czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 22 : Co jeśli zrobiłem z siebie idiotę?

- Szczerze mówiąc Lou, domyślałam się już wcześniej. – powiedziała Rose.
- Jak to? - zdziwiłem się, przecież nigdy nikt o tym nie wspominał.
- Spójrz, tylko ja z całej rodziny mam brązowe oczy, a jak pamiętam z biologii geny dziedziczy się po rodzicach, ewentualnie dziadkach, a oni też mają niebieskie. Ale spokojnie, zawsze będziemy rodzeństwem. - uśmiechnęła się, po czym przytuliłem ją mocno do siebie, chciałem, żeby wiedziała, że nic się nie zmienia.
- Wiesz, że Cię kocham? - przytuliłem ją mocniej.
- No oczywiście, że tak.
Byłem szczęśliwy, ale i przygnębiony. W końcu mówienie komuś, że jest adoptowany, wcale nie jest przyjemne. Na szczęście Rose się nie załamała. Teraz już chyba wszystko będzie dobrze. Przynajmniej mam taką nadzieję. Siedzieliśmy tak z pół godziny rozmawiając o tym i o innych mniej ważnych sprawach, oczywiście wypytałem się jak to było pomiędzy nią i Harrym, a ona opowiedziała mi wszystko ze szczegółami, szczerze mówiąc to nie wiedziałem, że z Hazzy taki romantyk. Następnie poprosiłem ją, aby pomogła mi wybrać pierścionek dla Eleanor. Rose potrafiła trafić w jej gust, więc szybko się ubraliśmy i razem wyszliśmy z mieszkania. Nie brałem kluczyków od samochodu, chciałem pójść na spacer z siostrą jak za dawnych czasów. W sklepie pokazano nam milion różnych pierścionków, jedne ładniejsze, drugie niekoniecznie. Nigdy nie przypuszczałem, że w jednym sklepie można siedzieć ponad 1,5 godziny. W końcu Rose wybrała. Nie był to, z pozoru jakiś kosztowny pierścionek, był złoty, miał malutki srebrny brylancik, w zasadzie nic specjalnego. Jednak moja inteligentna siostra wpadła na genialny pomysł. W środku kazała wyrzeźbić napis „Eleanor&Lou”. Szczerze mówiąc, pomysł bardzo mi się spodobał i szybko się na niego zgodziłem. Zgodnie z planem jutro mam go odebrać. Później poszliśmy jeszcze na pizzę, ponieważ zgłodnieliśmy i rozmawiając oraz śmiejąc się, wróciliśmy do domu. Tam poszedłem się wykąpać i położyłem się spać. 
**
- Looui, wstaaaaaawaj. – ktoś szepnął mi do ucha.
Powoli otworzyłem jedno oko. Szczerze mówiąc spodziewałem się Eleanor… Tylko ona mnie tak budziła. Niestety, moje przypuszczenia były błędne, a na łóżku siedział Harry z piórkiem, którym głaskał mnie po szyi. Po całym ciele przechodziły mi ciarki, było to całkiem miłe uczucie.
- Która godzina? – zapytałem podnosząc się.
- 10, zaraz będzie tutaj Twoja mama, Rose już na nią czeka.- poinformował mnie, a ja jak oparzony wybiegłem z łóżka podążając w kierunku łazienki.
Szybko się ogoliłem, umyłem zęby, poprawiłem włosy. Z szafy wyjąłem czerwone spodnie i białą bluzkę w niebieskie paski, w tym zdecydowanie czułem się najlepiej. Zszedłem na dół, gdzie czekało na mnie śniadanie przyrządzone przez, wydaje mi się, moją siostrę. Niall siedział już przy stole i jadł z zamiłowaniem jajecznicę. W zasadzie to wiecznie widzę go z jedzeniem, dlatego ten widok wcale mnie nie zdziwił. Przywitałem się ze wszystkimi i usiadłem obok blondyna. Akurat, kiedy skończyłem jeść przyjechała mama. Otworzyłem jej drzwi i pomogłem wnieść do środka jedzenie, zawsze jak przyjeżdżała to, to robiła. Uważała, że nic nie jemy i dlatego jesteśmy tacy chudzi. Nie trudno zgadnąć kto jako pierwszy rzucił się na bigos. Mama przywitała się z resztą domowników i wspólnie z nią i Rose wyszliśmy z mieszkania. Postanowiliśmy spędzić dzień samotnie, był on przeznaczony bowiem tylko dla naszej trójki. Tego dnia byliśmy wszędzie i na placu zabaw, i w wesołym miasteczku, na lodach, w muzeum, na tenisie, nawet udało mi się je namówić na grę w piłkę nożną, z czego byłem bardzo zadowolony. Dzień minął nam bardzo szybko i ani się nie obejrzeliśmy, a już było ciemno. Niechętnie wróciliśmy do domu. Mama wbrew pozorom trzymała się bardzo dobrze. Myślę, że pogodziła się z całą tą sytuacją. Chciała wracać do domu, ale nie pozwoliliśmy jej na to. Wracanie do domu po nocach wcale nie było rozsądne. Miejsca w domu nie brakowało, w końcu był on ogromny, a pokoi gościnnych mamy sporo, a żeby nie zrobiło jej się smutno, postanowiliśmy wszyscy razem, to znaczy ja, Rose, Harry, Destiny, Zayn, Niall oraz Liam spać w jednym pokoju, wcześniej oglądaliśmy filmy, przy których się śmieliśmy. W końcu zmęczeni opadliśmy na złączone cztery łóżka.
