Gdy byłyśmy już gotowe zeszłyśmy na dół.
- Łał… - zachwycał się Louis. – Wyglądacie… Wyglądacie bosko.
- Wy też wyglądacie całkiem, całkiem. – odpowiedziałam i
uśmiechnęłam się w ich stronę.
- Idziemy już? – zapytał zniecierpliwiony Harry.
- Jasne! – reszta odpowiedziała chórem.
Za bardzo nie chciałam zwracać na niego uwagi, ale jakoś dzisiaj,
czułam potrzebę obserwowania go na tej imprezie. Wiedziałam, że powtórzy
ostatnie wieczory z alkoholem. Wyszliśmy pojechaliśmy do ‘Twista’. Na początku
zabawa była świetna. Wszyscy tańczyliśmy w swoim gronie, ale później każdy
poszedł w swoim kierunku. Widziałam jak Harry podbija do jakiejś dziewczyny.
Oczywiście, wszystko było by okej, gdyby nie fakt, że owa dziewczyna miała
chłopaka…
- Moja dziewczyna. Odpieprz się. – koleś podszedł do nich i walnął
Harremu w twarz. Ten zakołysał się i upadł. Gdy próbował wstać, chłopak
dziewczyny kopnął go w brzuch. – Tak na przyszłość, zapamiętaj. – dodał.
Wtedy na salę weszła ochrona i wyniosła łysego typka. Wszyscy
podbiegli do Harrego. Pech chciał, że ja stałam najbliżej i pojawiłam się przy
nim pierwsza. Podniosłam go.
- Mama? – zapytał.
- Tak, mama – odpowiedziałam sarkastycznie i pomogłam mu wstać.
- Spokojnie, zajmę się nim. – powiedziałam do chłopaków i Destiny.
– Bawcie się dalej, a ja pojadę z nim do lekarza. – tutaj spojrzałam na jego
nos. – Oby nie był złamany.
- No dobra. – zgodzili się.
Przy pomocy Louisa wyniosłam go z klubu. Brat złapał jakąś
taksówkę i pomógł mi wsadzić do niej Harolda. Oczywiście jak to on, musiał być
nawiany. Taksówkarzowi kazałam jechać na izbę przyjęć. Chłopak był cały we
krwi. Lekarz go opatrzył, całe szczęście nos nie był złamany. Nakleili mu
jakieś plastry, a ja zaczęłam się z niego śmiać, z tym na nosie wyglądał
komicznie. Oczywiście oberwało u się trochę za alkohol, ale po 1 wypił mało a
po 2 ma skończone 18 lat, więc nic zrobić nie mogli.
*** Z perspektywy Destiny. ***
Ciekawe gdzie Zayn? Nigdzie go nie ma, a chciałam z nim
potańczyć. Postanowiłam go poszukać . Przeszłam na drugi koniec pomieszczenia..
Zobaczyłam go… Stanęłam jak wryta. Całował jakąś dziewczynę . Poczułam się tak,
jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Jak on mógł? Myślałam, że między nami coś jest..
Myślałam, że mu na mnie zależy. Nie... To niemożliwe. Z moich oczu wydobył się
strumień łez. Rose? Gdzie Rose ? Zaczęłam się za nią rozglądać, naprawdę jej
teraz potrzebowałam, ale jej nigdzie nie było. Czułam się tak beznadziejnie. Z
każdą chwilą po moich policzkach zlatywało coraz więcej łez. Wybiegłam z
budynku. Postanowiłam pójść.. Gdziekolwiek. Nie mogłam wrócić do domu.. Nie
mogłam.
*** Z perspektywy Rose ***
Pojechałam z Harrym do domu.
- Dojdziesz sam do pokoju? – zapytałam.
- Tak.. Dojdę. – odpowiedział. – Rose.. Dziękuję, za wszystko, z
tego co opowiadali mi chłopacy to Ty, po ostatniej imprezie mi pomogłaś.. Teraz
znowu. Dziękuję za wszystko.
- Daruj sobie i idź do siebie. – rozkazałam mu.
- Jeszcze raz dziękuję. – powiedział i poszedł na górę, do swojej
sypialni.
- Szkoda, że nie przeprosił mnie za tamten pocałunek. –
powiedziałam sama do siebie.
