozwiedli, ale dalej nas kochają, chłopaka, który poszedłby za mną na drugi koniec świata, przyjaciół, którzy zawsze mi pomogą. Tak, w zasadzie to mam wszystko, ale chciałabym w końcu zacząć żyć. Od czasu gwałtu, ja i Harry to inna para.. Nie ma w niej już tyle namiętności co kiedyś. Czuję się jak jakaś stara babcia, która nie może liczyć na seks, lub trochę czułości, bo bolą ją wszystkie kości. Z tym, że mnie nie bolały. Jedyne co przeszkadzało mi, to wspomnienia. Chciałabym w końcu zacząć normalnie funkcjonować, robić z Hazzą te same rzeczy co wcześniej. Wiem, wszyscy w domu mi pomagają, ale co z tego? Problem tkwi we mnie i to ja muszę się z nim uporać. Tylko jak? Jak przekonać siebie, że to coś pięknego, a nie brutalnego i bolesnego? Niby mam wsparcie psychologa, ale ile można pytać, a odpowiedź dostawać tylko jedną 'Potrzebujesz więcej czasu niż inni'. Pierdolenie. To mogłoby się już skończyć. Chcę żyć. Chcę tylko znowu zacząć żyć.
Ktoś puknął mnie lekko w ramię, aż ze strachu upuściłam białą miskę na ziemię. Rozbiła się na niej na miliony kawałeczków.
- Przepraszam, że Cię wystraszyłem. - usłyszałam ciepły głos Stylesa.
- Nie masz za co mnie przepraszać. - uśmiechnęłam się do niego, a on ukląkł na podłogę i pomógł mi wyzbierać większe kawałki szkła.
Kiedy posprzątaliśmy, poszliśmy do kuchni, gdzie wyrzuciłam porcelanę. Oparłam się o blat i spojrzałam na Harry'ego. Bez koszulki prezentował się jeszcze lepiej niż z nią. Jedyne co miał na sobie to szare dresy, w których wyglądał bardzo pociągająco. W końcu zauważył, że od kilku minut dokładnie mu się przypatruję.
- Co jest? - zapytał.
- Jest ktoś w domu?
- Nie, jesteśmy sami, a co? - powiedział i poprawił swoje loki.
- Po prostu seksownie wyglądasz w dresie i bez koszulki, to mnie kręci. - odpowiedziałam i delikatnie się uśmiechnęłam, a później odwróciłam w kierunku szafek, w poszukiwaniu kolejnej miski.
Po chwili poczułam jak Hazza kładzie swoje dłonie na moim brzuchu.
- Wiesz, w zasadzie to bez nich byłbym jeszcze seksowniejszy. - wyszeptał, a po moim ciele przeszły ciarki.
Poczułam jego wilgotne usta, które delikatnie muskały moją szyję. Wydawało się, że będzie to coś niewinnego. Szybko odwróciłam się w jego stronę i przywarłam ustami do jego. Lekko rozchyliłam wargi, pozwalając mu tym samym na pogłębienie pocałunku, jak pozwoliłam, tak też zrobił. Językiem delikatnie przejechał po moim. W tym samym czasie jego ręce powędrowały na moje pośladki, a ja swoje splotłam na jego szyi. Nie minęła chwila, a Harry już niósł mnie do naszej sypialni, co chwilę składając czułe pocałunki na moich ustach, szyi, obojczyku. W końcu znaleźliśmy się w pokoju, gdzie doznałam szoku. Wszędzie pozapalane były świece, na stoliku nocnym stał szampan z dwoma kieliszkami, w wazonie były czerwone róże, a w tle leciała powolna muzyka. Spojrzałam na niego pytająco, ale on nic nie odpowiedział. Pocałował mnie jedynie w głowę i objął ramieniem. Wydawałoby się, że wszystko było idealne i takie było. Uśmiechnęłam się do niego, a ten szybko powrócił do czynności, które przerwał wcześniej. Poprawił moje włosy, a na dołku pod moim uchem złożył pocałunek. Razem pozbyliśmy się mojej koszulki. W końcu cały czas się całując, cofnęliśmy się na łóżko, na które Harry delikatnie mnie położył. Pocałował mnie w szyję, zjeżdżając niżej, a językiem malując 'drogę', którą już przebył. Zjechał niżej, aż w końcu dotarł do moich spodni. Rozpiął guzik i zaczął je ściągać, aż w końcu się ich pozbył. 'Teraz moja kolej' - pomyślałam sobie i rozwiązałam sznurek, od jego dresów, jednym ruchem ściągając je z niego. Usiadłam na nim okrakiem co chwilę całując jego usta i resztę ciała. Jego ręce zaczęły błądzić po moich plecach, w poszukiwaniu odpięcia od stanika, które w szybkim tempie znalazł. W tym momencie włączył się mój stop. Przed oczami stanęły chwile bolesne. Zeszłam z łóżka i ze łzami w oczach wybiegłam z sypialni. Pobiegłam do łazienki, gdzie się zamknęłam. Upadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Tak, to był moment Twojej słabości, jesteś beznadziejna, karciłam się w myślach. Miałam sama siebie dosyć, najchętniej bym ze sobą skończyła. No właśnie, zawsze to jakieś rozwiązanie, w końcu byłam w łazience. Zaczęłam się po niej nerwowo rozglądać. Otworzyłam szafkę, w której zaczęłam szukać żyletki. Na samym dole w pudełku z lekami, znalazłam jedną. Nie wiem jakim cudem się tutaj znalazła, ale była. Już miałam brać ją do ręki, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Rose, skarbie otwórz mi. - poprosił Harry.