**
Jako, że wstałem pierwszy, postanowiłem zrobić wszystkim śniadanie, wiedziałem, że po nim mama zaraz wróci do domu, a ja… Ja musiałem pójść po pierścionek i zrobić to, co powinienem. Przygotowałem umówione śniadanie, a zaraz na dole pojawili się moi przyjaciele, siostra i mama. Wszyscy zajęli miejsca przy stole i zaczęli zajadać się tym, co stało na blacie. Następnie jak przypuszczałem, mama pożegnała się i wróciła do domu.
Teraz nadszedł mój czas. Poszedłem do łazienki, wziąć prysznic, po czym ubrałem się w jeansy, białą koszulę i czerwone szelki. Wypryskałem perfumami, przy okazji do pokoju wparowała banda wariatów, z którymi mieszkałem, życząc mi szczęścia i powodzenia. Podziękowałem im, wziąłem kluczyki i pojechałem do sklepu odebrać pierścionek. Oczywiście, przywitało mnie mnóstwo reporterów, na co tylko przewróciłem oczami. Po drodze kupiłem jeszcze czerwone wino i róże. Tak przygotowany, ruszyłem do domu Eleanor. Nerwy dawały o sobie znać, ręce powoli zaczynały mi się trząść, a brzuch nie chciał przestać boleć. W końcu dojechałem.
- Wdech, wydech Lou. Będzie dobrze. – powiedziałem sam do siebie, chwytając butelkę i kwiaty.
Pierścionek znajdował się w mojej kieszeni, niepewnym krokiem, zacząłem zbliżać się ku drzwiom. Nacisnąłem na dzwonek, pierwszy raz czułem taki stres. Otworzyła mi mama Eleanor, która wpuściła mnie do środka i poinformowała, że dziewczyna jest na górze, w swoim pokoju. Udałem się tam, a kiedy znajdowałem się przed drzwiami, głośno przełknąłem ślinę. Spokojnie stary – powtarzałem sobie w myślach. Nacisnąłem na klamkę i otworzyłem drzwi. Eleanor leżała na łóżku, na kolanach trzymając laptopa, kiedy mnie zobaczyła, szybko go odstawiła i usiadła. Zacząłem oddychać bardzo nerwowo. Bałem się jej reakcji. Nogi odmówiły mi przez moment posłuszeństwa i nic nie mogłem zrobić. W końcu nawrzeszczałem na siebie w myślach i podszedłem do łóżka. Butelkę położyłem na podłodze, a sam ukląkłem na niej. Wyjąłem z ręki granatowe pudełeczko i otworzyłem je.
- Eleanor Calder, zostaniesz moją żoną? – wydusiłem z siebie.
Brązowooka patrzała na mnie z niedowierzaniem. Zaskoczyłem ją, to pewne. Bałem się tylko, że odpowie nie… Co jeśli Rose się myliła? Teraz zwątpiłem już we wszystko. Patrzeliśmy tak sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Eleanor nic się nie odzywała, więc postanowiłem przerwać tą ciszę..
- Elka, powiedz coś.. – powiedziałem szeptem.
Ta jednak nie zwróciła na te słowa kompletnie uwagi. Moje serce zaczęło dudnić jak szalone, a co jeśli zrobiłem z siebie idiotę?! Klęczałem tam jak jakiś debil, a ona dalej milczała. Cóż.. Rose się pomyliła. Spuściłem głowę i zamknąłem pudełko. Wstałem, wydusiłem marne przepraszam i udałem się w kierunku drzwi. Nacisnąłem na klamkę i otworzyłem drzwi.
- Louis czekaj! – krzyknęła, na co momentalnie się odwróciłem.
Eleanor podbiegła do mnie i ujęła w swoje dłonie moją głowę.
- Kocham Cię wariacie. – wyszeptała i szybko wbiła wargi w moje.
Lewą nogą kopnąłem drzwi, aby je zamknąć. Położyłem dłonie na pośladkach Eleanor i cofnąłem ją na łóżko, zwalając z niego wszystko i kładąc ją na nim. Temu wszystkiemu towarzyszyły pocałunki.
- Nieźle mnie nastraszyłaś. – powiedziałem, kiedy usiedliśmy na łóżku.
Ta tylko uśmiechnęła się i pocałowała moje usta. Ja natomiast wyjąłem z ręki pudełko, które otworzyłem i wyjąłem z niego pierścionek, delikatnie wsuwając go na palec tak, teraz już mojej narzeczonej.

**  Z perspektywy Rose **
Tydzień później.
 Zbliżała się godzina rozprawy, więc ubrałam ciemne spodnie i białą bluzkę. Domownicy chcieli, żebym ubrała sukienkę, ale teraz po prostu bałam się ją założyć. Każdy by mi się przyglądał... Nie chciałam tego..  Zdecydowałam się, więc na spodnie i pojechaliśmy. Wszyscy przy mnie byli. Kiedy weszliśmy na salę od razu w oczach stanęły mi łzy. Zobaczyłam tych bydlaków. Całe tamto zajście przemknęło mi przed oczami. Gdyby nie to, że Louis mnie trzymał, pewnie bym upadła. Usiadłam w ławce i czekałem na sędziego. Byłam trochę przerażona, ale całe szczęście rozprawa minęła szybko. Chociaż kiedy musiałam składać zeznania, to po prostu było strasznie. Dłużyło się i dłużyło, a ponadto czułam na sobie wzrok tych mężczyzn. Byli bezczelni, cały czas coś dopowiadali. Chcieli, żebym zmiękła i wszystko wycofała, ale nie tym razem… Po długich naradach sędzia skazał czwórkę jak mniemam kolegów na  2 lata więzienia.. Czy to mało? Nie ukrywam, dla mnie to nic. Moim zdaniem należało im się więcej, ale cóż… Takie prawo.