Następnie zadzwoniłam do reszty i poinformowałam ich o stanie
przyjaciela. Natychmiast zjawili się w domu.
- Nic mu nie jest. Jest tylko trochę posiniaczony. –
odpowiedziałam na ich pytania z lekką obojętnością. – Idę spać. – była już 1 w
nocy, więc to było najlepsze rozwiązanie.
Położyłam się do łóżka. Ciekawe jak się czuje. – myślałam, przez
cały czas, ale przecież muszę go unikać, nie wolno mi o nim myśleć. Nawet nie
wiem kiedy zasnęłam.
***
Gdy obudziłam się rano, przeżyłam lekki szok. W moim pokoju
siedział Harry i przyglądał mi się z zaciekawieniem. Na twarzy miał kilka
sińców i podbite oko.
- Dziękuję. – wyszeptał.
- emm.. Za co?
- Za wczoraj… Dziękuję.
- Nie ma za co… Mógłbyś teraz wyjść? – poprosiłam go.
- Nie. Musimy sobie coś wyjaśnić. – odpowiedział.
- Czekaj. Ty nie musisz mi niczego tłumaczyć. Byłam blisko to
pomogłam i tak po za tym to zmęczona. Wiesz, nie za bardzo interesuje mnie co
robisz, z kim, ani gdzie. Nie chcę się mieszać w Twoje życie prywatne. – wytłumaczyłam
mu.
- Ale, Rose.. – zaczął.
- Nie. – wtrąciłam mu się w zdanie. – Chcę iść do łazienki.
Mógłbyś wyjść?
- Jasne. – spuścił głowę i uczynił moją prośbę.
Było mi głupio go tak traktować, nie powiem, ale w końcu
postanowiłam go unikać. Ogarnęłam się w łazience i zeszłam na dół. Destiny nie
było w naszym pokoju. Na dole też nie.
- Gdzie jest Destiny? – zapytałam domowników.
- Nie ma jej w waszym pokoju? Byłem pewny, że jest tam. – odezwał się
pierwszy Zayn, a ja zaczęłam się bać, nie powiem, że nie.
- Nie było jej… Wczoraj wieczorem jak kładłam się spać też jej nie
było. – odpowiedziałam zszokowana. – Zadzwonię do niej.
Wzięłam mojego iPhona i zadzwoniłam do przyjaciółki.
J: Destiny, gdzie ty do diabła jesteś?
D: Ja.. – odpowiedziała szlochając. – Chcę być sama.
J: Boże Des co się stało?!
D: Nic.. Daj mi spokój .
Rozłączyła się. Przestraszyłam się.. Boże co się stało. Muszę jej
poszukać. Nie znała dobrze Londynu. Mogła być albo w galerii, albo w parku.
Szybko nałożyłam pierwsze lepsze jeansy, bluzkę i wybiegłam z domu. Najpierw
sprawdziłam park, wydawało mi się, że tam powinna być szybciej. Sprawdziłam,
większość terenu na którym znajdował się park. Poszłam w kierunku ostatniej
ławki, która była na jego końcu. Znalazłam ją. Leżała, na niej cała zapłakana.
Podbiegłam szybko do niej.
-Mała co się stało? – zapytałam ją i usiadłam obok niej,
przytulając ją.
- Zayn… Zayn. – powiedziała przez łzy.
- Co z nim?
Wyjaśniła mi całą sytuację, a ja nie wiedziałam jak jej pomóc…
Przytuliłam ją do siebie.
- Będzie dobrze.. Zobaczysz. Wszystko się ułoży..
Wzięłam ją za rękę i wróciłyśmy do domu…
________________________________________
Rozdział 7 za nami. Paulina wróciła ;P .
Tam w domu będzie się dużo działo, tylko tyle zdradzimy ♥.
Rozdział 8 powinien pojawić się jakoś w weekend . Zależy od weny ;P.
I dziękujemy za ponad 4 tyś. wejść . Jesteście niezastąpieni ;)
Rozdział 8 powinien pojawić się jakoś w weekend . Zależy od weny ;P.
I dziękujemy za ponad 4 tyś. wejść . Jesteście niezastąpieni ;)
#MuchLove .