- Nie chcieliśmy Ci tego mówić przez telefon... – zaczęła
mama. – Zresztą nie myśleliśmy o tym, żeby Ci to kiedykolwiek powiedzieć, ale
chyba nadszedł czas..
- No powiedz to wreszcie. – nakazałem jej.
- Tylko proszę Cię synku, nie denerwuj się… Rose.. Ona jest
adoptowana.. – wydusiła w końcu.
W tym momencie szczena mi opadła... Że co przepraszam
bardzo?! Nie, to przecież niemożliwe. Serce zaczęło mi walić jak młot, a w głowie
mnożyły mi się miliony myśli.
- Mówimy Ci o tym teraz, ponieważ jest jeszcze coś, co powinieneś wiedzieć.. – kontynuował tata ze spuszczoną głową.
- Mówimy Ci o tym teraz, ponieważ jest jeszcze coś, co powinieneś wiedzieć.. – kontynuował tata ze spuszczoną głową.
Nie odpowiedziałem im nic, czekałem tylko na kolejną
wiadomość. Przeczuwałem, że ta również mnie nie zadowoli.
- Rozwodzimy się. – dokończył.
- Nie. Żartujecie sobie ze mnie?! Co to ma być?! Jakiś żart?
To się nie dzieje. Proszę powiedźcie, że to nie prawda. – powiedziałem ze łzami w oczach.
- Chcielibyśmy, ale u nas już od dawna się nie układa… -
smutno stwierdziła moja rodzicielka.
- Dlaczego teraz? Musicie nam to robić teraz?! TERAZ, kiedy
Rose ma takie problemy? Chcecie ją dobić? Co z was za rodzice?
- Louis synku.. – mama chciała się do mnie zbliżyć.
- Idźcie sobie! Tak naprawdę, nigdy nie byliście prawdziwymi
rodzicami, zawsze z Rose musieliśmy dbać o siebie. Mam was dosyć! Wynoście się
z mojego domu. I nawet nie ważcie się mówić o tym mojej siostrze, bo mimo, że
przez całe życie nas oszukiwaliście, ona nadal jest moją siostrzyczką i zawsze
nią będzie. Zejdźcie mi z oczu, nie chce was widzieć. – wykrzyczałem i
pobiegłem do swojego pokoju.
Jak oni mogli? Nie mieści mi się to w głowie… położyłem się
na łóżku i zacząłem płakać.. Dlaczego? Tylko to pytanie chodziło mi po głowie.
** Z perspektywy Rose **
- No to zostaliśmy sami. – odezwał się Harry.
- Co będziemy robić? – zapytałam.
- A na co masz ochotę?
- Może spacer? – wysiliłam się na uśmiech.
- Jasne.
Założyliśmy buty i zaczęliśmy iść w stronę pobliskiego lasku.
Po drodze dokładniej przyjrzeliśmy się naszemu ogrodowi. Harry cały czas się
wygłupiał. Nawet udało mu się raz mnie rozśmieszyć. Znał nazwy prawie
wszystkich kwiatów w ogrodzie, co wywołało u mnie lekki szok, ale i uśmiech,
kiedy robił swoje głupie miny. Później wróciliśmy do domu, gdzie wspólnie
przygotowaliśmy dla siebie posiłek. Wieczorem postanowiliśmy obejrzeć mecz. O
dziwo, nawet mi się podobał, chociaż nigdy jakoś nie przepadałam za futbolem.
Kiedy się skończył poszłam zrobić kakao i wyszłam na taras. Usiadłam na
huśtawce i przyglądałam się niebu rozmyślając. Po chwili dołączył do mnie
Hazza.
- Tam jest duży wóz. – wskazał palcem do góry.
- A tam mały. – uśmiechnęłam się do niego i pokazałam mu go
na niebie.
- Mogę wiedzieć o czym myślisz?
- Harry.. Nie traktuj mnie tak. – poprosiłam go.
- Ale jak? – zapytał zdezorientowany.
- Zachowuj się w stosunku do mnie normalnie. Nie lubię,
kiedy wszyscy są tak przesadnie mili i uprzejmi. Tak, dzięki temu jest mi
lepiej, ale chcę już, żeby było normalnie. – wyjaśniłam.