- Zostaw mnie. - powiedziałam, chwilowo zaprzestając płacz.
- Proszę, wpuść mnie. - nalegał.
- Po co? Jestem beznadziejna wszystko spieprzę, jak zawsze zresztą.
- Rose, proszę, wpuść mnie. - poprosił po raz kolejny.
Wyrzuciłam w kąt żyletkę i zapłakana podeszłam do drzwi przekręcając zamek. Harry szybko złapał za klamkę, tym samym otwierając je.
- Przepraszam. - szepnęłam, kiedy wszedł do łazienki.
- Nie masz mnie za co przepraszać. - odpowiedział spokojnym tonem.
- Owszem mam, spierdolić taką chwilę, potrafię tylko ja.
- Ej, spójrz na mnie. - powiedział i podszedł do mnie, a ręką chwycił mój podbródek. - Nic nie spierdoliłaś, rozumiesz? To moja wina, jest jeszcze za wcześnie na taki krok.
- Tylko błagam nie obwiniaj siebie o to. To ja mam zjebany mózg, nie Ty.
- Nie masz...
- Przepraszam. - powtórzyłam się, a z moich oczu wydobył się kolejny strumień łez.
Harry już nic nie odpowiedział, przytulił mnie tylko do siebie mocno, dając poczuć, że jest. Staliśmy tak z dobre pięć minut, aż w końcu się odezwał.
- Nie przepraszaj, na nic nie nalegam, jeśli będziesz gotowa to, to po prostu zrobimy. Poczekam ile będzie trzeba.
- Ale jeśli kiedykolwiek miałbyś jakąś potrzebę, to śmiało idź i ją zaspokój, rozumiem, że jesteś mężczyzną i masz swoje zachcianki. - odpowiedziałam.
- Że miałbym Cię zdradzić, tak?
- No w zasadzie to nie, bo się na to zgadzam.
- Jesteś stukniętą wariatką, którą kocham nad życie, a jeśli się kogoś kocha to wierność nie jest żadnym wysiłkiem. Poczekam ile będę musiał i ani mi się śni, pakować się komuś innemu niż Tobie do łóżka. - powiedział, po czym przytulił mnie do siebie i pocałował w głowę. - Kocham Cię, pamiętaj o tym. - dodał i musnął moje usta. - A teraz idziemy spać. - uśmiechnął się, złapał mnie za rękę i powędrował do sypialni, gdzie przytuliliśmy się do siebie i zasnęliśmy.

** Z perspektywy Zayn'a **
Wieś, właśnie to doradził nam specjalista. Spokój, cisza, tutaj dosłownie nic się nie dzieje. Postanowiliśmy z Destiny odwiedzić domek Harry'ego, w którym wcześniej był z Rose i odpocząć. Na samą myśl o tym, że miałem spędzić dwa dni, sam na sam z kobietą, którą kocham, dostawałem gęsiej skórki. Jako, że dopiero wyszliśmy z wody, położyliśmy się na materacu, aby odpocząć. Trochę obawialiśmy się tego, że nam nie wyjdzie... W końcu staramy się już dość długo, a efektów jak nie było, tak nie ma. Chodziliśmy do lekarzy, ale każdy mówił to samo 'potrzebujecie oderwania od codzienności' ale jak tutaj się oderwać, skoro zawsze jest coś ważniejszego? Wywiady, koncerty, problemy. Cieszę się, że znaleźliśmy chociaż chwilę, aby wyjechać i nacieszyć się sobą, co prawda krótko, ale zawsze lepsze to, niż nic.
Spojrzałem na czarnowłosą piękność leżącą przede mną. Wyglądała przepięknie. Jej wilgotna skóra jaśniała w słońcu. Jak to Destiny, leżała na plecach, chcąc opalić swoje, moim zdaniem już wystarczająco ciemne ciało. Delikatnie przyłożyłem palec do jej ramion i zacząłem zjeżdżać nim niżej. Jej ciało przeszły ciarki, a ja tylko uniosłem kąciki ust do góry.
- Zaaayn. - wyszeptała.
- Tak Skarbie? - zapytałem przybliżając się do niej.