Wróciliśmy do domu. Poszłam do pokoju. Kiedy byłam już w dresach i koszulce ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! – krzyknęłam.
- I jak się ma moja dzielna Rose? - zapytał Harry.
- Teraz jest już dobrze. Zamknęli ich, więc chyba mogę się cieszyć...
- Tak, ale i tak zasłużyli na gorszą karę niż 2 lata więzienia. - przytulił mnie Hazza.
- Tak, na pewno. – przytaknęłam.
Nastała chwila ciszy. Staliśmy tak wtuleni w siebie, po czym odezwałam się:
- Dziękuję.
- Nie masz za co mi dziękować kochanie. - uśmiechnął się.
- Cały czas przy mnie byłeś. Dziękuję.
- Taka moja rola. – powiedział i pocałował mnie w głowę, uwielbiałam kiedy to robił, wtedy czułam się bezpieczna...
- Jestem szczęśliwa. - teraz to ja pocałowałam jego z tym, że w usta.

** Z perspektywy Nialla **
Siedzieliśmy właśnie w pokoju, w którym na co dzień odbywały się programy rozrywkowe, czekaliśmy z chłopakami na Jerrego, który miał przeprowadzić z nami wywiad. Ja i Liam, postanowiliśmy w końcu się ujawnić, mamy dosyć udawania, że nic nas nie łączy. Kocham go i chcę okazywać swoje uczucia publicznie. Najbardziej baliśmy się tego, jak zareagują nasi fani, jedni na pewno się odwrócą, drudzy może niekoniecznie. Mimo wszystko jednak chcemy powiedzieć prawdę.
Z minuty na minutę bałem się coraz bardziej. Nie wiedziałem od czego mam zacząć, ani jak, ale chciałem mieć już to za sobą. W końcu po pół godziny czekania, zjawił się wysoki brunet. Przywitaliśmy się z nim, a program zaczął być nadawany. Siedzieliśmy z Liamem blisko siebie obydwoje tak samo zestresowani. Tylko chłopacy w tym momencie odpowiadali na pytania. Kiedy wydajcie nową płytę? Jakie macie plany na trasę? Kompletnie nie o tym chciałem rozmawiać.
- Niall i Liam, chłopcy coś nie tak? - zapytał prowadzący.
- Nie... W zasadzie to wszystko jest okej. - odpowiedział Liam po dłuższej przerwie.
- Tak w zasadzie, to chcielibyśmy coś powiedzieć. - szybko wszedłem mu w zdanie.
- Tak Niall? - odezwał się Jerry.
Spojrzałem na mojego chłopaka, wydawał się być przestraszony, ale jego oczy mówiły, abym to zrobił. Wziąłem głęboki łyk powietrza po czym odezwałem się:
- Chodzi o to, że ja i Liam. - tutaj ponownie na niego spojrzałem, tym razem uśmiechając się. - Od pewnego czasu jesteśmy razem i chcieliśmy to dzisiaj wszystkim powiedzieć. - całe powietrze zeszło z moich płuc, a Liam chwycił moją dłoń.
Reakcja Jerrego, jak i wszystkich w studio nie zaskoczyła nas, wiedzieliśmy, że będą to właśnie takie miny zdziwienia. Nie przewidzieliśmy tylko tego co zrobi jedna z fanek siedzących na widowni...
_________________________________
Na początek - PRZEPRASZAMY . Wiemy, dostaniemy opieprz w komentarzach za to, że tak długo nic nie dodawałyśmy, ale mamy maj, został tylko miesiąc do wystawienia ocen i końca roku szkolnego, a chcemy mieć dobre świadectwa, no i się uczymy i poprawiamy ;|.
A jeśli chodzi o rozdział, to myślę, że nie wyszedł najgorszy, chociaż przy tak ładnej pogodzie się pisze szczerze mówiąc ciężko, przynajmniej mi. Następny powinien się ukazać za kilka dni, mam nadzieję, że nie będzie to zbyt długa przerwa. No i jeszcze jedno, jeśli chodzi o zakończenie, smutne czy szczęśliwe ? :).

niedziela, 6 maja 2012

Rozdział 21 : Ty głupku.


** Z perspektywy Destiny **
Siedzieliśmy właśnie z Zaynem na placu zabaw. Tak, to głupie, prawie dorośli ludzie, a siedzą na placu zabaw. No cóż, tak nam było po prostu wygodniej. Rozmawialiśmy o wszystkim. Dosłownie o wszystkim. Zastanawialiśmy się co słychać u Rose i Harrego, nawet nie mieliśmy okazji porozmawiać z Louisem, ostatnio strasznie zaniedbujemy swoich przyjaciół. Zajmujemy się w zasadzie tylko sobą, ale nie mogę nic na to poradzić. W mojej głowie 24h na dobę siedzi Zayn…
Spojrzałam na dzieci, które bawiły się właśnie na karuzeli. Były takie pełne życia, uśmiechnięte, beztroskie. Uśmiechnęłam się wspominając w głowie swoje dawne przeżycia. Pierwsze zabawy z Rose. Wtedy nie było tylu problemów. Ba.. wtedy wcale nie było problemów. Obróciłam głowę w kierunku mojego chłopaka, ten z kolei spojrzał na mnie. Jak sądzę, czekał aż coś powiem.
- Fajnie byłoby mieć takiego małego brzdąca. – uśmiechnęłam się do niego.
- To na co my jeszcze czekamy?! – zapytał z tą swoją słodką minką i szybko wziął mnie na ręce.
- Wariat. – powiedziałam, kiedy zaczął biec w stronę domu.
- Zakochany wariat. – poprawił mnie.
Pocałowałam go tylko lekko w czoło i przywarłam głową do jego klatki piersiowej. On natomiast zwolnił kroku.