- Zawsze Cię tak traktowałem. Wiesz jaka jesteś dla mnie
ważna. Zawsze będziesz…
- Myślę o Lou. Trochę się martwię. – zmieniłam temat, nie
chciałam, żebyśmy weszli na temat nas.
- Na pewno wszystko jest okej. – uśmiechnął się.
Przesiedzieliśmy razem na dworze jeszcze jakieś pół godziny,
a kiedy zaczęło się robić zimno wróciliśmy do domu i położyliśmy się spać.
Czułam, że znowu zaczynam być sobą. Wsparcie Louisa i Harrego bardzo mi pomaga.
Położyłam się na boku i spróbowałam zasnąć.
** Z perspektywy Louisa **
Kiedy rano wstałem, znowu sobie przypomniałem o tej całej
sytuacji. Postanowiłem, że dzisiaj porozmawiam z rodzicami. Wstałem, ubrałem
się, wykąpałem i zjadłem śniadanie. Chłopaki wypytywali co jest nie tak, ale
nie mogłem im tego teraz powiedzieć. Powiem im, ale później. Po śniadaniu
postanowiłem pojechać do Eleanor, w końcu ona też miała dla mnie jakąś
wiadomość. Zapukałem do drzwi, a po chwili w progu mieszkania stanęła moja
dziewczyna, jak zawsze wyglądała pięknie. Była zaskoczona moim widokiem, ale
szczęśliwa, rzuciła mi się na szyję i zaczęła całować. Odsunąłem ją od siebie i
wbiłem swoje wargi w jej. Delikatnie przejechałem językiem po jej podniebieniu.
Uśmiechnęła się. Uwielbiała kiedy to robiłem.
- Cieszę się, że wróciłeś. – wyszeptała.
Weszliśmy do domu, gdzie Eleanor zrobiła herbatę i
usiedliśmy na kanapie. Z początku dziewczyna usiadła obok mnie, ale zaraz
posadziłem ją na swoich kolanach. Muskałem ustami jej szyi. Tęskniłem za nią,
dopiero teraz to odczułem.
- Lou, poczekaj. – odezwała się.
- Tak, przepraszam, mieliśmy coś obgadać. Co to za ważna
sprawa? – zapytałem cały czas uśmiechając się, to ona tak na mnie wpływała.
Zeszła z moich kolan i usiadła obok. Swój wzrok wbiła w
podłogę.
- Eleanor co się stało? – zapytałem trochę zmartwiony.
- Dostałam propozycję sesji.
- To przecież wspaniale. – uśmiechnąłem się. – Może dzięki
temu, dostaniesz więcej propozycji. W czym problem?
- Bo… Louis to nie jest taka normalna sesja..
Wpatrywałem się w nią z miną typu WTF?
- Będę musiała wyjechać za granicę… No i może tam zostanę..
Na zawsze Lou.. – wytłumaczyła mi, a w moich oczach mimowolnie pojawiły się
łzy.
- To znaczy, że będziemy musieli się rozstać.. – szepnąłem
patrząc w podłogę. – Nie rób mi tego… Nie potrafię bez Ciebie żyć… Kocham Cię?
Rozumiesz, kocham.. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
- Lou ja też nie, ale to dla mnie szansa… Ogromna szansa.. –
powiedziała już płacząc.
- Błagam Cię, nie rób mi tego.. – po moim policzku spłynęła
łza.
Eleanor spojrzała na mnie i wytarła opuszkiem palca słoną
kropelkę, po czym przysunęła swoją twarz do mojej. Delikatnie musnęła moje
usta.
- Lou, przepraszam… – wyszeptała i udała się do kuchni…
__________________________________________
No jakieś flaki z olejem są -,-' . Wiemy, biedny Lou :(. Mi samej, jak to czytam, to go szkoda. : <.
Przepraszamy, że tak długo, ale miałyśmy trochę swoich problemów...
+ wszystkim trzecioklasistom, życzymy powodzenia na językach ;).
Pozdrawiamy i do następnego :) x.