Ta tylko odwróciła się w moją stronę i spojrzała mi w oczy.
- Kocham Cię. - odpowiedziała w końcu.
- Ja Ciebie mocniej. - rzekłem i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.
Mimo iż chciałem, aby na tym się nie skończyło, na tym się skończyło. Destiny szybko wstała i złapała mnie za rękę. Jej pomysłem było pozwiedzanie strychu. Dziwny pomysł, nie powiem, że nie, ale jeśli Des chce, czemu nie? Uśmiechnąłem się tylko i szybko wstałem z materaca. Nie minęła chwila, a już wchodziliśmy po drabinie do góry. Szczerze? Strych wyobrażałem sobie trochę inaczej. Czyli mam na myśli kurz, pajęczyny, stare meble, ogólny brud i nieład. Zaniemówiłem, kiedy przed sobą zobaczyłem porządek. W dodatku był to pokój dziecięcy. Jak się szybko domyśliliśmy był to pokój Harry'ego za czasów dzieciństwa. Jego rodzina musiała dość często tutaj przebywać. Może to trochę nieładnie z naszej strony, ale razem z moją dziewczyną zaczęliśmy się rozglądać. Małe łóżeczko, które stało w kącie pokoju było urocze. Na samą myśl, że kiedyś moje dzieci będą właśnie w takim spały, w moich oczach pojawiły się łzy. 'To będzie piękne' - przeszło mi przez myśl. Odwróciłem się w kierunku Destiny, która siedziała przed otwartą szafą, szybko dostrzegłem, że myśli o czymś, a nawet domyślałem się o czym. Przybliżyłem się do niej i usiadłem obok. Spojrzałem na wnętrze szafy, gdzie zobaczyłem malutkie dziecięce ciuszki. Wiedziałem, że było jej ciężko. Może i nawet ciężej niżeli mi. Jedyne co potrafiłem teraz zrobić to przytulić ją do siebie, co też uczyniłem.
- Będzie dobrze. - wyszeptałem i musnąłem jej usta.
Ta jednak nie zamierzała na tym skończyć. Szybko przywarła do mnie zmuszając do położenia się. Złączyła nasze usta w pocałunku, delikatnie przejeżdżając językiem po moim podniebieniu. Lubiłem jak to robiła, po moim ciele zawsze przechodziły miłe ciarki. Rękoma zacząłem błądzić po jej plecach, chcąc odwiązać niepotrzebną teraz górę od stroju kąpielowego. Udało mi się to szybko i ta część jej garderoby w ekspresowym tempie znalazła się na podłodze. Chwyciłem jej pośladek, na co tylko uśmiechnęła się przez pocałunek. Delikatnie tak, aby jej nie zabolało, przemieściłem ją pode mnie. Pocałowałem jej usta, a następnie muskając każdy skrawek jej ciała zjechałem na dołek pod uchem i szyję. Nie postanowiłem na tym zaprzestać i tego nie zrobiłem. Językiem naznaczyłem jej sutek, po czym delikatnie go zassałem. Jak zwykle przy tym rządziły nią różne emocje, ale nie wątpię w to, że były one pozytywne. Zębami odwiązałem dół jej garderoby i zdjąłem ją. Już zamierzałem ucałować jej muszelkę, kiedy ta przyciągnęła moją twarz do swojej składając na ustach krótki pocałunek. Jej ręce powędrowały na moje bokserki. Razem postanowiliśmy się ich pozbyć i wyrzucić w kąt. Po raz ostatni pocałowałem ją w szyję, a swoim przyjacielem wszedłem w nią. Wydała z siebie ciche jęknięcie, a ja zapragnąłem, aby zrobiła to po raz kolejny. Pchnąłem mocniej, a z jej ust wydobył się niekontrolowany już krzyk. Misja zakończona powodzeniem - uśmiechnąłem się. Jej ręce zaczęły błądzić po moich plecach, co jakiś czas wbijając w nie swoje paznokcie. W końcu dałem z siebie wszystko i oboje doszliśmy. Pocałowałem ją w usta, po czym położyłem się obok niej.
- Uwielbiam Cię. - szepnęła dysząc.
_______________________
Po raz kolejny przepraszam, że tak długo, ale szkoła mnie po prostu ogranicza...  Chciałabym jeszcze podziękować osobom, które wsparły mnie w komentarzach, jesteście naprawdę wielcy, że rozumiecie i dalej mnie wspieracie. Fajnie mi się czyta ogółem te pozytywne komentarze, wtedy wiem, że to co piszę komuś tam się spodobało ;). No i w zasadzie to jest jeden z ostatnich już, niestety lub też stety, rozdziałów. Chyba, że na coś wpadnę, to może pociągnę to dalej ;). Jeśli chodzi o następny rozdział, będę starała się go dodać przed środą (20.06.2012r.), bo później jadę już na biwak.
Kocham Was i dziękuję :* :) x.