- Wiesz, że Cię kocham? – zapytał stawiając mnie na ziemi.
- Oczywiście, że wiem. – odpowiedziałam pewnym tonem i położyłam ręce na jego barkach.
Jego z kolei powędrowały na moją talię. Delikatnie przybliżył się do mnie i musnął moją szyję.
- Naprawdę chciałbym mieć z Tobą dziecko. – wyszeptał, a po moim ciele przeszły ciarki, zawsze tak na mnie działał.
- To na co my jeszcze czekamy?! – odpowiedziałam z wielkim bananem na twarzy. – A tak poważnie. Zayn, jesteśmy jeszcze młodzi. Poczekajmy na ten krok. – uśmiechnęłam się.
- Ale ja nie chcę czekać. – oznajmił smutno.
Zdążyliśmy już dojść do domu, więc Malik wpuścił mnie pierwszą do środka. Chciał iść do kuchni, ale szybko pociągnęłam go za rękę w stronę naszej sypialni. Otworzyłam drzwi i wbiegłam do pokoju jak oszalała. Przywarłam Zayna do ściany.
- Naprawdę chcesz mieć ze mną dziecko? – zapytałam.
- No jasne, że chcę. – odpowiedział niemal natychmiast.
Spojrzałam mu głęboko w te jego piękne, czekoladowe oczy. Uwielbiałam je, jak jego całego. Szybko przywarłam ustami do jego ust, złączając je w namiętnym pocałunku. Oderwałam go od ściany i dalej blisko siebie przenieśliśmy się na łóżko. Malik położył mnie na nim najostrożniej odkąd pamiętam. Jego ręce wcale nie wyrażały zbytniej radości. On sam jakby nie chciał tego. Udało mi się to zauważyć i odsunęłam się od niego.
- Zayn, jeśli nie chcesz, nie musimy. – powiedziałam siadając na łóżku.
- Skąd ten pomysł? – zapytał zdziwiony.
- Zazwyczaj podczas seksu nie dajesz mi dojść do władzy…
- Chciałem być delikatny. – wyszeptał.
- Wiesz, że lubię, kiedy jesteś bad boyem z Bradford. – poruszyłam znacząco brwiami.
- Okej, sama tego chciałaś. – odpowiedział uśmiechając się, po czym przywarł do moich ust.
Szybko, wręcz rzucił mnie na łóżko i usiadł na mnie okrakiem. Jego ręce szybko znalazły się pod moją koszulką w poszukiwaniu jak się domyślam odpięcia od stanika. No tak, Zayn zawsze od tego zaczynał. Kiedy już go odpiął zaczął pozbywać się mojej białej koszulki, ja natomiast jego. Takim oto sposobem zostaliśmy bez góry swoich ubrań. W mgnieniu oka zdjął moje i swoje spodnie. Nie przestawał pocałunków, a jego język błądził po całym moim ciele. Pomogłam pozbyć się mu bokserek, a on posłusznie zdjął moje majtki. Nagle wstał i zaczął szukać czegoś w szafce nocnej.
- Co Ty robisz? – zapytałam.
On tylko spojrzał na mnie i przegryzł swoją dolną wargę, po czym wrócił do poszukiwań.
- MAM! – krzyknął.
Spojrzałam na niego jak na idiotę. W ręku trzymał parę różowych kajdanek. Nawet nie zdążyłam się sprzeciwić, bo Malik szybko chwycił moją dłoń i przykuł ją do łóżka. Z drugą zrobił to samo. Uśmiechnął się zawadiacko, a następnie przywarł do moich ust po raz kolejny już dzisiaj. Jednak szybko zjechał na dół delikatnie muskając każdy skrawek mojej szyi. W końcu doszedł do moich piersi, obrysował językiem mój sutek, po czym go zassał. Po moim ciele przeszło miłe mrowienie, lecz na tym się nie skończyło. Jechał niżej, malując każdy odcinek mojego ciała. Tak doszedł do pępka, na którym się nie zatrzymał. Po chwili czułam już jak jego język penetruje moją muszelkę. Dostawałam gęsiej skórki na całym moim ciele. Wiłam się po łóżku. Z moich ust wyrwał się niekontrolowany krzyk, objawiający się w tym niemałym pożądaniu. Czułam, że zaraz nie wytrzymam.
- Błagam, nie przestawaj! - jęknęłam, doświadczając tego nadzwyczajnego uniesienia.
Jeden ruch w górę, drugi w dół. W końcu powrócił do mnie i ucałował mój dołek pod uchem, po czym delikatnie zagryzł płatek mojego ucha. Mój oddech był wyraźnie przyspieszony, jednak on nie przestawał. Rękami macał moje piersi, aż w końcu zlitował się nade mną i odpiął kajdanki. Musnęłam jego szyję, rękoma błądząc po jego plecach. W końcu poczułam go w sobie. Jego ruchy jak zwykle były płynne, ale jakoś nie wystarczyło mi to dzisiaj. Chcąc go pobudzić, złapałam za jego pośladek, co przyniosło mi oczekiwany skutek. Teraz poruszał się we mnie mocno i szybko. W końcu zmęczeni opadliśmy na łóżko, przykrywając się kołdrą.
** Z perspektywy Rose **
Od naszego ostatniego zbliżenia wszystko się zmieniło… Codziennie rano dostawałam śniadanie do łóżka i buziaka. W zasadzie teraz zachowywaliśmy się bardziej jak para, ale nie rozmawialiśmy jeszcze o nas. Jakoś szczerze mówiąc mi się do tego nie śpieszy. Jest dobrze tak, jak jest.
Szliśmy właśnie na spacer do lasu, ale moją uwagę przykuło niewielkie jezioro z prawej strony. Pokazałam je Harremu, który szybko wziął mnie na ręce i zaczął biec jak oszalały w jego kierunku. Rozpędził się i skoczył razem ze mną z pomostu. Po chwili czułam jak zimna woda otacza mnie całą. Wyszłam spod wody i rozejrzałam się dookoła. Spojrzałam w lewo, Harrego nie było, w prawo to samo. Przestraszyłam się i zaczęłam krzyczeć. Co jeśli mu się coś stało?! Niespodziewanie poczułam coś na moim udzie, jakby usta, co przestraszyło mnie jeszcze bardziej, więc krzyknęłam jego imię ponownie. Nagle z wody wynurzył się roześmiany Harold.
- Ty głupku, bałam się! – krzyknęłam, obracając się do niego plecami.
Ten jednak nie przestawał się śmiać. Podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu. Pewnie myślał, że zaraz mi wszystko przejdzie. Wkurzona zaczęłam chlapać go wodą, a on nie pozostawał mi dłużny. Niestety miał więcej siły, więc na mnie runęła niemalże fala. W końcu się poddałam. Znaczy się, on tak myślał. Zaczął iść w moim kierunku, jak sądzę chciał mnie przytulić, kiedy ja szybko się zamachnęłam i wylałam na niego mnóstwo wody. Ten zrobił smutną minkę i szybko do mnie podszedł zanurzając nas w wodzie. Jego wargi znalazły się na moich, łącząc w namiętny pocałunek. W tym momencie cały foch poszedł w zapomnienie. Przywarłam do niego ciałem, a ręce wplątałam w jego włosy. Uśmiechnął się tylko przez pocałunek, zaraz wynurzając nas. Wzięłam głęboki łyk powietrza i zaczęłam wychodzić z wody, a za mną Harry. Cali mokrzy, ale jednak uśmiechnięci, doszliśmy w końcu do domu, gdzie szybko pierwsza zajęłam łazienkę, aby się osuszyć. Hazza stwierdził, że wstawi wodę na herbatę, a następnie sam się przebierze. Jakoś nie potrzebował do tego łazienki, wcale się nie krępował chodząc po mieszkaniu nago. Zdjęłam mokre ciuchy, a włosy zawinęłam w ręcznik. Wytarłam się i założyłam nowe ubrania. Poszłam do kuchni, gdzie woda zdążyła się już zagotować, więc zaparzyłam nam herbaty. Chwyciłam swoją w rękę i poszłam do salonu, gdzie usiadłam przed odpalonym kominkiem. W zasadzie to palił on się cały czas. Zdjęłam z głowy ręcznik, rzucając go na podłogę. Zaraz obok mnie usiadł Harry z różowym kubkiem. Zaczęliśmy wspominać nasze wygłupy z wielkimi uśmiechami na twarzy. W końcu temat się skończył i nastała krępująca cisza. Z początku swój wzrok wlepiłam w ogień, jednak szybko przeniosłam go na Hazzę, ten z kolei cały czas wpatrywał się we mnie. Te jego zielone oczy doprowadzały mnie do szaleństwa. Po chwili jednak się odezwał.
- Rose, kocham… - zaczął, ale nie dokończył, ponieważ wtrąciłam mu się w zdanie.
- Cię. – dokończyłam, a wzrok wlepiłam w podłogę, nie wiem czemu, ale zrobiło mi się jakoś tak głupio..
Harry złapał za mój podbródek, tym samym przekręcając moją głowę tak, że musiałam na niego spojrzeć. Delikatnie przybliżył się do mojej twarzy, już myślałam, że złoży na moich ustach pocałunek, ale ten tylko pocałował mnie w nos.
- Brakowało mi Ciebie. – wyszeptał ledwo słyszalnie i przytulił mnie do siebie. – Już nigdy więcej Cię nie zawiodę. Obiecuję.
- A co jeśli, kiedyś pojawi się jakaś mega laska z wielkim dekoltem, chudymi i długimi nogami? – zapytałam, najwyraźniej właśnie tego się obawiałam.
- Nic. Nie zamienię jej na Ciebie, bo to Ty jesteś cząstką mnie. Nie jakaś lalka barbie. Nic tego nie zmieni. – pocałował mnie w głowę, a ja poczułam się bezpiecznie.
Mi również brakowało jego czułości, jego dotyku, rozmów. Teraz wszystko wydawało się być już idealne..
** Z perspektywy Louisa **
Tydzień później.
Postanowiłem już wrócić do domu. Pomogłem mamie w przeprowadzce. Przy okazji pokłóciłem się z ojcem. Musiałem mu powiedzieć co o nim w tym momencie myślę, taki już jestem, zawsze mówię to co siedzi mi na sercu. Może jeszcze kiedyś się pogodzimy, ale ja nie zamierzam odzywać się pierwszy. To on jest skończoną świnią, po tym co zrobił mamie, nie ja. Pożegnałem się z mamą i zaproponowałem, aby odwiedziła mnie jutro w Londynie. Obiecała, że postara się wpaść. W każdym razie pomogłem jej jakoś stanąć na nogi. Zaczęła chodzić do pracy. Powoli się uśmiecha.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem. Postanowiłem, że w domu zadzwonię do Rose, dawno nie rozmawialiśmy, nawet nie wiem co u niej i Harrego. Po za tym musiałem się poradzić w sprawie Eleanor, kto jak kto, ale moja siostra wiedziała co siedzi w głowie mojej dziewczyny. Nie wiem jak ona to robiła, ale cieszyłem się, że mam taką pomoc. Droga do domu minęła mi dłużej niż zazwyczaj. Jakoś nie specjalnie się śpieszyłem wiedząc, że tam czeka mnie mnóstwo problemów. Powinienem porozmawiać z Rose o rodzicach. Mam nadzieję, że nie załamie się. Wiem, że jest silna. Skoro zniosła już tyle, to zniesie też i to. Po za tym jeszcze sprawa adopcji… Po 5 godzinach drogi w końcu wysiadłem z auta i powędrowałem z walizką do domu. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zdziwiło mnie to, że nikogo nie było w salonie.
- Jest tu ktoś?! – krzyknąłem. – No chyba Ty, Tomlinson. – powiedziałem sam do siebie.
Odstawiłem swój bagaż i powędrowałem do kuchni, trochę zgłodniałem. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem serek waniliowy. Chwyciłem łyżkę i wróciłem do salonu.
- NIESPODZIANKA! –krzyknęli wszyscy, kiedy stałem w progu.
- ROSE! – zawołałem i szybko podbiegłem do mojej siostry, która uśmiechała się od ucha do ucha. – Tęskniłem za Tobą. – powiedziałem przytulając ją.
- Ja za Tobą też braciszku.
Następnie przywitałem się z Harrym, Niallem, Liamem, Zaynem i w końcu Destiny. Usiedliśmy na sofie jak za dawnych czasów i zaczęliśmy mówić co u nas słychać, tego nam brakowało. Wspólnych rozmów. Świat dzisiaj pędził zdecydowanie zbyt szybko. Niall i Liam oznajmili nam, że nie chcą dalej ukrywać się przed światem i wkrótce powiedzą o tym, że są gejami publicznie. Zayn i Destiny chcą mieć dziecko, zaskakiwać to oni potrafią. Mimo szoku, wszyscy im pogratulowali i życzyli powodzenia. W końcu nadszedł czas Rose. Harry przysunął się do niej bliżej i złapał ją za rękę. Razem poinformowali nas, że znowu są parą. Kamień spadł mi z serca, kiedy o tym usłyszałem, ponieważ chciałem, aby w końcu była szczęśliwa. Teraz kolej na mnie. Musiałem opowiedzieć im co się u mnie działo. Zacząłem od Eleanor. Wszyscy bardzo się zdziwili, że wybrała karierę. Wszyscy oprócz Rose. Twierdziła, że wcale nie o to chodzi. Doradziła mi abym jej się oświadczył. Że co proszę? Naprawdę? Mam się oświadczać komuś, kto niedawno mnie rzucił? Chociaż w zasadzie Rose zawsze miała rację… Postanowiłem, że to przemyślę. Teraz przeszedłem do kolejnej rzeczy. Powiedziałem mojej siostrze, że rodzice się rozwodzą. Jej reakcja wcale mnie nie zaskoczyła. Nie mogła tego pojąć. Ale razem z Harrym przytuliliśmy ją i powiedzieliśmy, że wszystko będzie dobrze. Szybko otarła pojedynczą łzę i oznajmiła, że chce się widzieć z mamą. Powiedziałem, że przyjeżdża do nas jutro. Trochę się uspokoiła. Nie chciałem czekać zbyt długo z powiedzeniem jej prawdy o naszych relacjach. Co prawda to nic nie zmienia, ale jednak nie chciałem jej oszukiwać. Poprosiłem ją czy możemy wyjść razem na balkon. Stwierdziłem, że to najlepsze miejsce. Zgodziła się i za moment razem siedzieliśmy już na ławce spoglądając w gwiazdy, bo przecież był wieczór.
- Rose, muszę Ci o tym powiedzieć, ale wiedz, że to nie zmienia naszych relacji. Zawsze będę traktował Cię tak samo. Pamiętaj o tym dobrze? – zacząłem.
- Loui, boję się. – uśmiechnęła się, jednak mi do śmiechu wcale nie było. – Będę pamiętała. – dodała, kiedy nie odzywałem się przez chwilę.
- Bo chodzi o to… - zająkałem się, nie wiedziałem jak mam jej o tym powiedzieć.
- Najlepiej powiedz to na jednym wydechu. – znała mnie doskonale, wiedziała, że tak będzie mi najlepiej.
- No dobrze… - wziąłem głęboki oddech. – Bo chodzi, o to, że rodzice adoptowali Cię kiedy byłaś mała, ale wiedz, że dla mnie zawsze będziesz moją ukochaną siostrzyczką, którą kocham nad życie. – powiedziałem na jednym wydechu.
Spojrzałem na Rose. Jej reakcja mnie zaskoczyła…
_______________________
 Na początku bardzo chciałabym podziękować Giovi Monster, która pomogła w pisaniu rozdziału *_* . Mój osobisty geniusz <3. Dziękuję :*. A tutaj macie jej bloga z Larrym http://you-in-my-bed.blogspot.com/ i drugiego też z 1D http://everything-about-u.blogspot.com/ . Są genialne, naprawdę polecam ♥. 
A co do rozdziału. No wyszedł jaki wyszedł, ale chyba nie jest najgorszy, nie ? ;P. 
Do następnego :).
A no i nowy rozdział = 45 komentarzy . Wierzę, że potraficie ;d

środa, 2 maja 2012

Rozdział 20 : Mam ochotę na Ciebie.


** z perspektywy Nialla **
Siedziałem z Liamem w kuchni, przyrządzając obiad. Byliśmy w domu całkiem sami. Louis zaraz po śniadaniu pojechał do Eleanor, Destiny i Zayn poszli pewnie na zakupy, no a Harry z Rose jak wiadomo byli jeszcze na wsi. Spojrzałem na mojego chłopaka, który właśnie dumał na jaką potrawę mam teraz ochotę. Za każdym razem kiedy powiedział błędne danie na mojej twarzy gościł wielki uśmiech.
- Niall ja już nie wiem. Poddaję się. – powiedział, kiedy na kolejną potrawę odpowiedziałem nie.
- Oj dawaj, jeszcze trochę się pomęcz. – uśmiechnąłem się do niego szeroko, chcąc zachęcić go do dalszej „zabawy”
Chłopak odwrócił się w stronę otwartej lodówki i zaczął myśleć ponownie. Niestety. Zaraz się poddał.
- Nie wiem. – powiedział z fochem, ale dalej wpatrując się w lodówkę.
Wstałem po czym podszedłem do niego od tyłu. Prawą ręką pchnąłem drzwiczki od lodówki, aby się zamknęły. Odwróciłem mojego chłopaka do siebie i popchnąłem go lekko na sprzęt. Delikatnie musnąłem jego usta.
- Mam ochotę na Ciebie. – wyjaśniłem mu.
Nawet nie zdążyłem się uśmiechnąć, ponieważ Liam szybko przywarł do moich ust. O nie, nie dam się tak łatwo. Ostatnio to On miał kontrolę, teraz kolej na mnie. – pomyślałem i szybko przywarłem do niego swoim ciałem. Zjechałem ustami niżej muskając każdy odcinek jego ciała. Moje usta szybko znalazły się blisko jego ucha. Delikatnie pocałowałem dołek pod nim, tym samym jadąc wyżej. Przegryzłem lekko swoją wargę, a zaraz potem płatek jego ucha. Czułem jego wilgotne wargi na mojej szyi. Nie zważając na to, że właśnie znajdowaliśmy się w kuchni zacząłem błądzić palcami w  poszukiwaniu guzików od jego koszuli. Kiedy to już mi się udało, zacząłem rozpinać jeden po drugim aż w końcu pozbyłem się jej całkiem. Sam zdjąłem moje czerwone polo, w którym uwielbiałem chodzić. Złapałem ręką jego pośladek. Czułem przez pocałunek jak się uśmiecha. Nasze języki idealnie współgrały ze sobą. Uwielbiałem, kiedy błądził po wnętrzu moich policzków. Rękoma zjechałem niżej i dorwałem się do jego zamka od spodni, który momentalnie został odpięty. W tym samym czasie on pozbywał się moich. Nasze pocałunki stały się wręcz nachalne. Przejechałem językiem po jego podniebieniu. Nagle usłyszeliśmy czyjś kaszel. Szybko odwróciliśmy się w stronę drzwi, w których stał Louis. Zmieszani zaczęliśmy się czym prędzej ubierać. Widziałem jak kąciki ust Lou podnoszą się do góry.
- Spokojnie. – powiedział. – Rozumiem, że chcecie się sobą nacieszyć, ale mam sprawę. – odezwał się do nas tym razem smutno.
Widząc jego zmieszanie szybko z Liamem podbiegliśmy do niego. Zaczęliśmy pytać co się stało. Otóż kochana Eleanor zostawiła go dla kariery… Jak tak można? No JAK? Próbowaliśmy go pocieszyć, ale ten dał nam kolejną smutną wiadomość. Jego rodzice się rozwodzą… Było mi go strasznie szkoda. Całe życie zwaliło mu się w jednej chwili na głowę..
** Z perspektywy Louisa **
- Jadę do rodziców, muszę z nimi porozmawiać. – oznajmiłem chłopakom, po czym wyszedłem z domu.
Wziąłem tylko kluczyki i dokumenty od samochodu, nie potrzebowałem nic więcej. Wsiadłem, odpaliłem silnik i wybrałem kierunek Chorley. Miałem mętlik w głowie. Jechałem, żeby porozmawiać z nimi o Rose, nie wątpię w to, że wejdę na temat ich rozwodu. Muszą dojść do jakiegoś porozumienia, a jeśli już o nim mowa, boję się co będzie ze mną i Eleanor. Nie możemy się tak po prostu rozstać. Nie po tych wszystkich latach, wspólnie spędzonych chwilach. Nie pozwolę jej odejść. Tak, to już postanowione.
Droga zajęła mi 3,5 godziny, o pół mniej niż zazwyczaj. Wysiadłem z auta i wszedłem do swojego domu. Zdziwiło mnie to, co tam zastałem. Wszędzie było pełno kartonów, z jak się domyślam rzeczami, mamy lub taty. W salonie nie było nikogo, więc poszedłem do kuchni. Niestety, tam też nikogo nie zastałem.
- Mamo?! Tato?! – zawołałem.
Czekałem aż ktoś zejdzie na dół. Moją uwagę przykuła fotografia na komodzie. Byliśmy na niej wszyscy. Ja, Rose, mama i tata… To zdjęcie zrobiliśmy dwa lata temu w Londynie. Pojechaliśmy na wycieczkę, tak po prostu. Kompletnie jej nie planowaliśmy. Zwiedziliśmy wtedy wszystko co było możliwe. Wtedy byliśmy szczęśliwi…
- Lou? Co Ty tutaj robisz? – z rozmyślań wyrwała mnie moja rodzicielka.
- Cześć mamo. Chciałem z Wami porozmawiać. – oznajmiłem jej. – Z Tobą i tatą.
- Jestem sama. Twój ojciec jest w pracy. – poinformowała mnie.
- Wyjaśnisz mi parę spraw? – poprosiłem.
- Tak. – odpowiedziała troszkę niepewnie.
Później poszliśmy do kuchni, gdzie zrobiłem herbatę sobie i mamie. Usiedliśmy na kanapie. Była to trudna sytuacja. Nie wiedziałem co mam mówić, po raz pierwszy nie umiałem dogadać się z własną matką… Niepewnie zacząłem zadawać pytania. Najpierw o to, co interesowało mnie najbardziej…
- Dlaczego zaadoptowaliście Rose?
- Domyślałam się, że o to zapytasz… Więc chcieliśmy z ojcem mieć kolejne dziecko, szybko, żeby nie było pomiędzy wami dużej różnicy wieku. Zaczęliśmy się starać, ale nam nie wychodziło. Próbowaliśmy dosłownie wszystkiego. W końcu tak bardzo pragnęliśmy jeszcze jednego malucha. Po paru miesiącach zdecydowałam, że pójdę do ginekologa, myślałam, że problem tkwi we mnie. Niestety, to Twój tata nie mógł mieć więcej dzieci. Załamał się, a ja tylko mogłam go pocieszać. Mówiłam, że kocham go bez względu na to. I tak było. – uśmiechnęła się. – Twój ojciec chciał mieć dziecko… Wpadłam na pomysł, żeby jakieś zaadoptować. Z początku nie chciał się zgodzić. Uważał to za coś hańbiącego. Ale to wcale takie nie było. Wręcz przeciwnie. Kiedy go na to namówiłam, byłam dumna, dumna z tego, że potrafiłam komuś pomóc, pokochać, wychować. Rose miała wtedy 5 miesięcy, więc nic nie pamięta. Chcieliśmy Wam nieraz powiedzieć, ale jakoś tak.. Zawsze coś nam przeszkadzało. Swoją drogą.. Mówiłeś jej o tym?
- Nie. Powiem jej, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze nie doszła do siebie po ostatnich wydarzeniach…
- No tak…
- Dlaczego to robicie? Dlaczego się rozwodzicie? Przecież kochaliście się przez 20 lat jestem pewien, że dalej się kochacie.
W tym momencie moja mama nie wytrzymała. Zaczęła płakać. Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie. Nie wiedziałem co mam zrobić, więc po prostu ją przytuliłem. Ta wtuliła się we mnie. Próbowałem ją uciszać, jednak nieskutecznie. Po paru minutach się uspokoiła. Podałem jej chusteczki, aby wytarła łzy. Odsunęła się ode mnie i zaczęła wyjaśniać mi tą sytuację.
- On ma kochankę, Lou. Oszukiwał mnie przez ostatnie pół roku. Powiedział mi o tym niedawno. Wtedy się załamałam, niemal straciłam pracę. To nadal boli, ale już mniej. Te rzeczy są jego. Dom zostaje mój, ale nie wiem czy chcę tutaj dalej mieszkać. Chyba wynajmę sobie coś mniejszego.
Zszokowało mnie to. Ojciec przegiął… Postanowiłem, że zostanę parę dni tutaj, w Chorley.
** Z perspektywy Rose **
Siedzieliśmy z Harrym na kanapie oglądając jakiś durny film, który kompletnie mnie nie interesował.
- Styles nudzi mi się. – powiedziałam do niego.
- W końcu! Już myślałem, że ten film Ci się podoba. – przewrócił oczami. – Idziemy. – oznajmił i pociągnął mnie za rękę.
Wyszliśmy na podwórko. Myślałam, że tam zostaniemy, ale Hazza szedł dalej, więc podążyłam za nim. Szliśmy w stronę jakiegoś lasu. Zastanawiało mnie dlaczego idziemy właśnie tam, przecież tam nic nie było. Po chwili doszliśmy do jakiegoś placu. Spojrzałam pytająco na Harrego.
- Paintball? – poruszył znacząco brwiami.
Zrobiłam wielkie oczy, że co?! Ja i pistolet? O mój Boże…  Już się boję, aczkolwiek… Może być fajnie. W domku obok, znajdowały się kostiumy i bronie. Szybko się przebraliśmy i zaraz zaczęliśmy zabawę. Schowałam się za drzewem i wyczekiwałam pierwszego strzału, który nadszedł momentalnie. Wychyliłam się i wyszukałam oczami Harrego. Kiedy go znalazłam strzeliłam. Pierwszy celny strzał! Hazza dostał w… tyłek. Zaśmiałam się co z kolei wykorzystał on i dostałam w rękę. W końcu zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Przez cały czas się śmiałam, to był jednak dobry pomysł. Chciałam wygrać, więc schowałam się i wyczekiwałam momentu w którym mogłabym wyjść z kryjówki. Styles stał tyłem do mnie, co dało mi zielony znak. Zakradłam się i wskoczyłam mu na barana. Harry się przestraszył i takim oto sposobem wylądowaliśmy na ziemi. Znajdywał się nade mną. Zaczęłam się śmiać i ściągnęłam maskę, chłopak zrobił to samo. Nasze oczy się spotkały, a ja poczułam to, co towarzyszyło mi na początku naszej znajomości. Po raz kolejny zatraciłam się w jego piekielnie zielonych tęczówkach. Jego twarz niepewnie przybliżyła się odrobinę do mojej. Dałam się ponieść chwili i szybko przywarłam do jego ust… 
______________________
Po 1. sorki, że tak długo, brak pomysłu po prostu... Po 2. przepraszam za to coś powyżej. Po 3. nie piszcie 10 komentarzy od siebie, wystarczy jeden :). Po 4.  zapraszam na mojego drugiego bloga http://dancewithjband1d.blogspot.com/ , liczę, że ktoś wbije i skomentuje ;). Po 5. nie wiem kiedy będzie następny, ale jak się pojawi to dam Wam znać. I po ostatnie 6. jeśli zmieniacie nazwy na twitterze i o tym nie mówicie, to się nie dziwcie, że Was nie informujemy o nowych, bo po prostu Was nie możemy znaleźć. / Fajnej majówki ! Pozdrawiamy <3.